
5 ciekawostek o… Józefie Rapackim
Malował widoki rozległych pól i łąk, a ulubionymi motywami stały się samotne brzozy w pejzażu i polany kwitnących wrzosów. Przez współczesnych sobie był zresztą określany jako „malarz brzóz i liliowych wrzosów”.
Malował widoki rozległych pól i łąk, a ulubionymi motywami stały się samotne brzozy w pejzażu i polany kwitnących wrzosów. Przez współczesnych sobie był zresztą określany jako „malarz brzóz i liliowych wrzosów”.
Z wielkim pietyzmem dbał o równowagę między kolorem i formą. Zawsze te dwa uniwersalne elementy obrazu były podstawowym składnikiem konstrukcji płótna.
„Bóg dał mi talent i w to nie sposób ingerować. Po prostu muszę robić to, co robię. Gdyby On nie chciał, żebym malował, nie miałbym potrzeby i tego ogromnego pragnienia uwiecznienia na papierze lub na płótnie tego, co widzę.”
Nie wymagał od życia wiele, po perypetiach i perturbacjach losowych wymagał tylko, aby go szanowano. A z całą resztą sobie radził.
„Malarz zostawił Paryż z jego hałasem i zgiełkiem (…) Orcel stało się jego odosobnieniem z wyboru, gdzie wielkie osobistości tego świata składały mu wizyty. Tam stał się wieśniakiem, wykarczował stok wzgórza, gdzie posadził i uprawiał krzewy winorośli.”
„Najbardziej malowniczymi byli Huculi w zimie czy wczesną wiosną, w całym przepychu swych wspaniałych, barwnych strojów przy cerkwiach, czy przy święceniu wody w „Jordana”. Gorący koloryt, czerwienie, mogły urzekać.”