Sławomir Mrożek pisał w katalogu wystawy Hilarego Krzysztofiaka w Düsseldorfie:

Nie wiem, czy zawsze tak było, ale w dzisiejszym świecie ten, kto uprawia sztukę, niekoniecznie musi być artystą. Znane są nawet wypadki, że nie-artysta za artystę uchodzi i dochodzi do wielkich zaszczytów. (…) Hilary jest artystą. Możecie mi wierzyć, jak wolno Wam nie wierzyć, że ja jestem artystą. Ale ja Wam daję słowo honoru.

Działo się to w roku 1969, gdy minął właśnie rok od dnia, w którym Hilary Krzysztofiak (1926–1978) opuścił na zawsze Polskę. Musiał to zrobić, żeby ocalić swoją niezależność. Mógłby tę niezależność hołubić, trzymać ją w sobie, miał przecież w kraju wyrobioną markę, pracownię i środki do życia. Nigdy wcześniej nie szedł jednak w ordynku. Z traumą przeżyć wojennych, osierocony w piętnastym roku życia, znajdujący oparcie nie tylko w sztuce, lecz także w ludziach pokrewnych duchowo, po perypetiach odstąpił od dyplomu w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych [wówczas Plastycznych] i wyjechał w nieznane, to znaczy do Szklarskiej Poręby, żeby tam jako niezależny malarz tworzyć w wyjednanym od władz miejskich, zagrzybionym lokalu. I tak jak wtedy, podczas pracy nad dyplomem, którym miał być w tamtej dobie socrealizmu duży obraz „Waryński przed sądem”, nie zgodził się na uwagi asystentów i sugestie prowadzącego profesora, nie zamierzając malować cudzej wizji, tak po Marcu’68 nie zgodzi się na życie w kraju, w którym pod dyktando polityków dzieli się ludzi i wydaje się paszporty w jedną stronę. Zaduchu 1968 roku już nie zniósł – pisałem kiedyś.

Hilary Krzysztofiak w wieżowcu na warszawskiej Tamce, lata 60. XX wieku, źródło: archiwum żony artysty

Hilary Krzysztofiak w wieżowcu na warszawskiej Tamce, lata 60. XX wieku, źródło: archiwum żony artysty

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Brązowy kwiat”, 1977 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Brązowy kwiat”, 1977 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Stworzenie świata”, 1976 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Stworzenie świata”, 1976 rok, źródło: Desa Unicum

Był przede wszystkim malarzem i scenografem teatralnym, zajmował się także grafiką prasową, i w kraju to zajęcie bywało jego stałym źródłem utrzymania. Urodził się w Szopienicach, które wtedy, w 1926, nie było jeszcze dzielnicą Katowic. Ojciec, Jan, pół-Argentyńczyk, żołnierz Legionów Piłsudskiego, odszedł, gdy Hilary i jego brat byli małymi dziećmi; wrócił do Argentyny. Przyszły artysta odziedziczył po nim nieco egzotyczną urodę, dla której w szkole był nazywany Żydem. Żydem natomiast był ojczym chłopca; w czasie II wojny światowej matka, Maria z Helwigów, została aresztowana przez Niemców za „hańbienie rasy” i stracona w 1942 w KL Auschwitz. Osieroconym osiemnastolatkiem zaopiekował się ślusarz Emil Marcol; sam utalentowany, udzielał chłopcu lekcji rysunku i malarstwa. W Szopienicach w czasie okupacji trzymali sztamę i kultywowali zasady przyjaźni i lojalności młodzieńcy z konspiracyjnej Budki Kanolda, bez wyjątku potomkowie powstańców Śląskich; ważne rolę w tej grupie odgrywali właśnie Hilary Krzysztofiak i Kazimierz Kutz, późniejszy reżyser, od którego po latach wspólnej pracy dowiedziałem się o Hilarym i o aurze tamtych czasów.

Na jakich fundamentach była budowana postawa artystyczna i życiowa Hilarego Krzysztofiaka, dowiemy się z jego notatek, będących dopełnieniem twórczości plastycznej, nie zawsze jednorodnej formalnie. Pisze więc twórca:

Mój przyjaciel, który jest pisarzem, powiedział mi: – Wiesz, napisałem pierwszy rozdział mojej nowej książki tak, aby się przekonać, że potrafię pisać «zrozumiałym» językiem, pisać «pięknie»… cóż, kiedy zdradziłem siebie!.

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Anatomia czerwonego pnia”, 1973 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Anatomia czerwonego pnia”, 1973 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Bez tytułu”, 1966 rok, źródło: Rempex

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Bez tytułu”, 1966 rok, źródło: Rempex

On sam był najdalszy od beznadziejnego serwilizmu. Malując własne „Kosmiczne anteny”, był zajęty wyłącznie aktem tworzenia, kolejną próbą wydobycia to sennych wizji, to powidoków. Dbając o ich prawdę, pozostawiał na płótnie, na płycie pilśniowej, autentyczny wyraz. Forma, jedyna w swoim rodzaju, zawierała nie tylko malarskie smaczki, którymi mógłby się zachwycić ten czy ów piewca polskiej odmiany koloryzmu, lecz także zgrzyty, jak gdyby wyrwane z innego obrazu, elementy modelunku w obrębie kolorytu lokalnego!

Ta sztuka niepokoi, a bywa, że i mąci nasze potoczne oczekiwania stawiane malarstwu – potwierdzając to spostrzeżenie napisała znawczyni i historyk sztuki Danuta Wróblewska. I w innym miejscu, gdy podkreślała poczucie wolności Hilarego (artysta zamieni imię na nazwisko z chwilą uzyskania obywatelstwa amerykańskiego): Jego malarstwo także było wolne. Traktował je zachłannie, dawał w nim siebie w pełni. (…) Obrazy Hilarego oddychają przestrzenią, a przedmioty w nim panujące – papiery, wstęgi, mechanizmy i latawce – zyskują wyrazistszy byt. W tym świecie wyobrażeń nie ma ludzkiego gospodarza, ale uderza ład wskazujący na wyższą, transcendentną przyczynę.

Wciągał widzów w świat swoich wizji, żywych, głębokich, przestrzennych, nie kryjąc, że namalowane kompozycje i narzucające się znaczenia wywodzą się w sensie formalnym z wycinków białego, rozmaicie oświetlanego papieru, z papieru zgniecionego ręką nerwusa lub niedoszłego samobójcy. Czystość modelunku, precyzja form, wreszcie intensywność kolorów kazały Józefowi Czapskiemu, sprzyjającemu artyście, szukać powinowactw twórczości Hilarego z surrealizmem Maxa Ernsta i Salvadora Dalí. Pisząc o formach abstrakcyjnych, jakby wyrastających z lasów tropikalnych w obrazach polskiego artysty, zauroczony, mądry przecież Czapski zdawał się tracić czujność i zapominał, że Hilary wprawdzie przedstawia, ale nie opowiada, tak jak opowiadają surrealiści narracyjni, robiący wiele, by nadać urodziwy powab ilustracjom najstraszniejszych snów. Wnikliwy krytyk, sam malarz, w końcu sam zauważa, że należy zastosować inne kryteria do zbadania i określenia istoty fenomenu artysty.

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Kompozycja”, 1967 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Kompozycja”, 1967 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Słoneczniki”, 1956 rok, źródło: Rempex

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Słoneczniki”, 1956 rok, źródło: Rempex

Zrobiwszy przegląd powinowactw malarskich Krzysztofiaka, od Magritte’a, idąc w głąb, do Boecklina, Józef Czapski zatrzymuje się nagle, pozytywnie oszołomiony odważną kolorystyką i tajemnicami formy: Ten kolor – pisze – jest u niego nieraz gwałtowny aż do egzasperacji, nie zawsze zwycięski, czasem staje się jak gdyby krzykiem wypadającym z malarstwa, ale bo też każde nowe płótno jest próbą stworzenia nowej harmonii form i kolorów, a artysta prowadzi ja z uporem i odwagą zawsze do końca, do skraju swego eksperymentu. Ale ogromna większość tych obrazów ma zadziwiającą pełnię i jakże nieraz wielką delikatność gry.

Echo niesie mistrzowskie słowa Czapskiego. Powrócę jednak jeszcze do ludzkich losów. Artysta opuścił Warszawę, jak sam pisał, w okresie najgorszego socrealizmu. Podczas dzielenia czasu na malarstwo i prace dorywcze w Szklarskiej Porębie zetknął się z Konradem Swinarskim, późniejszym wielkim reżyserem, i malarzem Klaudiuszem Jędrysikiem. Wraz z młodymi artystami z Katowic, siostrami Broll, Marią Obrembą (późniejszą żoną Sławomira Mrożka) założyli grupę ST-53. Skrót nazwy wskazywał na to, że Katowice w roku 1953 przemianowano na Stalinogród, czy była to tarcza dla jedenastu artystów, którzy manifestacyjnie przeciwstawiali się dominacji realizmu socjalistycznego? Wystawiali w mieszkaniach prywatnych jako grupa, nie podpisując swych prac.

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Anatomia Venus”, 1970 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Anatomia Venus”, 1970 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Chmura z zielonym akcentem”, 1977 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Chmura z zielonym akcentem”, 1977 rok, źródło: Desa Unicum

Krzysztofiak znalazł się na powrót w Warszawie, odnowił przyjaźń z Mironem Białoszewskim i Lechem Emfazym Stefańskim, zamieszkał z nim w słynnym potem w literaturze mieszkaniu przy Tarczyńskiej. Na sławną odwilżową wystawę w Arsenale w 1955 roku dał martwą naturę zwaną odtąd „Szczęką”. Siła wyrazu płótna przedstawiającego ekspresyjnie narysowaną, skomponowaną i namalowaną szczękę bydlęcą nie wyrażała niczego poza tym, a jednak zagrała na tej wielkiej wystawie – sugestywna, wzbudziła potężne emocje. Artysta pracował jako redaktor graficzny w „Nowej Kulturze”, piśmie młodych twórców i intelektualistów. Redakcja odstąpiła mu na pracownię pokój na 17. piętrze właśnie oddanego do użytku Pałacu Kultury i Nauki. Bywało, że nocami tylko to jego okno PKIN było rozświetlone. Wystawiał z grupą ST-53 w prestiżowej galerii Krzywe Koło. W 1958, w tych czasach, które dawały coraz mniejszą nadzieję swobody, poznał przyszłą żonę, dziennikarkę Krystynę Miłotworską. Po likwidacji przez władze „Nowej Kultury” pozostał oficjalnie bez mieszkania, dopiero w 1959 wprowadził się na krótko do pracowni przy zetemesowskiej „Walce Młodych” przy ul. Smolnej, gdzie czuwał nad stroną graficzną pisma. W 1960 otrzymał zgodę na użytkowanie piwnicy przy ul. Mickiewicza, gdzie żył i pracował do 1965. W tamtych latach trwała jego przygoda z „Ruchem Muzycznym” (i przedłuży się ona do półrocza pobytu artysty poza Polską!). To, że projektował coraz bardziej kolorowe okładki, nie wszystkim w redakcji się podobało, ale właśnie kolor i plastyczna intryga stało się niebawem wyraźnym sygnałem dla inteligencji nie tylko branży i przeto pismo mogło powiększyć nakład.

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Totem nr 11”, źródło: Rempex

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Totem nr 11”, źródło: Rempex

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Totem nr 15”, źródło: Rempex

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Totem nr 15”, źródło: Rempex

Miało być inaczej, ale nie mogło. Uznanemu artyście w roku 1965 przydzielono pracownię na Żoliborzu, w gmachu przy placu Wilsona nad kinem Wisła. Bez większych problemów podróżował na Zachód, miał wystawy w Paryżu. Na wystawę w Holandii wyjechał w paskudnym roku 1968, stamtąd wyjechał do Kolonii, i nie jest do końca pewne, czy nie zamierzał wrócić do kraju. Na wieść jednak, że żona Hilarego, Krystyna Miłotworska, podjęła pracę w Radiu Wolna Europa, SB zaplombowało pracownię. Warszawski oddział ZPAP nie wyraził zainteresowania pracami i sprzętami artysty, przeto czyszcząc lokal wyniesiono wszystko do pomieszczeń pralni. Większość prac uległa zniszczeniu i „rozproszeniu”. Hilary tymczasem, pomieszkując z żoną w Monachium, wystawiał w Lozannie, podróżował do Stanów Zjednoczonych, wystąpił o obywatelstwo amerykańskie. Tymczasem pod koniec 1972 władze Monachium przydzieliły artyście mieszkanie z pracownią przy Riesstrasse, na terenach byłego miasteczka olimpijskiego.

Podróżował na Korsykę, przywiózł stamtąd nowe obrazy. Laureat prestiżowej Nagrody Fundacji im. Alfreda Jurzykowskiego za całokształt twórczości, otrzymał wraz z żoną obywatelstwo amerykańskie. Odnosił sukcesy w Niemczech, a niebawem w Stanach Zjednoczonych. Wystawa za wystawą. W Europie Zachodniej i za oceanem kupowano jego obrazy. Był osobistością w polskich środowiskach emigracyjnych. O artyście, cenionym w kręgu paryskiej „Kultury”, pisali poza Czapskim Włodzimierz Odojewski, Tadeusz Nowakowski, Roman Palester.

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Ptak”, 1966 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Ptak”, 1966 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Pomarańczowy magnes”, 1976 rok, źródło: Desa Unicum

Hilary Krzysztofiak (1926-1979), „Pomarańczowy magnes”, 1976 rok, źródło: Desa Unicum

Opuścił Europę w 1978, na długie spłaty kupił dom w Falls Church w Virginii. 30 września 1979 zmarł powalony atakami serca, jednym po drugim.

Na pogrzebie przemawiał m.in. Henryk Grynberg:

Zaszczyt to być przyjacielem tak znakomitego artysty i szczęście to znać osobiście człowieka o tak dobrym, uczciwym i łagodnym sercu jak Hilary. Takie szczęście nie może trwać. Takie serce jak Hilarego za wiele odczuwa, aby mogło go starczyć na długo… Jego ostatnia seria portretowa «Milionerki z Florydy» to cudowny rozbłysk talentu, jak płomień, który podrywa się w pełnym blasku nim zgaśnie.

Przez dwadzieścia lat od wyjazdu artysty był w PRL zapis na Hilarego. Jak widać, na szczęście nie sposób do cna wydrapać znaki autentycznych wartości.

Hilary Krzysztofiak w pracowni przy ul. Mickiewicza w Warszawie, fot. Andrzej Zborski

Hilary Krzysztofiak w pracowni przy ul. Mickiewicza w Warszawie, fot. Andrzej Zborski

Źródła:

  • Agata Soczyńska Przesłanie wolności w życiu i sztuce Hilarego Krzysztofiaka Sztuka Europy Wschodniej | Искусство Bосточной Европы | Art of Eastern Europe 3, 401-410 2015
  • Józef Czapski, Przez morze przepłynął, „Kultura”, Paryż, Nr 1-2/1980
  • Marek Sołtysik, Hilary, Gazeta Krakowska, Nr 33/1992, 8–9 II 1992, str. 5
  • Jan Zieliński, Hilary. Obraz albo świat cały, Odra, Nr 5/1992, str. 61-66
  • Hilary / 1926-1979 / malarstwo \ painting, październik-listopad 1991, Warszawa, Galeria Kordegarda [katalog wystawy]
  • Hilary Krzysztofiak w: „Towarzystwo Przyjaciół Archiwum Emigracji. Sztuka Polska na Świecie”. [dostęp 28 stycznia 2023].

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>