Malarz realista jest bez modela jak ryba bez wody. Wacław Koniuszko (1854–1900), sam znakomity, ale sponiewierany chorobą artysta, pozował sławnemu koledze. Swojej głowy, ramion i ręki zasłaniającej twarz użyczył postaci smutnego królewskiego błazna na obrazie powstającym pod pędzlem Leona Wyczółkowskiego. Ta wyrazista kompozycja, będąca uwspółcześnioną wersją Stańczyka Matejki, z aluzją do konserwatywnego obozu Stańczyków, została namalowana w roku 1898, kiedy kolega i rówieśnik Wyczółkowskiego, Wacław Koniuszko, na dwa lata przed przedwczesną śmiercią próbował podnieść się z upadku spowodowanego nieuleczalną chorobą. On – który kiedyś jak mało który twórca opanował technikę malarską, zaczynał się uczyć od kolegi sztuki rysunku i zgłębiał tajniki sztuk pięknych od nowa.
Leon Wyczółkowski (1852-1936) „Stańczyk”, 1898 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Jacek Malczewski (1854-1929) „Portret Wacława Koniuszki”, ok. 1896 roku, źródło: własność prywatna
Zacznę, jak trzeba. Wacław Koniuszko, syn krawca z Krakowa, był niewątpliwie artystą z powołania, studiował bowiem malarstwo od dwunastego roku życia! W Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie rysował, malował i uczył się „składać obraz w kupę”, czyli konstruować i komponować, przez całe dziewięć lat. W trakcie studiów był stypendystą i przez końcowe dwa lata odbywał wyższą szkołę jazdy, czyli wykonywał duże rozbudowane kompozycje figuralne pod okiem samego Jana Matejki. Po piętnastu latach studiów, kiedy już umiał bardzo dużo, wystawiał i sprzedawał swoje obrazy, wyjechał do Monachium, żeby się doskonalić w tamtejszej Akademii. Z dwoma srebrnymi medalami wrócił do Krakowa jako trzydziestoletni twórca wielu doskonałych obrazów o tematyce obyczajowej. Rozgłos miał, sława już podchodziła. Pierwszy poważny atak choroby zniweczył wszystkie plany. Krzepki, rudobrody dobry człowiek, malarz o dłoniach pozostawiających na płótnie cymelia światłocienia, tknięty paraliżem, częściowo utracił władzę w kończynach. To nie wszystko. Z trudem wychodził z demencji.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Krawiec”, pomiędzy 1872 a 1878 rokiem, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Żyd naprawiający dywan”, ok. 1890 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Za jakie płótna był wcześniej honorowany? Choćby za niewielką kompozycję Czytanie „Czasu”, zwaną wymiennie Szewskim poniedziałkiem w warsztacie, (w Monachium, gdzie zamówiono u artysty zmniejszoną replikę, obraz figurował jako Blaumontag). Uważam ten obraz za najwybitniejsze dzieło artysty. Szewski poniedziałek, znany dawniej jako dzień, w którym rzemieślnik nie pracował, tylko sumiennie leczył kaca, został przez artystę przedstawiony z ogromną siłą sugestii. Niby nic, majster zanurzył się w zawsze interesującej lekturze konserwatywnego dziennika, chroniąc się od rzeczywistości rozłożystą płachtą papieru, jak parasolem od deszczu, ma na podorędziu butelkę piwa, a na posługi ucznia, a może już czeladnika, zwinnego chłopca, który oczywiście coś wcina. Obraz malowany jest nowocześnie; żywe światła na twarzach, dłoniach, w oczach przedstawionych postaci, zostało nałożone dynamicznie, z pozoru nerwowo, a jednak celnie, metodą impastu, tu i tam szpachlą.
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Czytanie Czasu (Szewski poniedziałek)”, 1881 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Wacław Koniuszko (1854-1900) „Czytanie Czasu (Szewski poniedziałek)”, 1881 rok, detal
Lampki z okrągłymi kloszami i światło wpadające z góry przez okienko sutereny to stały motyw w piwniczno-rzemieślniczych płótnach Wacława Koniuszki, takich jak choćby o rok późniejszy od omawianego obraz U szewca (1882). W tych małych arcydziełach odnajdziemy w tle finezyjne, a przecież malowane z rozmachem, martwe natury, będące z jednej strony kompozycjami samymi w sobie, z drugiej – świadectwem, dziś historycznym, wyposażenia dziewiętnastowiecznych warsztatów rzemieślniczych. Widać je także w bliskim karykatury, a i z elementami krytyki społecznej, obrazie Koniuszki Do terminu,, przedstawiającym z kolei majstra krawieckiego, który szeroko gestykulując zawyrokuje, czy przyjmie na terminatora niedorostka przyprowadzonego przez wiecznie stroskaną matkę.
Mimo konwencjonalnej tematyki sugestywność tego obrazu sprawiła, że był on szeroko reprodukowany także w prasie metodą drzeworytu sztorcowego.
Tak potężny dorobek twórczy (o portretach wspomnę w części II) – i nagle malarz, który przez dziewiętnaście lat, czyli przez dwie trzecie dotychczasowego życia, doskonalił w Akademiach swój warsztat, doprowadzając go do perfekcji… wszystkiego, co się nauczył, zapomniał!
Wacław Koniuszko (1854-1900) „U szewca”, 1882 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Źródła:
- Litwos [Henryk Sienkiewicz] Blaumontag. Wystawa p. Krywulta, Koniuszko, w: Henryk Sienkiewicz, Pisma, tom 46, Lwów 1937.
- Leon Wyczółkowski. Listy i wspomnienia, oprac. M. Twarowska, Wrocław 1960.
- Tadeusz Dobrowolski, Nowoczesne malarstwo polskie, tom 1, Wrocław 1957.
- Hasła w Słowniku Artystów Polskich i w Polskim Słowniku Biograficznym.
[Część II artykułu „Powrót Wacława Koniuszki” -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>
Interesujące!