Odwiedziłem Kazimierza Mikulskiego z początkiem roku 1997, a dziś, po kontakcie ze zdjęciami jego obrazów, mam wrażenie, że to było przedwczoraj. Malarstwo mistrza, którego dojrzałe lata i aktywna starość kojarzą się z krakowskim Kazimierzem, młodnieje w oczach. Jest oryginalne w całym tego słowa znaczeniu.
Zaraz po wizycie, jeszcze na rogu Józefa i Szerokiej, dopisałem w notatniku: Dla tego artysty kobieta jest zjawiskiem, dla którego i warto żyć, i nie warto umierać. Nic z przewrotności, uczciwy fakt. Mikulski, malarz-poeta, czuły strażnik księżycowego światła, zaraz po II wojnie światowej, kiedy nikt nie miał pewności, co będzie dalej, szczęśliwie otworzył pewne drzwi. Postąpił tak, jak postępuje odważny, autentyczny twórca: wszedł i zaraz zamknął za sobą dokładnie te drzwi, bo poznał, że to jest jego świat – i świat tylko dla niego. Później do końca życia wciąż odkrywał nowe miejsca i zakamarki w tych swoich fantastycznych apartamentach, których mury stają się niewidzialne, gdy on, twórca, tak chce.
Kazimierz Mikulski, źródło: wikiart.org
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Goście z tamtej strony”, źródło: DESA Kraków
Jaśniej? Artysta, który odnalazł niepowtarzalna formę, przylegającą do jego duchowego wnętrza, korzysta z jej niuansów, dociera do miejsc, które znalazły się wewnątrz odlewu, są więc niedostępne dla niepowołanych, penetruje je, i w rezultacie czasami robi niespodziankę widzom. I sobie, rzecz jasna, sobie. Jakiż byłby sens uprawiania twórczości ze pełną wiedzą o efekcie finalnym?
Kocham kobietę
Siedzi naprzeciw
Odległa
Pięć słów, wyjętych z wiersza Kazimierza Mikulskiego w 1947 roku, dźwięczy w większości jego obrazów. Nagie panie o idealnych kształtach są jednocześnie tajemnicze, demoniczne i niewinne! Więcej poezji niż perwersji. Perwersja zjawia się na płótnach Mikulskiego dopiero wtedy, gdy damy są już, albo jeszcze, ubrane. Dlaczego? Może dlatego, że wtedy nie bardzo można poznać ich intencje.
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Królowa lata”, 1977 rok, źródło: AgraArt
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Erotyk – stojąca kobieta”, źródło: Desa Unicum
Skąd ta przewrotność? W okresie, kiedy Mikulski malował obrazy monumentalne, połyskliwe i wycyzelowane do ostatniego bliku, powstał obraz „Już po zaręczynach”. Tableau! Masywny „kawał kota” patrzy z dumą i uwielbieniem na najpiękniejszą w malarstwie twarz (?), buzię, głowę kotki, której przepyszna reszta jest aktem kobiecym. W pozornie zwiewnej „Ramie znalezionej na strychu” jest eteryczna twarz kobiety, to wnikająca w labirynt pajęczyn, to znów z pajęczyn wyzwalana. Zza ramienia tej niby słabej istoty – której włosy jednak ufryzowane są w kolce długości szpad – wyłania się głowa kotki z czujnym okiem.
W ostatnim – co się okaże – roku życia zrezygnował z cyzelowania. Malował na mniejszym formatach, zdaje się, szybciej. Oddawał, by tak rzec, chwilę, a tej chwili towarzyszyła świetlistość. Jeżeli powierzchnia ostatnich obrazów była bardziej matowa niż dotychczas, dukt pędzle szerszy, a faktura płócien stawała się miejscami wręcz szorstka, to dlatego, że chciał tego twórca – nikt inny. A może jednak…?
Tajemnica zatacza coraz szersze kręgi, a fakty dotyczące życiorysu są proste. Krakowianin Kazimierz Mikulski (1918–1998) studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pod kierunkiem malarza ciszy, martwych natur ogrzanych dyskretną obecnością człowieka, Pawła Dadleza, zmarłego w tajemniczych okolicznościach na drodze do niepodległości Rzeczypospolitej, i najznakomitszego polskiego karykaturzysty Kazimierza Sichulskiego. W czasie okupacji, kiedy Akademię przekształcono na Staatliche Kunstgewerbeschule Krakau , kończył tam studia, jak wielu polskich artystów jego pokolenia, pod kierunkiem Fryderyka Pautscha. Występował w konspiracyjnym teatrze Tadeusza Kantora. Po wojnie w Studiu Dramatycznym przy Starym Teatrze nauczył się sztuki aktorskiej, grywał w Teatrze Cricot 2 Tadeusza Kantora, był zresztą jego współtwórcą, do czego wrócimy.
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Abstrakcja”, lata 40.-50. XX wieku, źródło: Desa Unicum
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Projekt scenografii do przedstawienia <Latarnia>”, 1954 rok, Desa Unicum
Nie mógł nie znać artysty Kraków i młodzi widzowie z całej Polski – maski bowiem i lalki projektu Kazimierza Mikulskiego stały się znakiem rozpoznawczym krakowskiego, sławnego w świecie Państwowego Teatru Lalki i Maski „Groteska”. Lalki Mikulskiego, dowcipne, liryczne, a przede wszystkim niepowtarzalne, stanowiły artystyczny Trade Mark, dziś mówi się o tym czymś, co jest nieusuwalną pieczęcią talentu: marka osobista. W 1948-1979, w latach pracy scenografa i kierownika plastycznego reżyserował, pisał – także dla sceny. „Ferdynand Wspaniały” Ludwika Jerzego Kerna miał dwóch ojców (jakkolwiek dzisiaj to zabrzmi). Drugim ojcem był Kazimierz Mikulski, który nadał kształt plastyczny Kernowemu mądremu i wytwornemu psu. Serial animowany „Ferdynand Wspaniały” był ożywioną wizją plastyczną artysty, który jak nikt inny uczłowieczał zwierzęta.
Po spotkaniu z artystą i jego żoną w kazimierskiej pracowni, będącej również mieszkaniem, pozwoliłem sobie na refleksję na temat wielkiej tajemnicy. – Jak to się stało – pytałem – że mistrz, bliski osiemdziesiątki, poważny mężczyzna, zachował wrażliwość dwudziestopięcioletniego kochanka – i jego tkliwość? Jak to jest, że jego obrazy i wiersze, zebrane z całego dotychczasowego dorobku, można oglądać i czytać z przysłoniętymi datami? Wszystkie świeże.
Właśnie. Jak to się stało. Wtedy, w 1997, rok przed śmiercią artysty, już diametralnie zmieniły się czasy. Miasto inaczej niż w latach 60. XX w. przyjmowało blask księżyca, poznikały przedmieścia z fryzjerem, który wie wszystko, już nie było ponętnej pani aptekarzowej… Czyżby to, co tak piękne i niepowtarzalne, Kazimierz Mikulski robił z resztek?
Z jakich resztek? Jego zasoby były niezbadane i leżały za prywatnymi drzwiami wyobraźni, w miejscach niedostępnych dla innych. Artysta stawał się czarodziejem od momentu zamknięcia za sobą tych drzwi. Żeby jednak nie pozostać takim sobie czarodziejem na własny użytek, do tego jest niezbędna odwaga.
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Pies i strażnik” projekt do „Ferdynanda Wspaniałego”, źródło: DESA Kraków
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Deszcz” projekt do „Ferdynanda Wspaniałego”, źródło: DESA Kraków
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Dziewczyna i pies” projekt do „Ferdynanda Wspaniałego”, źródło: DESA Kraków
Odwaga. Nie poddać się, to znaczy wyjść z siebie, kiedy wszystko wokół krzyczy, żeby się przyłączyć. Ktoś, kto jest odporny na instynkt stadny, wie, ze ciepło ogrzewające w tłumie jest zdradliwe. Fałszywe w każdym razie i krótkotrwałe. W latach 50. XX w., między młotem socrealizmu a kowadłem koloryzmu – gdy mógł malować, ale nie mógł wystawiać – Mikulski znalazł solidny azyl w teatrze „Groteska”. Tam nie było szlabanu dla jego artystycznej inwencji. Masy młodych i najmłodszych widzów przyjęły z entuzjazmem scenografię i lalki artysty nie z tego świata. Inne było tworzywo, forma trójwymiarowa plus kolorowe światła – a czy słowo, muzyka i ruch były dodatkiem do wizji malarza, czy akurat odwrotnie? Nie mnie dociekać. Jeżeli jednak Mikulski był w teatrze ekspresjonistą, i to niekiedy drapieżnym, to w malarstwie jawi się jako najsubtelniejszy poeta liryczny.
„Nocna próba” – konsekwentne formalnie i dosyć jasne w intencjach dzieło Mikulskiego. Dziewczyna ma na sobie tylko pończochy, ale nie jest kokotą, a na dach sobie wyszła po prostu we śnie. Nigdy się nie dowiemy, czy to jej sen, czy sen malarza. Malarz namalował – reszty nie dopowie. Pięknie rozhuśta się wyobraźnia, gdy wreszcie przestaniemy dociekać.
A proces twórczy? Nic z kanonów. Uczciwe malowanie, jak Delvaux, jak Magritte, może Balthus; żadnego bezmiaru posadzki, po której można hulać ze sztalugą. Pracownia wyglądała raczej jak biblioteka. Na środku lalkowy koń – zabawka, rekwizyt, oczywiście projektu naszego mistrza.
Kazimierz Mikulski (1918-1998),, „Nagość odkryta”, lata 80. XX wieku, źródło: Connaisseur Kraków
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Nocna cisza”, lata 80. XX wieku, źródło: Connaisseur Kraków
Jak na artystę dziwny – nie lubił się rozstawać z własnymi obrazami. Może należał do tej garstki twórców, którzy tym różnią się od rzemieślników, że nie wszystko, co robią, mają na sprzedaż. Podczas rozmowy, siedząc twarzą w twarz z Kazimierzem Mikulskim, w pewnej chwili pomyślałem, że może autentyczny artysta ma pewność, że obrazy, które ten jakiś duch z nim wspólnie maluje, pozwalają zatrzymać czas. Kiedy wyszedłem w kazimierską noc, zdałem sobie sprawę, ze nad takimi tajemnicami może nie trzeba się zastanawiać. Ten, którego odwiedziłem, jest wolnym człowiekiem i kropka. W obliczu bezwzględnej oryginalności płócien Mikulskiego wypadają z rąk krytyków instrumenty poznawcza. Pewnie również dlatego, że autor dzieł nie jest wyłącznie malarzem. Wielość talentów magicznie potęguje siłę sugestii dzieła, podobnie jak u Witkacego, Schulza, Tytusa Czyżewskiego, Victora Hugo…
„Kurka wodna” Witkacego w inscenizacji Tadeusza Kantora na scenie Teatru Cricot 2. W pewnym momencie w piwnicy Krzysztoforów jakaś nieziemska, ale dobra siła wprawiła gęsty tłum widzów w taki zachwyt, że wszystkie twarze stężały. To zza kulis wyłaniał się w zadziwiająco somnambulicznym, powolnym tańcu mocny, krępy mężczyzna w wielką trąbą. Jego twarz z oczami zwróconymi na inny świat mówiła więcej niż wszyscy zgromadzeni mówili potem w antrakcie. A tym wykonawcą roli Ewadera był artysta malarz, poeta i dramaturg Kazimierz Mikulski, aktor Teatru Cricot 2, członek II Grupy Krakowskiej. Takim go zobaczyłem przed półwieczem – i to jest jeden z najdonioślejszych momentów w moim życiu.
A ćwierć wieku temu, po wizycie w pracowni tego wielkiego artysty w krakowskiej dzielnicy, wówczas jeszcze o największym stężeniu duchów, coś mnie zmusiło, żebym sobie po drodze ułożył prostą piosenkę ze słowami:
Na Kazimierzu mistrz Kazimierz
czaruje kwiaty polne – w zimie.
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Koci kapelusz”, 1995 rok, źródło: DESA Kraków
Kazimierz Mikulski (1918-1998), „Panna młoda”, 1958 rok, źródło: Desa Unicum
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>