Urodził się w Lublinie, tam wprawdzie spędził młodość, ale latem zawsze bawił w rodzinnym majątku Grabowczyk w ziemi hrubieszowskiej. Odkąd wyjechał na dalsze studia do Monachium, nazywanego Atenami nad Izarą, osiadł tam i żył w stolicy Bawarii przez ponad czterdzieści lat – aż do śmierci. To on, Władysław Czachórski (1850–1911), portrecista pięknych kobiet i odtwórca fantastycznych kostiumów, polski malarz, o którego płótna zabiegali kolekcjonerzy z całego świata, wkładał wiele wysiłku w ujarzmienie swych zmysłów. Ktoś mu podobno we wczesnej młodości wywróżył, że jeśli zaangażuje się emocjonalnie do tego stopnia, że się zakocha – zginie marnie.

Miał wysoką pozycję pośród polskich malarzy w Monachium. Jako że cenił sobie święty spokój, z przyjemnością nie aspirował do pozycji, jakie zajmowali Józef Brandt, Alfred Wierusz Kowalski i – krótko, bo zmarł młodo – Aleksander Gierymski. W połowie lat 70. XX w., gdy Czachórski pięknie zaistniał ogromnym płótnem „Aktorzy przed Hamletem”, wprawiającym widzów w osłupienie niekonwencjonalnością z jednej strony, z drugiej mistrzostwem potraktowania akcesoriów, w Monachium polskich malarzy mieszkało co najmniej kilkuset, a nie każdy był utalentowanym szczęściarzem. Większość z nich żyła z dnia na dzień; to Wierusz Kowalski, to Brandt dawali im jakieś robótki, przeważnie podmalówki replik własnych obrazów, które mistrzowie później wykańczali podczas jednego seansu i kładli podpis. Czachórski, aczkolwiek okazyjnie towarzyski, w gruncie rzeczy był mizantropem i zdawał sobie sprawę, że pewne formy pomocy mogą upokarzać beneficjenta, a potem z tego wszystkiego tylko złe sny.

Spokój – powtarzał – jest najlepszym dobrem na ziemi.

Portret Władysława Czachórskiego, 1890 rok, źródło: Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa

Portret Władysława Czachórskiego, 1890 rok, źródło: Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa

Władysław Czachórski (1850-1911), „Aktorzy przed Hamletem”, między 1872 a 1875 rokiem, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Czachórski (1850-1911), „Aktorzy przed Hamletem”, między 1872 a 1875 rokiem, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Malował sprawnie, warsztat nie miał przed nim tajemnic, pędzlem stwarzał specjalnie dla widza iluzję obcowania z drogimi tkaninami, z jakich były uszyte kostiumy w stylu rococo, w które artysta przystrajał portretowane damy. Paradoks: musiał malować dużo, niekiedy ponad siły, z powodu kosztów, które ponosił skupując akcesoria salonowe, niezbędne jako części składowe portretów, meble w stylu Ludwika XIV, dywany, kobierca, wreszcie szyte specjalnie dla jego modelek i modeli suknie i kostiumy z najwytworniejszych jedwabiów, nie z podróbek.

Był, jak się okazało, nie tylko budzącym zazdrość nader zręcznym odtwórcą, ale także mistrzem malarskiej materii. W jego – w sensie impasta – mięsiście i soczyście malowanym „Wnętrzu zakrystii – Silentium” uderza nie tylko iluzjonizm osiągany prostymi z pozoru środkami malarza, który wie, w którym miejscu zatrzymać pędzel z jasną farbą, w którym podkreślić umbrą, aby przed zdumionym widzem otworzyć na oścież drzwi do wnętrza, będącego w rzeczywistości tylko płaszczyzną płótna pokrytą farbami. Nie tylko więc ten iluzjonizm, siła sugestii, bez której nie ma dzieła w pełnym tego słowa znaczeniu. Istotne są rozgrywki kolorystyczne: proszę spojrzeć, ile jest rodzajów bieli w tym ciemnym, co rusz mądrze rozświetlanym obrazie. Tu biel jak rozłupany migdał, ówdzie biel jak twaróg, wreszcie biel jak śnieg w lekkim cieniu.

Władysław Czachórski (1850-1911), „Wnętrze zakrystii – Silentium”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Czachórski (1850-1911), „Wnętrze zakrystii – Silentium”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Czachórski (1850-1911), „Czy chcesz różę?”, 1879 rok, źródło: AgraArt

Władysław Czachórski (1850-1911), „Czy chcesz różę?”, 1879 rok, źródło: AgraArt

Inna biel określa błyskiem krągłość cyferblatu, inna, połyskująca, na ozdobnej posrebrzanej klamce, inna jest blikiem na poważnej tablicy nad drzwiami pomieszczenia, gdzie obowiązuje cisza. Cisza, a więc skupienie. Skupienie – w dążności do spokoju. Credo Władysława Czachórskiego.

Ten niewielki obraz, który mógłby zostać potraktowany jako studium fragmentu wnętrza kościoła św. Piotra w Monachium, jest więcej niż pełnym dziełem sztuki. Jeszcze jakaś zgaszona zieleń posadzki, złoto oprawy inkunabułu – i co? I wszystkie te drobne drogocenności tańczą z czerniami, stanowiącymi niejako kanwę tego obrazu, przed którym stajemy jak wryci.

Jak przebiegała edukacja artystyczna Czachórskiego? Zaczęło się od muzyki; w domu szlacheckim podstawy dawał mu ojciec. W lubelskim gimnazjum profesor rysunku i kaligrafii Witold Urbański poznał się na zdolnościach chłopca. Widząc pasję i wyjątkowe postępy rodzice wysłali syna do Warszawy na stancję do znanego malarza klasycysty Rafała Hadziewicza. W warszawskiej Szkole Rysunkowej cały kurs zrobił w półtora roku. Następnie rok w Akademii w Dreźnie, po czym wymarzona Królewska Akademia Sztuk Pięknych w Monachium. Brązowy medal na kursie Anschütza, także brązowy u Otto Seitza, dyrektor Akademii Wilhelm von Kaulbach kupił do swoich zbiorów „Tyrolczyków” Czachórskiego. Opuszczając pracownię Wagnera otrzymał Czachórski mały srebrny medal – już wtedy za niemal żywą martwą naturę – i został przyjęty do najważniejszej w Akademii szkoły kompozycji figuralnej, prowadzonej przez Karola von Piloty’ego. Piloty wraz z żoną, miłośniczką sztuki, raz po raz odwiedzał Czachórskiego, żeby sprawdzać postępy adepta.

Władysław Czachórski (1850-1911), „Damy z klejnotami”, źródło: Desa Unicum

Władysław Czachórski (1850-1911), „Damy z klejnotami”, źródło: Desa Unicum

Władysław Czachórski (1850-1911), „Intymna rozmowa”, źródło: Polswiss Art

Władysław Czachórski (1850-1911), „Intymna rozmowa”, źródło: Polswiss Art

Z bogato ilustrowanego listu artysty do rodziców: Wczoraj byli u nas obydwaj Gierymscy Maksymilian i Aleksander (…), wieczór przeszedł z pożytkiem, ja grałem na cztery ręce z Maksem G[ierymskim], (który gra koncertowo) „Simphonie Tragique” Schuberta, „Eroique” Beethovena i tegoż „Piątą Symfonię” (…) pierwszy to był wieczór muzykalny i nieźle się udał (…) nasi słuchacze byli bardzo zbudowani. Gierymski kupił sobie doskonałe pianino stuttgardskie i w atelier dużo grywa, ma masę nut (…). I ja kiedyś, mając trochę grosza, zafunduję sobie pianino porządne…

Cała wspomniana trójka zajmowała się jednak przede wszystkim malarstwem. Od tamtego czasu Czachórski każdego dnia spędzał osiem godzin przy sztalugach. Pierwszą poważną kompozycją była „Lektura”: zaczytana panna w stroju i otoczeniu współczesnym. Ten niewielki obraz kupił na pniu pan Weber, sekretarz Akademii.

Zaraz potem ukończył, pod okiem Piloty’ego – bo nie pod jego kierunkiem, mistrz bowiem preferował tematykę historyczną – współczesną kompozycję „Wstąpienie do klasztoru”. Płótno okrzyknięto rewelacją Pisze biograf artysty, malarz Henryk Piątkowski: Czachórski, stawiając pierwszy krok swej samodzielności (…) daje w swym dziele subtelny, psychologiczny wątek, ujęty w formę wykwintną dyskretnej kolorystycznej harmonii – daje fragment życiowy, z dużą siłą wypowiedziany, rzecz wprost niezwykłą na owe czasy. No tak, pożegnanie córki z matką na zawsze w chłodnym przedsionku klasztornym tu i teraz – serce widza się ściska nieporównanie bardziej niż podczas obcowania z „Zabójstwem Wallensteina”, płótnem Piloty’ego, inspirowanym historią przed dwóch wieków i w dodatku za pośrednictwem dramatu Schillera. Publiczność najwyraźniej miała dość teatralności w malarstwie.

Władysław Czachórski (1850-1911), „List miłosny”, 1880 rok, źródło: PolswissArt

Władysław Czachórski (1850-1911), „List miłosny”, 1880 rok, źródło: PolswissArt

Władysław Czachórski (1850-1911), „Zaproszenie”, 1896 rok, źródło: Polswiss Art

Władysław Czachórski (1850-1911), „Zaproszenie”, 1896 rok, źródło: Polswiss Art

Do pewnego momentu – a ściślej do dwudziestego piątego roku życia – Czachórski zaskakiwał swoimi nowymi obrazami, Potem już, aż do końca, był, jak to się mówi, „zawsze ten sam”. A wspomnianymi już „Aktorami przed Hamletem” potężnie zaskoczył. Teatr w teatrze, ale bez tej negatywnej teatralności. Duży obraz malował przez trzy lata; jest w tym płótnie tajemnica, są zawarte nie tylko modne dziś kody, ale także ślady żywych, współczesnych mu osób; do samego Hamleta pozował mu, przypominam sobie, polski aktor, do pierwszoplanowej, w prawym rogu, postaci ułomnego błazna – Franciszek Streitt, kolega z monachijskiej Polonii, świetny malarz, uginający się pod ciężarem zamówień plutokracji. Jest godność w garbatym błaźnie; jest także utrwalona na zawsze przez Czachórskiego wspaniałomyślna koleżeńskość Streitta.

Jurorzy niemieccy nie wiedzieli, jak podejść do tego niezwykłego obrazu; trudno im było zaszufladkować intrygujące zjawisko. Dali sobie z tym spokój, płótno pozostało w pracowni artysty, który robił swoje: malował portret za portretem, a był portrecistą sowicie opłacanym. Cztery lata przeminęły szybko i w 1879 roku na II Wystawie Wszechświatowej w Monachium Czachórski wystawił nie tylko nowy obraz, wyznaczający, jak się okaże jego dalszą drogę, mianowicie portret damy pod wymownym tytułem „Czy chcesz różę?”, ale kierowany specjalnym rodzajem intuicji przypomniał i dał powiesić na ścianie właśnie „Aktorów przed Hamletem”. Na portret damy w rokokowym stroju, wprost pachnący i ujmujący, patrzyli wszyscy, a tymczasem zagraniczne jury, złożone z francuskich, hiszpańskich, włoskich i angielskich mistrzów pędzla, przyznało Czachórskiemu, wbrew protestom niemieckich jurorów, za „Aktorów przed Hamletem” medal złoty II klasy.

A żeby było bardziej swojsko, o swoim sukcesie dowiedział się artysta w Lublinie, gdzie wpadł na chwilę ze swojego letniego Grabowczyka. W restauracji sięgnął po drewniany uchwyt na gazetę. Przeczytał i długo nie mógł uwierzyć. Już był za późno, żeby zawrócić i kontynuować to, co tak ambitnie rozpoczął w tematyce Hamletowskiej. Zresztą, po śmierci ojca z braku starań brata o sprawy gospodarcze sam musiał się zająć majątkiem. Podczas gdy w kraju, w Grabowczyku, plony były marne wskutek suszy lub gradobicia, Władysław Czachórski w monachijskiej pracowni musiał malować w dwójnasób kupowane od ręki za olbrzymie pieniądze „Klejnoty”, „Listy miłosne”, „Kwiaciarki”, „Spalone listy”, „Wróżby”, „Damy w atłasowych sukniach” i „Główki” – coraz świetniej malowane piękne kobiety.

Wzbudził zachwyt portretem córki Henryka Sienkiewicza, który powstał w Lugano, gdy jedną z licznych włoskich podróży odbywał z pisarzem, z którym był w zażyłości.

Pamiętnikarze, koledzy i krytycy są zgodni co do tego, że artysta nigdy nie malował replik własnych obrazów. Każde nowe, zawsze starannie wykończone płótno nosiło znamiona absolutnej oryginalności.

Władysław Czachórski (1850-1911), „Bukiet”, źródło: Sotheby’s

Władysław Czachórski (1850-1911), „Bukiet”, źródło: Sotheby’s

Władysław Czachórski (1850-1911), „Główka. Dziewczynka z goździkami”, 1899 rok, źródło: AgraArt

Władysław Czachórski (1850-1911), „Główka. Dziewczynka z goździkami”, 1899 rok, źródło: AgraArt

Podczas jednego z monachijskich rautów z udziałem artystów z kolonii polskiej puszczono w obieg bileciki ze zgadywankami. Jeden z nich dotyczył naszego artysty i (za świadkiem epoki, artystą Marianem Trzebińskim) brzmiał:

 

                                   Choć kobiet nie lubi, kobiety maluje

                                   Choć pieniędzy nie ma – antyki skupuje

                                   Choć nigdzie nie jeździ – na banhofie jada

                                   Choć smakosz znakomity – kuchni nie posiada.

           

Należy się wyjaśnienie w kwestii banhofu. Okolice dworca kolejowego należały wówczas w Monachium do najelegantszych. Restauracja kolejowa była wytworna; malarz był jej stałym gościem i często tam specjalnie dla niego przygotowywano potrawy. Stołował się również w najlepszych hotelach – i stać go było, i chodziło o to, żeby w domu, w pracowni mieć splendid isolation.

Jak się człowiek zamaluje – pisał – kpi sobie z całego świata. Za nic nie oddałbym malarstwa za inną jaką karierę. Honorowy profesor Akademii monachijskiej, przyjaciel księcia regenta Luitpolda, Władysław Czachórski zmarł niespodziewanie w swojej pracowni.

Artysta spoczął w kraju, w grobie rodzinnym w na cmentarzu tuż obok majątku, w  Grabowcu. Zadbała o to bratowa i bratnia dusza Czachórskiego, Jadwiga z Grothusów. Na tym się kończy historia człowieka, lecz trwa życia dzieła. Proszę sobie wyobrazić, że po zaraz po I wojnie światowej wszystkie muzea i galerie rządowe Niemiec i Austrii pozbywały się obrazów polskich artystów. Dzięki temu Polska odkupiła dzieła Matejki, Gierymskiego, Brandta. Ale nie Czachórskiego, ponieważ nie było w ogóle kwestii zdjęcia jego płócien ze ścian.

Władysław Czachórski (1850-1911), „Kwiat młodzieży”, 1889 rok, źródło: Sotheby’s

Władysław Czachórski (1850-1911), „Kwiat młodzieży”, 1889 rok, źródło: Sotheby’s

Władysław Czachórski (1850-1911), „Chwila wytchnienia”, 1890 rok, źródło: Sotheby’s

Władysław Czachórski (1850-1911), „Chwila wytchnienia”, 1890 rok, źródło: Sotheby’s

Źródła:

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>