[Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu -> przeczytaj część I]
Zanim usunął się z konieczności od spraw tego świata, Koniuszko, wzięty twórca mistrzowskich kompozycji rodzajowych, malował także portrety; strojne dziewczyny, młode damy spoglądają na widza z niewielkich płócien i obrazów olejnych na deskach. Tu nie chodzi o sam wdzięk, który powoduje, że w mieszkaniu z takim obrazem żyje się trochę milej, tu ważne są sposoby malarskie zespolone z artystyczną wrażliwością: proszę się przyjrzeć wnikliwie Portretowi chłopca. Ze srebrzystoszarego tła wychodzi zdecydowanie na plan pierwszy niemal identyczna walorowo, ale ciepła w kolorze twarz młodego modela i przechodzi z jasnych ugrów i różów w tony pomarańczowe, które w pogrążonej w półcieniu szyi przybierają ton ciepłej zieleni. Niewątpliwy talent kolorystyczny w połączeniu z psychologiczną charakterystyką przedstawianej postaci stawiają artystę w rzędzie wybitnych.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Portret młodej kobiety z grzywką „, 1882 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Portret chłopca”, źródło: Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Może bardziej konwencjonalny kolorystycznie, utrzymany w brązach, czerniach i tonach oliwkowych, ale za to o potężnym ładunku ekspresji, jest Portret ojca. Stary pan Koniuszko, majster krawiecki, oprócz tego, że fachman, nielichy zapewne ekscentryk, pielęgnuje kruczoczarne włosy jako swoiste obramowanie łysiny, a w tym obramowaniu mieści się twarz z żywym rumieńcem. Co dzieje się na tej twarzy? Wnikliwy wzrok badacza sukna, jakości nici, figury klienta (któremu będzie szył garnitur na miarę) na jednym i tym samym portrecie zmienia się, gdy spojrzymy na jego powieki megalomana; twarz ożywia raz po raz nerwowe poruszenie skrzydełek nosa sceptyka, wygięcie warg zawodowca.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Portret ojca”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Studium mężyczny”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Ojcu artysty, temu panu przedstawionemu z psychologiczną prawdą, musiał się podobać dyplomowy obraz syna, malowany w majsterszuli pod okiem Matejki. To mieszczący trzydzieści postaci ludzkich i psa, dużego owczarka, Pogrzeb powstańca 1863 na Kazimierzu. Można mieć pewność, że obrzęd dotyczy weterana i scena nie jest historyczna, lecz rozgrywa się piętnaście lat po upadku powstania styczniowego.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Pogrzeb powstańca na krakowskim Kazimierzu”, źródło: Muzeum Krakowa
Na krakowski Kazimierz zaglądał wieczorami. Gdy jeszcze był zdrowy, malował tam z natury na niewielkich tekturkach odważne kolorystycznie, nastrojowe Zaułki na Kazimierzu, a korzystając ze szkiców kolorystycznych, bardziej rozbudowane Synagogi. Po roku 1885, kiedy choroba zostawiła na nim piętno i nikt nie miał złudzeń, że Koniuszko jako malarz się skończył, artysta, dzięki wsparciu i opiece kolegów artystów, wracał na Kazimierz. Może mniej głowa, bardziej ręka, pamiętała, że tam są malownicze motywy. W anglojęzycznej wersji Wikipedii mały obraz Wacława Koniuszki Powrót z synagogi (Kidusz lewana) ilustruje hasło „Kiddush Levanah” (błogosławieństwo księżycowi w nowiu dawane przez Żydów poza murami bóżnicy). W sugestywnym płótnie, malowanym bez zwracania uwagi na szczegóły, traktowanym być może jako szkic do większej kompozycji, jasne postacie błogosławiących w lunatycznym, zielonawym świetle, kontrastują z rudawym tonem pobliskiego drewnianego domu, w którym musi być ciepło.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Synagoga”, 1883 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Powrót z synagogi”, po 1885 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
W tym okresie Koniuszko stworzył także, zapewne częściowo pracując w plenerze, Widok Kazimierza w piątek wieczór – obraz ekspresyjny, a nawet ekspresjonistyczny, z mistrzowsko namalowanym białym murem cmentarza i synagogi. Odchodził od realizmu i w tym obrazie i w innych, podobnie drapieżnych, odważnych kolorystycznie, z wyszarpanymi obłokami. Byłaby w tych obrazach może większa dynamika, gdyby nie postacie Żydów, które w formie konwencjonalnego sztafażu wprowadzali w kompozycję przyjaciele artysty, Jacek Malczewski i Leon Wyczółkowski, rówieśnicy i dawni koledzy z majsterszuli Matejki.
Proszę sobie wyobrazić, że czterdziestojednoletni Koniuszko uczył się malarstwa od nowa – u Wyczółkowskiego. O wspomnianych studiach na tekturkach z tego okresu pisał malarz i krytyk Henryk Piątkowski, że „były wprost dziecięce i zwiastowały nawet postęp”. Wacław Koniuszko niczego w życiu nie zaniedbał. Nie zakopywał talentu. Zwiądłby od razu, gdyby nie pomoc kolegów artystów. Czterdziestosześcioletni, umierał spokojnie, w dobrych warunkach, w niedawno wówczas powstałym w Krakowie Domu Ubogich im. Ludwika i Anny Helclów. Ars longa, vita brevis.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Piątkowy wieczór”, 1892 rok, źródło: Nautilus Kraków
Źródła:
- Litwos [Henryk Sienkiewicz] Blaumontag. Wystawa p. Krywulta, Koniuszko, w: Henryk Sienkiewicz, Pisma, tom 46, Lwów 1937.
- Leon Wyczółkowski. Listy i wspomnienia, oprac. M. Twarowska, Wrocław 1960.
- Tadeusz Dobrowolski, Nowoczesne malarstwo polskie, tom 1, Wrocław 1957.
- Hasła w Słowniku Artystów Polskich i w Polskim Słowniku Biograficznym.
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>