Mroźna noc z 28 na 29 stycznia 1941 roku. W getcie łódzkim, w izbie, w której woda w dzbanku i miednicy zamarzła na lód, umiera z głodu i wyczerpania siedemdziesięciodziewięcioletni mężczyzna. Nazywa się Maurycy Trębacz, jest twórcą kilkuset obrazów, w tym słynnej na cały świat, często reprodukowanej „Rekonwalescentki”, za którą otrzymał brązowy medal na Światowej Wystawie w Paryżu. Doskonały rysunek i godna mistrza oszczędność środków malarskich to tylko część sposobów, którymi w tym realistycznym przedstawieniu rodzajowym młody artysta wydobył i nastrój, i psychologię. Dziewczyna w pościeli, bo jeszcze za dnia nie opuszcza łóżka, czyta zaadresowaną do niej korespondencję miłosną, która szybciej niż flaszka z medykamentem na nocnym stoliku pozwoli jej skończyć z chorobą.

Zanim autor „Samarytanina”, obrazu olejnego nagrodzonego złotym medalem w San Francisco, został wraz z rodziną zawleczony przez Niemców do getta, był od kilku lat przedwojennych nękany nakazami eksmisji za niepłacenie czynszu. Czy wiodło mu się aż tak źle? A jeśli tak, to dlaczego? Żona, Pola, dużo młodsza od niego, została zmuszona okolicznościami do chwytania się najcięższych robót dorywczych, żeby starczało bodaj na pożywienie. Od kilku lat bowiem dziwnie się nie sprzedawały obrazy męża, choć starszego, to jednak wciąż czynnego artysty. Syn Bronisław był za mały na podjęcie pracy. Została zbyta milczeniem Zofia, córka Trębaczów, gdy zwróciła się do łódzkiego magistratu o przydzielenie jej wakującej posady stenotypistki.

Fotografia portretowa Maurycego Trębacza, źródło: NAC

Fotografia portretowa Maurycego Trębacza, źródło: NAC

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Rekonwalescentka”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Rekonwalescentka”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Miłosierny Samarytanin”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Miłosierny Samarytanin”, źródło: Baedeker Łódzki

Ponury zbieg okoliczności, jeden za drugim, utrwalał sytuację bez wyjścia. Grono polskich malarzy, zasmuconych pogłębiającym się ubóstwem kolegi, wystąpiło z prośbą do prezydenta Mościckiego o zapomogę dla Trębacza, autora „Jankla Cymbalisty” [oryginalna odmiana imienia w tytule obrazu], a także twórcy jednego z najznakomitszych spośród imaginacyjnych portretów Adama Mickiewicza, przesyconego prawdą psychologiczną. Prośba pozostała bez odpowiedzi!

Gdzie te czasy, kiedy urodzony w Warszawie Maurycy Trębacz (1861–1941), od szesnastego roku życia kształcący się na artystę w warszawskiej Klasie Rysunkowej Gersona i Kamińskiego, pod dwóch latach dzięki wybitnym postępom otrzymał dzięki wstawiennictwu wybitnego portrecisty Leopolda Horowitza stypendium Stanisława Rotwanda na dalszą naukę u samego Matejki w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie! Młody twórca dobrze zauważonego i odważnie zakomponowanego „Miłosiernego Samarytanina”, przez rok – do 1890 – uzupełniał studia w Accademie Colarosi w Paryżu, tam właśnie namalował wspomnianą „Rekonwalescentkę”. On i jego dobry kolega, niebawem wybitny malarz Samuel Hirszenberg, wspólnie spędzali w Luwrze godziny wolne od studiów. W precyzji rysunku i brawurowej urodzie duktu pędzla ci artyści są do siebie podobni.

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Koncert Jankiela”, źródło: Desa Unicum

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Koncert Jankiela”, źródło: Desa Unicum

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Starzec z drewnianą laską”, źródło: Desa Unicum

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Starzec z drewnianą laską”, źródło: Desa Unicum

Wspólnie potem studiowali w Akademii Monachijskiej. Trębacz, w klasie Sandora Wagnera, już w 1884 otrzymał wielki srebrny medal za studium męskiego aktu leżącego, zatytułowane „Z martyrologii”, szczęście uśmiechnęło się szerzej dwa lata później, gdy protektorem artysty został sekretarz ambasadora Austro-Węgier, polski arystokrata, hrabia Wawrzyniec Stanisław Bonawentura Benzelstjerna Engeström. Na wystawie we Lwowie w 1894 roku Trębacz otrzymał brązowym medal za „Smętne myśli”, w którym realizm przedstawienia łączy się z symbolizmem wymowy. Malarz przy sztaludze, w akcie tworzenia, tylko na pozór bezradny, bliski rozpaczy, w istocie wyłapuje wizję z powietrza, przesyconego farbami, spoiwami i werniksem. Czy w takiej postaci zdoła ją przenieść na płótno?

W tym samym roku jego obraz „Miłosierny Samarytanin” został uhonorowany złotym medalem w Chicago. Wiadomość o tym zastała laureatusa w Egipcie, gdzie właśnie przebywał z Hirszenbergiem. Do roku 1909, kiedy Łódź wydała mu się miastem dobrym do życia, mieszkał na przemian w Warszawie i Monachium, okresowo we Lwowie i w Drohobyczu. Dał się poznać jako doskonały portrecista. W miastach, w których przebywał, pozostawił wiele portretów malowanych na zamówienie. Zmysł obserwacyjny, raczej sprzyjanie modelowi niż narażanie go na ofiarę karykatury, wreszcie to, co najważniejsze, wywoływanie wrażenia, jakby osoba sportretowana chciała coś powiedzieć do widza, czyli coś więcej niż sugestywność bez silenia się na iluzjonizm – wszystko to, co najlepsze w obrazach Maurycego Trębacza, zjednywało mu klientelę z kręgów zamożnego mieszczaństwa. Portrety damskie, buduarowe i męskie, trudne, ale znakomicie przezeń realizowane, na poły prywatne, na poły oficjalne, zapewniały mu wziętość, a co za tym idzie, spore dochody. Wielu amatorów jego portretów mieszkało w Łodzi. Czy ta nęcąca Łódź – do której raz po raz zajeżdżał między wystawami w warszawskiej Zachęcie i w krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych – okazała się dobrym wyborem?

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Argumenty uczonych”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Argumenty uczonych”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Widok z Kazimierza Dolnego”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Widok z Kazimierza Dolnego”, źródło: Baedeker Łódzki

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Smętne myśli”, 1892 rok, obraz zaginiony, źródło: Wydział Restytucji Dóbr Kultury

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Smętne myśli”, 1892 rok, obraz zaginiony, źródło: Wydział Restytucji Dóbr Kultury

W Łodzi, gdzie twórca obrazu „Ubodzy”, wystawionego z sukcesem w Warszawie w salonie Krywulta, zainstalował się w 1911, zmieniał mieszkania (nie na lepsze), aż do wybuchu II wojny światowej zamieszczał w prasie inseraty, że skutecznie naucza rysunku i malarstwa, ograniczał się do malowania obrazów chodliwych, przeważnie efektownych kolorystycznie martwych natur z kwiatami i owocami, na których przedmioty były malowane doskonale, natomiast cała reszta, czyli zarówno tło, jak i przede wszystkim kompozycja – bez finezji. To nie dla sztuki – można się domyślić – lecz dla klienta. Wygląda na to, że marnował się wielki talent. Wyrobnicze traktowanie twórczości, odnawianie obrazów, ram, a także dekoracje prywatnych mieszkań wykonywane przez twórcę wedut i pejzaży miejskich parków, (w których imponowała doskonała technika malarska i pewność szerokich pociągnięć pędzla, wydobywających poprzez świetlistość prawdę kształtu), doprowadziło do drastycznych sytuacji. Wróćmy może do zdarzeń poprzedzających decyzję artysty o definitywnym opuszczeniu rodzinnej Warszawy. Oto już w roku 1902 „Kurier Warszawski” niespodzianie i nad wyraz złośliwie odsądził od jakiejkolwiek wartości wystawione właśnie obrazy Trębacza. A choć grono kolegów wyraziło z tego powodu ubolewanie i opowiedziało się solidarnie po stronie artysty, nie ogłosiło tego w prasie. Tylko do adresata dotarł prywatny liścik z podpisami. Maurycy Trębacz wkleił sobie do albumu ten świstek.

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Portret dziewczynki w czerwonym berecie”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Portret dziewczynki w czerwonym berecie”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Wiejska dziewczyna”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Wiejska dziewczyna”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Osiedlenie się w Łodzi nie przerwało pasma niepowodzeń. Echa warszawskiej nagonki prasowej sprawiły, że Trębacz znalazł się na celowniku pseudokrytyków. Zwolennicy moderny zarzucali mu słodki sentymentalizm, tymczasem bogaci przemysłowcy pochodzenia, tak jak on, żydowskiego, na których liczył jako na głównych odbiorców, a nawet mecenasów, właśnie wtedy, gdy zaczął mu się palić grunt pod nogami, odsunęli się od jego obrazów. Jakie mogły być powody nagłego braku zainteresowania, wręcz niechęci? Nie wiem, zapewne złożone. Jednym z nich mógł być efekt przyśpieszonej asymilacji. Znamienny fakt przytoczył w roku 1903 Andrzej Marek (Marek Arnstein) w czasopiśmie „Izraelita”: oto zamożny przedstawiciel łódzkiej burżuazji zakupił u żydowskiego malarza obraz pt. „Żydowski handlarz”, niebawem jednak zwrócił nabytek, tłumacząc się, że jego zona nie chce, by w jaj salonie wisiał obraz żydowskiego artysty…

Trębacz, znakomity rysownik i wykwintny kolorysta, czuł świetnie formę, przestrzenność nie stanowiła dlań problemu, miał więc szansę utrzymywać rodzinę z rzeźbiarstwa. Podczas przygotowywania warsztatu rzeźbiarskiego gromadząc potrzebne materiały skorzystał z taksówki – katastrofa, nie dość, że na długo wyłączyła go z czynnego życia, to skutkowała uszkodzeniem kręgosłupa i czaszki; o karierze rzeźbiarza trzeba było zapomnieć. Zdołał jednak urządzić na pięćdziesięciolecie twórczości dużą wystawę malarstwa. W tym samym jubileuszowym i nieszczęśliwym 1932 roku, w gorsecie ortopedycznym i cierpiący na zawroty głowy, liczył na Nagrodę Miasta Łodzi. Przegrał z Władysławem Strzemińskim. Na otarcie łez otrzymał stałą dożywotnią zapomogę, 125 zł wypłacane każdego miesiąca; kwota była równa średniej pensji nauczyciela.

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Martwa natura z różami i owocami”, źródło: Agra-Art

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Martwa natura z różami i owocami”, źródło: Agra-Art

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Widok z mego okna”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Widok z mego okna”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Martwa natura z piwoniami”, źródło: Agra-Art

Maurycy Trębacz (1861-1941), „Martwa natura z piwoniami”, źródło: Agra-Art

Mimo wszystko w końcu nie udało mu się utrzymać pracowni, w której dotychczas udzielał lekcji. Po kolejnej awanturze eksmisyjnej – nagłaśnianej i w rezultacie zażegnanej – Trębacz, któremu właściwie związano ręce na skutek podanego drukiem płatnego donosu w formie zjadliwej i niesprawiedliwej „recenzji” najętego pismaka, mógł tylko wspominać dawne chwile, kiedy w Krakowie wystawiał wspólnie ze Stanisławem Wyspiańskim… i z Wassilym Kandinskim! Ciosem musiało być w roku 1933 tyleż absurdalne, ile okrutne żądanie związku malarzy, by zdał egzamin z malarstwa ten sam Maurycy Trębacz, który studiował m.in. w Monachium i Paryżu! Komuś musiało zależeć szczególne na wymazywaniu artysty.

W czasie II wojny światowej, już bez zapomogi, zabrał ze sobą do getta album ze świadectwami chwały Maurycego Trębacza z przełomu wieków. Album, dziś w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce, zamyka przepełniona tragizmem i naznaczona nieszczęściem fotografia, autorstwa Grossmana, wykonana w getcie. Stary, śmiertelnie chory malarz, które wie, że tu, na ziemi, nie będzie miał już nic, spogląda z łóżka w obiektyw szeroko otwartymi oczami.

Maurycy Trębacz na wystawie swoich prac, źródło: NAC

Maurycy Trębacz na wystawie swoich prac, źródło: NAC

Źródła:

  • Bedeker łódzki, Maurycy Trębacz – Artysta, który wybrał Łódź. 22 I 2018 r. (dostęp 20 maja 2023)
  • Monika Osiej, Maurycy Trębacz – zapomniany malarz żydowski w „Cenne, bezcenne”, 1999 r. (dostęp 1 maja 2023)
  • Renata Piątkowska / Agnieszka Waszkiewicz, Maurycy Trębacz 1861–1941), Wystawa monograficzna Katalog dzieł istniejących i zaginionych. Żydowski Instytut Historyczny w Polsce / Muzeum Historii Miasta Łodzi, Warszawa 1993
  • Halina Stępień / Maria Liczbińska, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828-1914. Materiały źródłowe, Warszawa 1994
  • Andrzej Kempa / Marek Szukalak: Żydzi dawnej Łodzi. Słownik biograficzny Żydów łódzkich oraz z Łodzią związanych, tom 1, Łódź 2001
  • Jacek Strzałkowski, Słownik artystów łódzkich. Malarze, graficy, rzeźbiarze i rzemieślnicy, Łódź 2005
  • Irmina Gadowska, Żydowscy malarze w Łodzi w latach 1880–1919, Warszawa 2010

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>