Wymykała się ocenom, porównaniom, mężczyznom. Olga Boznańska (1865–1940) malarka oryginalnych portretów psychologicznych i subtelnych martwych natur, uchodziła za samotnicę, abnegatkę, dziwaczkę oddaną wyłącznie własnej sztuce, pomału popadła w zapomnienie…. Aż do roku 2014, od kiedy to, wedle nowych ustaleń historyków sztuki, ma uchodzić za osobę wyzwoloną od przesądów, w ubiorze i stylu życia idącą za modą, nieunikająca kontaktów z giełdą artystycznej próżności.
Przełomem stała się wielka wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie (przeniesiona do Muzeum Narodowego w Warszawie). Dziś podziwiamy maestrię konserwatorów krakowskiego muzeum, którzy oczyszczając z sadzy i z pozostałości dymu papierosowego obrazy Olgi Boznańskiej, przywrócili im młodość. Nostalgiczna do niedawna i jako taka opiewana Dziewczynka z chryzantemami jest pełna blasku. Malowana, jak się okazała, nie szarościami, lecz z użyciem dwudziestu ośmiu barwników!
Olga Boznańska w paryskiej pracowni, około 1900 roku,
źródło: Association Bibliothèque Polonaise de Paris
Olga Boznańska „Dziewczynka z chryzantemami”, 1894 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Odkąd dwudziestoletnia wyprysła z domu spod opiekuńczej zaborczości matki na studia do Akademii w Monachium, już nigdy więcej nie była pod presją. Presji nie wytrzymuje jej malarstwo, które, co sama spostrzegła, „jest pańskie” i nie musi się wdzięczyć. W tle pozostawiała fragmenty zawsze złotawo szarej podmalówki; jeśli ją zafrapował ruch dłoni osoby portretowanej, pozostawiała szkic ruchu. Po co dłonie, skoro oczy, usta grają rolę główną.
Wszyscy, którzy ją znali, nie mogli się nadziwić, że aż tak się zmieniała z chwilą zawiązania fartucha, ustawienia blejtramu na sztaludze, przygotowania palety i uchwyceniu pędzla. Metamorfoza! Pozujący do portretów przychodzili trochę za wcześnie, żeby się tym zjawiskiem podniecić. Zachowane zdjęcia pokazują Boznańską przy pracy; na jednym z nich jest jej odbicie w lustrze: uśmiechnięta, jasna, jak na widok najbliższej osoby. Sfotografowana w pracowni w obecności narzeczonego, malarza Stanisława Czajkowskiego, siedzi na podłodze, jak siadywały dziewczyny, „dzieci-kwiaty” w czasach mojej młodości, ani śladu pozy. (Xawery Dunikowski zapewniał, że później z Portretem Stanisława Czajkowskiego nie rozstawała się nawet w podróży; dawno z Czajkowskim zerwała, a obraz musiał z nią jechać do Krakowa).
Olga Boznańska „Portret Józefa Czajkowskiego”, 1894 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Olga Boznańska „Feliksa Jasieńskiego ‚Mangghi'”, 1907 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Kiedy maluje stojąc, jest wyprostowana jak struna. Praca przed sztalugą to nie zabawa.
Na fotografiach „wyjściowych” jest poważna i uważna.
Z odbywanych u schyłku lat 40. XX w. rozmów historyka sztuki Heleny Blumówny z żyjącymi wówczas przyjaciółkami artystki wynika, że u Boznańskiej widok brzemiennej budził niepohamowany wstręt, nadto „miała pewien uraz, ustawicznie bała się spotkania z… katem, o czym często mówiła i dlatego nawet nie jeździła tramwajem”. Inni artyści byli jej ciekawi, ale ona nie przepadała za środowiskiem. Ludzie, którzy mieli w życiu wygody, zwłaszcza zamożni Amerykanie w Paryżu, znajdujący w tej części Europy wykwintny smak świata, w poszukiwaniu czegoś jednak specjalnie ciepłego przemierzali schody paryskiej kamienicy, żeby to coś, czego tak łaknęli, otrzymać w chłodnawej, pracowni Olgi Boznańskiej, Polki, która mając w Krakowie dom, odrzucając propozycję objęcia katedry malarstwa dla kobiet w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, wybrała paryską swobodę z całymi jej niewygodami.
Olga Boznańska w pracowni w Krakowie, ok. 1920 roku,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Po dwunastu latach spędzonych w Monachium, gdzie po studiach była we własnej pracowni niezależną artystką i z przyjemnością uczestniczyła w życiu towarzyskim potężnej polskiej kolonii artystycznej, po dłuższych pobytach w Rzymie, w Berlinie, w Wiedniu i trochę w Szwajcarii, osiadła w Paryżu. To była przemyślana decyzja. Nigdzie nie miałaby tyle tej ekskluzywnej wolności twórczej, osiąganej, paradoksalnie, z pomocą dyscypliny. dyscyplinie. Wolność autentycznego twórcy polega na życiu i pracy bez oglądania się na środowisko. Pierwszy balast, który się w takich razach w całości odrzuca, to blichtr.
Olga Boznańska „Kwiaty w oknie”, przed 1890 rokiem,
źródło: Agra-Art
Olga Boznańska „Kwiaty w wazonie”,
źródło: Agra-Art
Źródła:
-
Helena Blumówna, Olga Boznańska 1965–1940. Materiały do biografii, Warszawa 1949,
-
Helena Blum, Olga Boznańska. Zarys życia i twórczości. Kraków 1964
-
Olga Boznańska (1865–1940), wielki katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie (październik 2014 – luty 2015) i w Muzeum Narodowym w Warszawie (luty 2015 – maj 2015), Kraków 2014
[Część II artykułu „Wolność Olgi Boznańskiej” -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>
Dziękuję,piękny opis🏆💐😍
🤍🤍🤍🏆