Aleksander Gierymski po kilku latach nieobecności w Polsce przyjeżdża w drugiej połowie 1893 roku prosto z Paryża do ojczyzny i udaje się do Krakowa. Do rodzinnej Warszawy nigdy nie powróci. Deklarował wcześniej nawet całkowite zerwanie więzi z Polską. Jednak około 2 lata, tj. 1893-1895 spędza jeszcze w kraju, ale tym razem Galicji. Gdy stąd wyjedzie, Polski już nigdy nie zobaczy.

W maju 1891 roku Aleksander Gierymski pisał w liście do Stanisława Witkiewicza z Paryża, dokąd pojechał po dwuletnim pobycie w Monachium: „Tu przynajmniej żyję naturalnie dla mojego temperamentu. Żeby można tu zostać. Wejść w stosunki artyst.[yczno]-pieniężne! Tu, nie w Niemczech, można żyć swobodnie, z daleka od tych masy parszystw polityczno-narodowo-rasowych. Dosyć mam tego, chcę żyć swobodnie, niech mnie ludzie nie nudzą”. Artysta nigdy w kraju nie czuł się dobrze, często narzekał na panującą tu niechęć rodzimych warstw społecznych do wszelkiej maści artystów, które uważały ich za „inwentarz całkowicie zbędny”. Znane jest jego powiedzenie zawarte w jednym z listów, gdzie pisał, że „lepiej być koniem wyścigowym w Polsce niż malarzem!”. Czytelnicy „Lalki” Bolesława Prusa dobrze tę wypowiedź malarza zrozumieją. Stanisław Witkiewicz zwraca uwagę na kończący to zdanie wykrzyknik, twierdząc, że to w nim właśnie „streszcza się rzeczywisty stosunek do sztuki ówczesnego społeczeństwa”. Pomimo tych zastrzeżeń przybywa jednak do Polski, ale już nie do Kongresówki, tylko do Galicji.

Trzy bronowickie obrazy Aleksandra Gierymskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie: źródło: archiwum autora

Trzy bronowickie obrazy Aleksandra Gierymskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie: źródło: archiwum autora

Badacze twórczości artysty nie do końca są w stanie ustalić bieg życia Gierymskiego w okresie krakowskim. Na pewno uczestniczył w przygotowaniach do Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie. Gdy umiera Jan Matejko, dotychczasowy dyrektor krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, jego następca, Henryk Rodakowski miał Gierymskiemu podobno zaproponować objęcie stanowiska katedry malarstwa. Niestety, Rodakowski także wkrótce umiera i sprawa od razu staje się nieaktualna. Jednakże, jak szeptano tu i ówdzie, i tak Aleksander nie miałby szans, bowiem hermetyczne środowisko krakowskie nie wpuściłoby „obcego” w swoje szeregi, a dodatkowo człowieka obdarzonego silną wiedzą o współczesnym malarstwie europejskim, całkowicie niezależnego i nie uznającego autorytetów. A takiego nauczyciela malarstwa konserwatywny Kraków mógł się obawiać.

Często natomiast bywa u niezwykle gościnnego i otwartego na świat artystyczny zamieszkałego w Bronowicach (wówczas podkrakowska wieś) Włodzimierza Tetmajera. Tenże Gospodarz z „Wesela” Wyspiańskiego, artysta wszechstronny, malarz, pisarz, ale i polityk, otoczył opieką znerwicowanego i zmęczonego kolegę. Znali się jeszcze z czasów studiów monachijskich, kiedy to także wspólnie odbywali wędrówki po północnych Włoszech. To do Bronowic zjeżdżała się wówczas prawie cała krakowska „malaria”, bowiem właśnie tu – snuje Józef Dużyk – „artyści doznawali olśnienia obrzędami wsi, zwyczajami, kolorowymi strojami i codziennym chłopskim życiem”. Na tej spokojnej wsi powstają świetliste obrazy Olesia (jak nazywali przyjaciele Aleksandra), w tym pejzaż przedstawiający fragment Bronowic oraz studia typów ludowych – mężczyzny i kobiety. Malowidła te, jak uważa jeden z biografów artysty, Janusz Bogucki, można połączyć z pracą nad „najbardziej programowym dziełem tego okresu”, a mianowicie obrazem „Trumna chłopska”, arcydziełem wręcz. Niemniej pamietajmy, że do „Trumny” Aleksander namalował również dwa studia olejem na płótnie przedstawiające osobno zarówno kobietę i mężczyznę, głównych bohaterów dzieła (w zabiorach MNW). W Bronowicach powstaje również radosne płótno „Chłopiec niosący snop” (w zabiorach MNWr). Być może jest to ostatni obraz namalowany przez artystę w Polsce. Aczkolwiek biografka artysty, Ewa Micke-Broniarek uważa, że jest nim dzieło „Człowiek w alei lipowej”, „swoiste pożegnanie artysty z ojczyzną”, które ukazuje „samotną postać mężczyzny odwróconego tyłem do widza, zapatrzonego w cichy, prześwietlony słońcem krajobraz jesiennego parku”. Co prawda owa aleja jest w parku Schleissheim w Monachium, jednak pełna zgoda – tak symbolicznie możemy to płótno odczytać. Mógł przecież je malować w Bronowicach z fotografii. Wiemy bowiem, że bardzo często z tego ówczesnego wynalazku korzystał.

Aleksander Gierymski (1850-1901) "Droga w Bronowicach", lata 1894-1895, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gierymski (1850-1901) „Droga w Bronowicach”, lata 1894-1895, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Teraz jednak spójrzmy na te trzy bronowickie malowidła, czyli: „Droga w Bronowicach”, „Kobieta z Bronowic” oraz „Chłop z Bronowic”. Obrazy te są całkowicie odmienne od tych, które Gierymski tworzył wcześniej w Warszawie, Monachium czy Paryżu. Możemy zatem przypuszczać, że zmiana ta nastąpiła pod wpływem otoczenia, a nade wszystko „Gospodarza”. Krakowski krytyk Franciszek Klein podkreśla, że Tetmajer „należy w historii malarstwa polskiego do pionierów nowego kierunku, który potem owładnął umysłami większości polskich artystów”. Gierymski zabrał się więc za tematy wiejskie, ale zrobił to po swojemu. Pisze Aleksandra Krypczyk-De Barra: „Niewiele wcześniejszy pobyt w Paryżu zainspirował Gierymskiego do próby zastosowania sztuki impresjonistów w nietypowych dla siebie obrazach o tematyce wiejskiej. Starał się przy tym unikać krytykowanej przez siebie „lichej etnografii”. Podkrakowski pejzaż i jego mieszkańcy urzekli go pięknem światła i barwy”. Dorota Dzierżanowska dodaje: „nie znajdziemy w nich ani żadnej czułostkowej rodzajowości, ani żadnego tropu, by przypisywać ich elementom dodatkowych znaczeń. Tetmajer mówił o sztuce Aleksandra Gierymskiego, że ten nienawidził wszelkich symboli jak diabeł święconej wody”. Nie możemy jednak zapomnieć, że kilka lat wcześniej artysta stworzył obraz również z wiejską tematyką, a mianowicie płótno „Anioł Pański” (1890, MNW). Zajrzyjmy raz jeszcze na stronę internetową Muzeum Narodowego w Krakowie, gdzie te trzy malowidła możemy oglądać w Sukiennicach. Czytamy tam, że „studia chłopa oraz młodej dziewczyny z Bronowic wyróżnia jasna gama barwna (…). Mężczyzna w stroju krakowskim pozuje z godnością zamożnego gospodarza. Jego poważny wyraz twarzy oraz wyprostowana sylwetka sprawiają, iż wizerunek zyskuje uroczysty, niemal monumentalny charakter. Portret bronowiczanki jest bardziej intymny. Jej urzekająca świeżością uroda tchnie nieco melancholijnym nastrojem, a ludowy strój tworzy przesycone światłem zestawienia barw. Oba portrety charakteryzuje prostota kompozycji oraz skupienie się na rozwiązaniach kolorystyczno-świetlnych”. Nie inaczej jest w bronowickim pejzażu. Płótno to również cechuje prostota kompozycji i to co zauważalne w późniejszym okresie twórczości malarza – bark w tworzonych przez niego krajobrazach postaci ludzkich.

Aleksander Gierymski (1850-1901) "Dziewczyna z Bronowic", lata 1893-1894, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gierymski (1850-1901) „Dziewczyna z Bronowic”, lata 1893-1894, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gierymski (1850-1901) "Chłop z Bronowic", około 1895 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gierymski (1850-1901) „Chłop z Bronowic”, około 1895 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Źródła:

  • J. Bogucki: „Gierymscy”. Warszawa 1959.
  • J. Dużyk: „Sława Panie Włodzimierzu”, Warszawa 1972.
  • D. Dzierżanowska: „Gierymscy”. Warszawa 2006.
  • A. Krypczyk-De Barra: „Opis obrazów Kobieta z Bronowic, Chłop z Bronowic”. Wirtualne Muzeum Narodowe w Krakowie.
  • E. Micke-Broniarek: „Aleksander Gierymski”.Wrocław 2004.
  • J. Starzyński: „Aleksander Gierymski”, Warszawa 1967.
  • St. Witkiewicz: „Aleksander Gierymski”, Lwów 1903.

Autor: Leszek Lubicki

Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (Profilaktyka społeczna i resocjalizacja). Nie jest zawodowo związany ze sztuką, tylko osobą zainteresowaną polskim malarstwem przełomu XIX/XX wieku, okresem, który Maria Poprzęcka nazwała “Szczęśliwą godziną”, czyli najbujniejszym i najbogatszym w polskiej sztuce. Swoje teksty publikuje na własnym blogu, w kwartalniku “Krytyka Literacka”, miesięczniku “Historia do Rzeczy” oraz na portalach “Niezła Sztuka” oraz “Super historia”. Wcześniej publikował w magazynach podróżniczych “Polska Wita” i “W podróży”.
Ulubiony artysta: Władysław Podkowiński

zobacz inne teksty tego autora >>