Sztuka ludowa, z rzeźbą na czele, zapewne od zamierzchłych czasów towarzyszyła mieszkańcom Podhala, których uważa się – całkiem słusznie – za jedną z najoryginalniejszych i najbardziej wyróżniających się grup etnicznych w Polsce. Wyjątkowy zlepek różnych kultur, wielu obcych wpływów i specyficznego terenu, na jakim przyszło im mieszkać, stworzył społeczeństwo górali podhalańskich, w których cechach, zwyczajach i kulturze materialnej wprost zakochali się pierwsi “turyści” w wieku XIX. Góralowi nie imponował człowiek z nizin, bez względu na to o ile wyższy miał status społeczny, ale człowiekowi z nizin imponował góral. Wraz z całym jego otoczeniem.
Pamiętajmy jednak, że szeroko pojęta twórczość, którą wrzucamy do jednego worka o nazwie “sztuka podhalańska” była w znacznej mierze napędzana i kreowana właśnie przez “turystów” – przyjezdnych z nizin. Podobnie było z rzeźbą, której renesans wiązał się z prężną działalnością zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego w latach 20. XX wieku pod wodzą Karola Stryjeńskiego – krakowianina wykształconego w Zurychu i Paryżu.
Cofnijmy się jednak do początków. Przez długi czas podhalańska rzeźba ludowa była niemal wyłącznie rzeźbą religijną – zgodnie z ówczesnym zapotrzebowaniem lokalnej społeczności. Anonimowi twórcy rzeźbili świątki do przydrożnych kapliczek – murowanych, zawieszanych na drzewach czy na ścianach góralskich chałup. Drewniane figurki były czasem polichromowane lub ozdabiane szytymi z płótna sukienkami.
Wojciech Kułach Wawrzyńcok (1812-1897), Ołtarz w kościele w Zakopanem przy ul. Kościeliskiej, źródło: GOK Biały Dunajec
Piotr Kułach z Bańskiej (1821-1910), Rzeźba Matki Boskiej w Hodówce, fot. W. Batkiewicz
Mimo, że niemal wszyscy pierwsi lokalni twórcy popadli w zapomnienie, to zachowały się strzępki informacji i nazwiska kilku z nich – zapewne najbardziej uzdolnionych, tworzących w XIX wieku. Najbardziej znany był Wojciech Kułach Wawrzyńcok z Gliczarowa (1812-1897) oraz jego brat Piotr. Wojciech z Gliczarowa był samoukiem – rysownikiem i rzeźbiarzem, w młodości osiągnął spory sukces, wygrywając konkurs na pomnik arcyksięcia Franciszka Karola, do którego stanęło wielu zawodowych rzeźbiarzy. Jest twórcą ołtarzy w kościołach w Zakopanem i Białce Tatrzańskiej, także nieistniejącego już kościoła w Poroninie oraz wielu figur drewnianych i kamiennych, rozrzuconych po podhalańskich wsiach. Z jego postacią wiąże się osobliwa historia – będąc już uznanym twórcą, postanowił wybrać się pieszo (!) do Rzymu, by obejrzeć rzeźby Berniniego. Wyprawa okazała się niezwykle owocna – powstało wiele znakomitych szkiców barokowych figur i ołtarzy oraz swoiste rozmiłowanie w baroku, które nasz podhalański rzeźbiarz stosował w późniejszych pracach.
Jego brat, Piotr z Bańskiej (zmarły na początku XX wieku), był równie utalentowany – zajmował się rzeźbą w drewnie i kamieniu, zasłynął też jako lokalny wynalazca i konstruktor. Spośród innych nazwisk ludowych rzeźbiarzy, o których zachowały się jakiekolwiek wzmianki, można wymienić: Jana Klusia z Olczy, Kuby Blaszyńskiego i Macieja Blaszaka z Chochołowa, Michała Ligęzy i Andrzeja Czesacza z Waksmundu.
W roku 1876 w Zakopanem powstała instytucja, która miała wykształcić profesjonalnych artystów-rzeźbiarzy. Śledząc dzieje rzeźby zakopiańskiej przekonamy się, że to przedsięwzięcie okazało się strzałem w dziesiątkę – bez Szkoły Przemysłu Drzewnego, która wykształciła zdolnych artystów i wykreowała rozpoznawalny styl, sztuka rzeźbiarska pod Tatrami byłaby o wiele uboższa.
Szkoła Przemysłu Drzewnego, około 1900 roku, archiwum Muzeum Tatrzańskiego
Zespół Szkół Plastycznych im. Antoniego Kenara, współcześnie, fot. W. Hyc
Pomysł na uczelnię narodził się na wzór podobnych szkół z krajów alpejskich. Pierwszą informację o tym projekcie możemy odnaleźć w pismach ks. Eugeniusza Arnolda Janoty. Zawszem przypuszczał, (…) że górale tutejsi, obdarowani bystrym umysłem i życia fantazją, powinni z drzewa wyrabiać rzeczy, jak to często spotkać można u plemion góralskich Szwajcarii, Tyrolu i Szwarcwaldu. Przy małym zatrudnieniu w polu (…) jakżeby użytecznie ten czas mogli zapełnić rzeźbieniem różnych drobnostek, szczególniej chłopaki, co to lubią bawić się nożykiem (Eugeniusz Arnold Janota, Wycieczka w Tatry, „Czas” 1863). Tak więc animator rodzimej turystyki wzywał zakopiańskich górali do tworzenia… pamiątek dla przyjezdnych z nizin. Pamiątek z Tatr w stylu tyrolskim. Idea z początku może mało romantyczna, jednak jak się miało okazać później – możliwości absolwentów szkoły znacznie wykroczyły ponad masową produkcję tanich pamiątek.
Początkowo instytucja była po prostu szkoła snycerską, założoną z inicjatywy Towarzystwa Tatrzańskiego, a jej pierwszym nauczycielem został – zarekomendowany przez miejscowego proboszcza – snycerz, rodowity góral, Maciej Marduła, którego wysłano uprzednio na półroczne szkolenie do Franciszka Wyspiańskiego z Krakowa. W 1891 roku, po zezwoleniu na utworzenie państwowej szkoły snycerskiej, przemianowano ją na Szkołę Przemysłu Drzewnego. Pierwszym dyrektorem został Czech – Franciszek Neužil (1845-1889) – za jego czasów uczniowie zajmowali się przede wszystkim kopiowaniem obcych wzorów: rycin, ornamentów, modeli gipsowych i drewnianych, zgodnie z programem narzuconym z Wiednia. Program miał lansować “galicyjski styl narodowy” – zlepek rzemiosł i sztuk górali zamieszkujących tereny wcielone do monarchii austro-węgierskiej. Uczniowie niewątpliwie mieli możliwość, by udoskonalić swój warsztat, dzięki wysokiemu poziomowi nauczania. Jednak sprawnie działająca szkoła pod wodzą Neužila całkowicie straciła jakikolwiek związek z tradycjami podhalańskimi. A nie o to przecież chodziło.
Kolejny dyrektor -Węgier Edgar Kováts (1849-1912) – także się nie popisał, powielając znów wzorce alpejsko-tyrolskie. Obaj dyrektorzy zostali ostro skrytykowani przez Stanisława Witkiewicza (1851-1915), który przybył w tym czasie do Zakopanego. Witkiewicz, wraz z Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem i Karolem Stryjeńskim, należał do grona twórców nazywanych przez Karola Szymanowskiego pogotowiem ratunkowym kultury góralskiej. Zainicjował walkę o tożsamość polskiej plastyki i budownictwa, opartych na pradawnej, “szczepowej” tradycji rodzimej twórczości, zwłaszcza góralszczyzny, którą poddawał “homeryckiej heroizacji” i pragnął podnieść do rangi sztuki ogólnonarodowej. Jego idee wyrosły z koncepcji kulturowych mówiących o (…) korzystaniu z regionalnych darów ziemi oraz zbieraniu i przywracaniu do życia plemiennych, prasłowiańsko-polskich motywów zachowanych w podkarpackiej enklawie etnicznej. I tak, krok po kroku, wybitny i wszechstronny artysta, “człowiek z nizin”, stworzył powszechnie dziś znaną koncepcję “stylu zakopiańskiego”.
Stanisław Barabasz nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, fot. Z archiwum rodziny Barabaszów, za: drytooling.pl
Portret Karola Stryjeńskiego, 1923 rok, fot. H. Schabenbeck
Wróćmy jednak do Szkoły Przemysłu Drzewnego. Następcą Kovátsa został Stanisław Barabasz (1857-1949), którego zasługą było wprowadzenie elementów “polskiego stylu” oraz nauki rysunku z żywego modela. Poza tym zapisał się w historii Zakopanego jako pionier polskiego narciarstwa oraz jeden z inicjatorów powstania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (1909).
Prawdziwa rewolucja miała nadejść wraz z pojawieniem się Karola Stryjeńskiego (1887-1932), który w roku 1922 objął stanowisko dyrektora szkoły i przyczynił się do jej radykalnej odnowy oraz dynamicznego rozwoju sztuki dekoracyjnej na Podhalu. W wizji Stryjeńskiego: Szkoła powinna być terenem wiecznie żywych eksperymentów oraz polem do popisu dla wyobraźni plastycznej uczniów. Reforma rozpoczęła się nagle i dramatycznie poprzez symboliczne potłuczenie i powyrzucanie do potoku całego zapasu starych gipsowych modeli – materiałów naukowych, żeby uczniom nie psuły już oczu. Metody Stryjeńskiego były całkowicie odmienne od poprzedników – dawał młodym uczniom kawałek drewna i nożyk, by sami mogli wymyślać tematy oraz ich formalne rozwiązania. Oglądanie jakichkolwiek reprodukcji było zakazane, dzięki czemu młoda rzeźba zakopiańska zyskała na świeżości, oryginalności, doskonałym “wczuciu się” w materiał oraz – zapewne dzięki umiejętnemu pokierowaniu przez pedagogów – nadążała za aktualnymi problemami współczesnej rzeźby.
„Św. Agnieszka (Wiosna)”, praca ucznia SPD z lat międzywojennych, źródło: Connaisseur Kraków
Projekty rzeźb ucznia Szkoły Przemysłu Drzewnego z klasy Wojciecha Brzegi, 1925 rok, źródło: Desa Unicum
Szkoła Przemysłu Drzewnego – zakopiańskie centrum sztuki nowoczesnej pod wodzą Stryjeńskiego – została szybko doceniona przez ogólnopolskie środowisko artystyczne. W latach 20. odbyło się wiele wystaw prac uczniów, łączonych z ekspozycją artystów o ugruntowanej już pozycji. Wystawy cieszyły się niezmiennym powodzeniem. Największym jednak sukcesem był udział na Międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu w 1925 roku, gdzie posypał się deszcz nagród dla zakopiańskiej szkoły – za prace uczniów oraz za nowatorską metodę nauczania.
Karol Stryjeński – jako przyjaciel i wielbiciel formistów – kierował swoich uczniów w stronę budowania bryły “od wewnątrz” i zamykania jej w formistyczno-prymitywizującym kształcie o wyrazistych konturach. Kubizujące, ostro cięte formy, podkreślające ruch zdominowały rzeźbę zakopiańską na wiele lat i jak to zwykle bywa, świeże i nowatorskie formy przerodziły się w pewnym momencie w powtarzalną manierę.
Spośród uczniów, absolwentów i pedagogów, których losy były związane ze Szkołą od jej początków aż do II wojny warto przybliżyć sylwetki kilku z nich.
Wojciech Brzega (1872-1941) uczył się w SPD w klasie rzeźby ornamentalnej, studia kontynuował w Krakowie, Monachium i Paryżu. W 1901 roku wrócił do Zakopanego i aktywnie włączył się w działalność lokalnego środowiska artystycznego. Należał do grona najbliższych współpracowników Stanisława Witkiewicza i jest uważany za współtwórcę stylu zakopiańskiego. Tworzył elementy wyposażenia wnętrz (meblarstwo stało się jego główną specjalizacją), dekoracje kościołów oraz rzeźby – głównie portrety – o charakterystycznym wyrazie skupienia, pewnego zmartwienia i melancholijnym nastroju, utrzymane w konwencji bliskiej realizmowi. Poza tym organizował życie kulturalne Zakopanego oraz zajmował się pisarstwem – jest autorem wielu opowiadań, wspomnień i sztuk teatralnych. W latach 20. był nauczycielem rzeźby figuralnej w swojej macierzystej szkole.
Wojciech Brzega w pracowni, źródło: Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
Nieco młodszy od niego Roman Olszowski (1890-1957) uczył się w SPD u Stanisława Barabasza, Władysława Skoczylasa i Stanisława Wójcika, a potem w Wiedniu i u Konstantego Laszczki w Krakowie. Był niezwykle zaangażowanym i zasłużonym pedagogiem, który najdłużej wykładał w zakopiańskiej uczelni – od 1919 do 1922 roku nauczał “przemysłu domowego”, a później, aż do śmierci, prowadził kurs rzeźby (poza okresem okupacji, który spędził w Żywcu). Sam stworzył niewiele prac, natomiast w pewien sposób spełniał się artystycznie poprzez twórczość własnych uczniów, twierdził, że: w każdym z jego uczniów tkwi uwięziona jego własna energia. Podopieczni Olszowskiego kierowali się w stronę lekkich przekształceń formistycznych, stylistyki Rytmu bądź postkubistycznego ekspresjonizmu (…) Metody Olszowskiego pogodziły różne tendencje, a najwyraźniej objawiły się w splocie “czystej” formy z pewną manierą dekoracyjną.
Z Zakopanem był także związany, chyba jeden z najwybitniejszych, obok Xawerego Dunikowskiego, rzeźbiarz działający w 1 poł. XX wieku – August Zamoyski (1893-1970). Związany był z poznańskim awangardowym ugrupowaniem pisarzy i artystów Bunt, do którego trafił dzięki Stanisławowi Przybyszewskiemu, poznanemu w Monachium. Zamoyski po latach spędzonych za granicą, pojawił się w Zakopanem latem 1918 roku w związku z występami żony, tancerki Rity Sacchetto, w Teatrze Morskie Oko. Pod Tatrami rzeźbiarz został przedstawiony Witkacemu i postanowił natychmiast przeprowadzić się z Wiednia do Zakopanego, i to li tylko dlatego, że obaj staliśmy się nierozłączni. Wraz z Leonem Chwistkiem, Tytusem Czyżewskim i Stanisławem Ignacym Witkiewiczem współtworzył grupę „Ekspresjonistów Polskich”, która wkrótce przyjęła nazwę Formistów. Zamieszkał ze swoją żoną Ritą w domu na Skibówkach, gdzie urządził sobie pracownię, a dla żony dobudował salę prób i lekcji tańca. W ten sposób powstał legendarny dom Zamoyskich Forma, gdzie spotykała się zakopiańska bohema artystyczna i odbywały legendarne „orgie”.
August Zamoyski przy pracy, źródło: Muzeum Literatury w Warszawie
Zamoyski był obdarzony niezwykle silną osobowością, był artystą wszechstronnym, pewnym siebie o niezwykłej energii twórczej. Współczesny mu krytyk pisał: Ni materiał, w którym pracuje, ni konieczność techniki nie są mu szrankami w pochodzie twórczym. Drwi sobie z wszelkich utrudnień; on nad nie mocniejszy (…) Jego niezwykłe poczucie bryły ujęte w fantazję tak lotną, strzelającą wzwyż, hen, ponad najfantastyczniejsze ludzkie umysły, unosi rzeźbę gdzieś w strefy ponadzmysłowe, dalekie od realizmu i ciężkiej materii.
Był także wysportowany – z powodzeniem jeździł konno i na rowerze, biegał, pływał i żeglował. Jako uznany sportsmen brał udział w licznych zawodach. Natomiast jego największym ekscesem sportowym był rajd kolarski na trasie Paryż – Zakopane, o długości 2928 km. Rzeźbiarz wyruszył 7 sierpnia 1925 roku, miał na przejazd 21 dni. Takie były ustalenia zakładu – jak podawano w prasie – o furę pieniędzy z argentyńskim multimilionerem. Trasę przez Francję, Szwajcarię, Austrię i Czechosłowację Zamoyski pokonał etapami po około 130 km dziennie. Podobno zdarzało mu się prześcigać jadące równolegle pociągi. Jego ambitne plany na przyszłość, związane między innymi z wyprawą w Himalaje, przekreślił nieszczęśliwy wypadek samochodowy, który skończył się bardzo poważnym uszkodzeniem nogi. W późniejszych latach mieszkał w różnych miejscach na świecie – przede wszystkim w Brazylii i we Francji, i przy okazji ożenił się jeszcze trzykrotnie.
August Zamoyski przed rajdem rowerowym Paryż-Zakopane, źródło: Muzeum Literatury w Warszawie
August Zamoyski na rajdzie rowerowym, źródło: Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
Antoni Kenar, fot. K. Gordon
Wróćmy jeszcze do dziejów SPD – po Stryjeńskim najważniejszą postacią dla rozwoju szkoły był Antoni Kenar (1906-1959) – który już od ponad pół wieku jest patronem szkoły (obecna pełna nazwa to Zespół Szkół Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem, a potocznie jest nazywana „Szkołą Kenara”). Kenar rozpoczął naukę w Zakopanem u Karola Stryjeńskiego, studia kontynuował na warszawskiej ASP. Po II wojnie światowej zamieszkał na stałe pod Tatrami i rozpoczął pracę pedagogiczną w macierzystej szkole, od roku 1954 pełnił funkcję dyrektora SPD. We własnej twórczości łączył elementy podhalańskie z wpływami kubizmu i art déco. Zasługą Kenara jako dyrektora szkoły było dokonanie głębokiej reformy systemu nauczania łączącego swobodę twórczą, szacunek dla tradycji sztuki ludowej, biegłą znajomość warsztatu oraz orientację w tendencjach sztuki współczesnej. Jednak został zapamiętany przede wszystkim jako świetny pedagog, a jego praca z młodzieżą przeszła do legendy.
Antoni Kenar (1906-1959), „Narciarka”, 1947 rok, galeriakenara.pl
Antoni Kenar przy pracy, 1958 rok, fot. K. Gordon
Jednym z uczniów Kenara – a potem także jego przyjacielem i współpracownikiem – był Antoni Rząsa (1919-1980). Pochodził z podkarpacia i w wieku 19 lat (kiedy inni już kończyli szkołę) został wysłany na stypendium do SPD. Naukę przerwał wybuch II wojny światowej, po latach okupacji Rząsa wrócił do zakopiańskiej szkoły, którą ukończył w wieku 33 (!) lat. I od razu został tam jako nauczyciel. Rząsa był wyjątkowym artystą – myślicielem, człowiekiem wrażliwym na ludzką niedolę, którą potrafił, jak nikt inny, utrwalić w drewnie. O swojej sztuce mówił: Staram się zamknąć w rzeźbie różne stany psychiczne człowieka – pogodę, poświęcenie, miłość, dobroć, mądrość, cierpienie, rozpacz, przerażenie. Niekiedy moje postacie wyrażają milczące pytanie kim jest człowiek i jaki jest cel jego przemijania. Znaczną część swojej twórczości poświęcił tematyce chrystologicznej – głównie pasyjnej, chociaż sam nie identyfikował się z żadnym wyznaniem religijnym, będąc jednocześnie osobą głęboko wierzącą w potężny świat ducha, a swoją religię traktował jako tylko swoją duchową potrzebę. Surowe, ostre, ekspresyjne i zdecydowanie nieortodoksyjne wizerunki Chrystusów i Madonn niekiedy raziły religijnych i przywiązanych do tradycji odbiorców na Podhalu. Dziś jednak uważany jest za jednego z ważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych rzeźbiarzy powojennych, a zbiór jego prac możemy obejrzeć między innymi w autorskiej Galerii w Zakopanem.
Antoni Rząsa z rzeźbami swojego autorstwa, Zakopane, fot. Z. Wdowiński
Antoni Rząsa (1919-1980), fragment rzeźby Chrystusa, źródło: Galeria Bielska BWA
W 1952 roku naukę u Antoniego Kenara ukończył Władysław Hasior (1928-1999). Na Zachodzie został okrzyknięty najzdolniejszym uczniem Rauschenberga i Warhola, w Polsce nazywany prekursorem pop-artu i sztuki assemblażu. Sam nie identyfikował się z nowoczesnymi nurtami w sztuce, swoją twórczość wolał traktować jako szeroko pojętą prowokację. Zajmował się głównie rzeźbą (chociaż większość jego “obiektów” wykracza poza klasyczną definicję rzeźby), ale zapisał się w historii także jako malarz, scenograf, fotograf, twórca rozbudowanych założeń pomnikowych. W latach 1958-1968 Hasior pracował jako wykładowca w macierzystej zakopiańskiej szkole (wówczas nosiła nazwę Państwowe Liceum Technik Plastycznych). W Zakopanem był powszechnie znany jako twórca, ale także jako aktywny animator kultury – zainicjował galerię Pegaz przy klubie MPiK, był współtwórcą Przeglądu Filmów o Sztuce. W budynku starej Leżakowni w Zakopanem znajduje się obecnie Galeria Władysława Hasiora – jest ona filią Muzeum Tatrzańskiego. Galeria została utworzona przez samego artystę w 1984 roku, rozległe wielopoziomowe wnętrza pozwoliły stworzyć bardzo dobrą przestrzeń ekspozycyjną dla tworzonych przez całe życie prac oraz niepowtarzalne miejsce spotkań artysty z publicznością. Realizacje rzeźbiarskie Hasiora znajdują się także w przestrzeni miejskiej – m.in. pomnik “Ratownikom Górskim” i “Prometeusz Rozstrzelany”.
Władysław Hasior, fot. J. Sobolewski
Własysław Hasior (1928-1999), „Prometeusz rozstrzelany”, 1964 rok, fot. A. Samardak
Galeria Władysława Hasiora w Zakopanem, źródło: museo.pl
Rzeźbę zakopiańską tworzyli więc i miejscowi górale, i przyjezdni z nizin, samoucy i absolwenci miejscowej szkoły oraz tacy, którzy uczyli się w Akademiach w całej Europie. Każdy z artystów i nauczycieli wniósł coś nowego, mniej lub bardziej wybijając się przed szereg, dzięki czemu rzeźba pod Tatrami ma tak wiele twarzy.
Ekspozycja w Willi Oksza w Zakopanem, fot. z archiwum autorki
Ekspozycja w Willi Oksza w Zakopanem, fot. z archiwum autorki
Źródła:
- A. Melbechowska-Luty, Posągi i ludzie. Rzeźba polska dwudziestolecia międzywojennego, Warszawa 2005
- T. Jabłońska, Sztuki piękne pod Tatrami, Zakopane 2016
- Zakopane w czasach Rafała Malczewskiego, pod Red. D. Folgi Januszewskiej i T. Jabłońskiej, Olszanica 2006
- P. Policht, Jak wymyślano podhalańską ludowość, culture.pl
- M. Wesołowska, Plastyka ludowa, etnozagroda.pl
- Zakopiańska Szkoła Przemysłu Drzewnego, desa.pl
- Muzeumtatrzanskie.pl
- Biogramy artystów na culture.pl
- Artykuł n.t. Augusta Zamoyskiego dzieje.pl
Autor: Małgorzata Bednorz
Po krótkiej przygodzie z malarstwem studiowała historię sztuki, którą rozpoczęła na UMK, a skończyła na UJ. Od czasu do czasu pisze teksty o sztuce dla kilku czasopism. Wielbicielka twórczości kaskaderów literatury, a w sztukach plastycznych – wszelkich przejawów ekspresjonizmu (chociaż ceni wielu artystów z różnych epok i nurtów).
zobacz inne teksty tego autora >>