Czy sztuka „ku pokrzepieniu serc” może być oparta na żartach, absurdalnym humorze i zabawie? Czy rewolucja może być całkowicie bezkrwawa, pokojowa, a do tego finezyjna i urocza? Czy ruch skierowany przeciwko władzy może być apolityczny? Czy uliczne happeningi mogą mieć przełomowy wpływ na sytuację społeczną kraju? Czy zwykły człowiek obdarzony poczuciem humoru o niewyczerpanej ilości pomysłów na „zabawy” może pociągnąć za sobą tłumy i zmienić bieg historii? Czy „robienie sobie jaj” z aktualnej, przykrej sytuacji może przejść do historii światowej sztuki współczesnej?
Historia działań Pomarańczowej Alternatywy pokazuje, że na wszystkie powyższe pytania można jak najbardziej odpowiedzieć twierdząco. O ulicznych happeningach i zbiorowych, karnawałowych zabawach słyszał w Polsce (i nie tylko) niemal każdy, a wielu pamięta o nich z czasów młodości lub nawet brało w nich czynny udział. Na trudną, szarą, przykrą i przy tym surrealistyczną rzeczywistość lat 80-tych oraz pogłębiający się kryzys gospodarczy reagowano różnie, jednak słowem-kluczem tej epoki był „bunt” – przeciw komunistycznej władzy, przeciw absurdom PRL-u oraz walka o wolność i lepsze życie. Z jednej strony była legendarna „Solidarność” z Lechem Wałęsą na czele, fale strajków robotniczych i protestów, które miały nieraz tragiczny przebieg, a z drugiej strony pojawiła się w środowiskach studenckich we Wrocławiu Pomarańczowa Alternatywa, której bronią był żart, kpina, groteska, której uczestnicy nie myśleli, że komunizm jest przerażający. Uważali, że jest śmieszny.
Pomarańczowa Alternatywa, która walczyła humorem i organizowała happeningi o działaniu terapeutycznym na pogrążone w depresji społeczeństwo – nie była w swych działaniach pierwsza. Już znacznie wcześniej artyści ratowali się żartami, absurdem i zbiorową zabawą przed przykrą rzeczywistością i poważnymi problemami społecznymi.
Marcel Duchamp, „L.H.O.O.Q.” 1919 rok, źródło: dadart.com
Marcel Duchamp (1887-1968) lub Elsa von Freytag-Loringhoven (1874-1927), „Fontanna”, 1917 rok, fot. Alfred Stieglitz
Pierwszym i sztandarowym przykładem jest ruch dadaistyczny, który ukształtował się niezależnie w kilku krajach krótko po wybuchu I wojny światowej. Ruch Dada był żywiołowy, pulsował energią, tryskał błyskotliwym humorem i popierał swobodę wyrażania siebie i swoich emocji, opinii w całkowicie dowolny sposób. Dadaiści poddawali w wątpliwość uznane wartości i „wielkie idee” dla których ginęły miliony ludzi na frontach I wojny światowej. Sprzeciwiając się okrucieństwu i bezsensowi wojny, która wydawała się upadkiem i końcem cywilizacji, stworzyli zupełnie nowy rodzaj działalności artystycznej, oparty na kpinie i zabawie, którego nijak nie dało się wpisać w żadne dotychczasowe kanony historii sztuki. Marcel Duchamp podnosił do rangi sztuki zwykłe przedmioty (choćby słynny pisuar – Fontanna), kpił z wielkiej sztuki, domalowując na kopii Mony Lisy wąsy i nieprzyzwoity napis, inni artyści tworzyli abstrakcyjne i pozbawione sensu kolaże oraz fotomontaże, poeci bawili się i żonglowali słowami, wernisaże zamieniały się w surrealistyczne przedstawienia, a wszystko opierało się na negacji ustalonych wartości i tradycji. Celem młodych artystów-prowokatorów było wywołanie skandalu i obalenie ustalonego porządku. Ruch Dada miał się stać inspiracją dla surrealizmu, późniejszych ruchów kontestacyjnych oraz współczesnych happeningów.
Za twórcę pierwszych happeningów uważa się Johna Cage’a, który w okresie po II wojnie światowej poświęcił się całkowicie sztuce akcji. Za nim podążył jego uczeń Alan Kaprow oraz artyści zrzeszeni w neodadaistycznym ruchu Fluxus. W Polsce pierwsze happeningi tworzył w latach 60. Tadeusz Kantor – pierwszy z nich Cricotage zakończył się imponującym skandalem i został zinterpretowany przez komunistyczne władze jako atak wymierzony w ustalony porządek publiczny. Zainspirował kolejnych artystów, w tym Jerzego Beresia i Ewę Partum, choć ich sztuka akcji miała kompletnie inny wydźwięk.
Allan Kaprow (1927-2006), happening „Yard”, 1967 rok, źródło: Julian Wasser/Getty Research Institute, Los Angeles
Tadeusz Kantor (1915 – 1990), happening „Cricotage”, 1965 rok, fot. Eustachy Kossakowski
Bardziej bezpośrednią inspiracją dla Pomarańczowej Alternatywy wydaje się holenderski ruch Provosów i Partii Krasnoludków, działający w latach 60. Uznaje się ich za europejskich protoplastów hippisów oraz protoekologów. Działali głównie poprzez organizowanie happeningów o wybitnie prowokacyjnym charakterze, propagując anarchię i pacyfizm. Niektórzy członkowie grupy utworzyli Partię Krasnoludków, która miała stać na czele Wolnego Państwa Pomarańczowego. Partia Krasnoludków pragnęła stworzyć „społeczeństwo alternatywne”, czyli wspólnotę odrzucającą konsumpcjonizm, żyjącą w zgodzie z ekologią, dążącą do wypracowania nowej formy kontaktów międzyludzkich. Provosi udowodnili, że można zmienić świat nie przemocą, ale siłą wyobraźni i niekonwencjonalnymi działaniami i że można żyć inaczej niż pozostali. Jest wiele analogii między holenderskim ruchem a Pomarańczową Alternatywą – działania, metody, symbole: kolor pomarańczowy i … krasnoludki.
Kolejna grupa, która wpłynęła na wrocławskie happeningi, to holenderscy sytuacjoniści – grupa zrzeszająca młodych artystów, intelektualistów i radykalnych działaczy studenckich. Przeciwstawiali się nakazom oraz ustalonym normom i wartościom. Sytuacjoniści zainspirowali również uczestników rewolucji w Paryżu w roku 1968 oraz amerykańskie ruchy kontrkulturowe: Diggersów i Czarne Maski.
Akcja ruchu Provosów, lata 60., źródło: https://worldstreets.wordpress.com
Na początku lat 80. w wielu zakładach pracy zaczęły powstawać związki zawodowe, a na uczelniach studenci zrzeszali się, tworząc niezależne struktury organizacyjne. Najbardziej aktywny był pod tym względem Wrocław, gdzie powstał Ruch Nowej Kultury – organizacja zdecydowanie bardziej społeczno-kulturalna, niż polityczna. Założycielami byli Waldemar „Major” Fydrych ( późniejszy lider Pomarańczowej Alternatywy) oraz Jacek Drobny, do których entuzjastycznie dołączyła spora grupa osób, wywodzących się z kręgów hippisów, pacyfistów, anarchistów oraz Nowej Lewicy. Celem ugrupowania była – jak zapisano w statusie – próba przezwyciężenia poprzez działania kulturalne wyobcowania człowieka w społeczeństwie przemysłowym. Spotkania były, jak wspomina Fydrych, przyjacielskie, swobodne i twórcze: Wszyscy doskonale się rozumieli – bez słów i ze słowami. Ktoś przemawiał w klubie. Część słuchała. Niektórzy wychodzili na podwórze – studnię, dyskutowano przekazując sobie skręta albo fajkę. Andrzej Dziewit mówił wtedy o rewolucji i pokoju. „Major” włączał się ze sztuką wojskową. Olaf śmiał się. Panicz rzucał zdanie o Szkole Plastycznej, anarchii i senacie. Ktoś przypomniał sobie o petycjach przeciw zabawkom militarnym.
W roku 1980 Major zorganizował pierwszy happening „Przełamywanie Symetrii”, zaś na wiosnę kolejnego roku odbyła się jedna z większych manifestacji – Wielkanocny Marsz Pokoju – pierwsza tego typu impreza w Polsce i w Zasadzie w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Wydawano także przez krótki czas czasopismo „Gazeta A”, na którego łamach Major opublikował „Manifest Surrealizmu Socjalistycznego” odsłaniający absurdy życia społecznego. Bazą ideologiczną Manifestu byłby dzieła Andre Bretona, szczególnie Manifest Surrealistyczny, który wywarł na mnie ogromne wrażenie oraz tradycja Realizmu Socjalistycznego czyli oficjalnego kierunku w sztuce komunistycznej (…) Ja zaś w moim Manifeście, dokonałem połączenia Surrealizmu z Socrealizmem. Później wydawano gazetkę „Pomarańczowa Alternatywa” , której treści były już wybitnie wywrotowe, a styl tak ujmujący i błyskotliwy (połączony dodatkowo z ciętym humorem), że zdobyła liczne rzesze czytelników. Członkowie Ruchu wzięli czynny udział w strajku studenckim w roku 1981, który był największym dotychczas strajkiem studenckim w Polsce. Działania Ruchu Nowej Kultury zostały zatrzymane wraz z wprowadzeniem stanu wojennego (kiedy zamknięto i zatrzymano niemal wszystko, co było potencjalnie „niebezpieczne”), więc jego członkowie postanowili… zadziałać na jeszcze większą skalę niż dotychczas.
Major Waldemar Fydrych, fot. NAF Dementi, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Manewry Anty-MON SB. Warszawa. Widok ogólny, fot. Autor Nieznany, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Zaczęło się bardzo niewinnie… od malowania krasnali. Społeczeństwo usiłowało protestować za wszelką cenę, mimo kompletnego ograniczenia swobód obywatelskich. Jedną z metod było wypisywanie na murach politycznych haseł: „Solidarność walczy”, „Solidarność zwycięży”, „Precz z komuną” i tym podobne. Władze natychmiastowo zamalowywały napisy, więc na murach powstawały liczne plamy, które Major postanowił „ozdobić”. Nastąpił kluczowy i brzemienny w skutki dialog między Majorem a Andrzejem Dziewitem: Bo plamy są wszędzie i są ich tysiące. – I co z tego?! – Na tych plamach coś powstanie. – Co? – Będę malować krasnoludki -[szepnął Major]- na tych plamach. – Co? –[Dziewit sprawiał wrażenie, że nie dosłyszał]. [Major przybliżył się ponownie i szepnął] – Krasnoludki…
Major był pewny skuteczności swojego planu i rozmarzony opowiadał o mającej nastąpić rewolucji: Jeżeli powstanie na milionie plam milion krasnoludków, ludzie nabiorą sił, a rząd padnie (…) Potem na ulicach pojawi się masa krasnoludków. (…) Generał wyjdzie z białą flagą i podda się krasnoludkom. Więc zaczęło się niewinne malowanie – początkowo pojedyncze sztuki krasnoludków malowane pod osłoną nocy, potem więcej i więcej, aż zapełniły niemal wszystkie plamy w mieście. Warto dodać, że inicjatywa przyjęła się też w innych miastach Polski. Major wraz z przyjaciółmi został dwukrotnie aresztowany przez milicję za malowanie na murach krasnoludków (milicja najwyraźniej miała wysokie poczucie własnej wartości i nie czuła się zażenowana tym, że powód aresztowania jest, delikatnie mówiąc, śmieszny), przy okazji wygłosił na komendzie krótki manifest: Tezą jest napis, antytezą – plama, a syntezą krasnoludek. Ilość przeradza się w jakość.
Ksero fotografii z happeningu Krasnoludki w PRL znalezione w aktach SB – tajnej policji politycznej PRL, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Krasnale przy poczcie na rogu ulicy Świdnickiej, fot. Mieczysław Michalak, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
W połowie lat 80. zapanował w społeczeństwie ogólny marazm, wszyscy wydawali się pozbawieni energii do działania – i władza, i opozycja, studenci i cały szary tłum. Wtedy też Major zaczął organizować pierwsze skromne happeningi, między innymi „Zadymianie Rynku” (polegający na przemarszu z papierowymi pomarańczowymi tubami w rękach, które podpalano uzyskując duże ilości dymu). W 1986 roku miała miejsce tragedia w Czarnobylu – eksplozja elektrowni atomowej, którą władze komunistyczne kompletnie zignorowały, nie wspominając o niej w mediach publicznych ani słowem. Zmotywowało to Majora do stworzenia serii plakatów antynuklearnych, często z ironicznymi i surrealistycznymi hasłami.
Kolejne akcje mające na celu wybudzenie społeczeństwa ze zbiorowej apatii, miały miejsce w 1987 roku i były to happeningi „Przemarsz Garnków” oraz „Stonoga” – skomplikowana kompozycja z dużej ilości papieru, kartonu i ludzi. Stonoga została zatrzymana przez milicję – to jest dość istotne, dlatego że niemal wszystkie późniejsze akcje Pomarańczowej Alternatywy włączały do gry milicjantów, bez których bezradności i rozpaczliwych działań happeningi straciłyby wiele uroku. Sam Major w swoim manifeście pisał o tym, że cały świat jest dziełem sztuki oraz że nawet pojedynczy milicjant stojący na ulicy jest dziełem sztuki.
Grenadierzy Pancerni. Dzień Wojska Polskiego. Natarcie na milicję, fot. NAF Dementi, Henryk Prykiel, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Przełomowy dla dalszej historii i popularności Pomarańczowej Alternatywy był happening „Krasnale”, który odbył się 1 czerwca 1987 roku. Podobno wizja tej akcji ukazała się Majorowi w proroczym śnie: We śnie pojawiły się przed nim krasnoludki z rydwanem. Rozpoznał, były to te same, które niegdyś portretował na murach miast. Powiedziały, że Major przed chwilą pokonał wojska generała Jaruzelskiego i że należy mu się triumfalny wjazd do Miasta Krasnoludków. Akcja zakrojona na szeroką skalę wymagała przygotowań, przede wszystkim uszycia jak największej ilości czapek krasnoludów oraz wciągnięcia jak największej ilości uczestników. Organizatorzy rozdawali ulotki, zapraszali znajomych z akademików, w końcu wieść o planowanej akcji rozniosła się w zaskakująco szerokich kręgach i została przyjęta z entuzjazmem. Happening rozpoczął się na ulicy Świdnickiej, Major rozdał zgromadzonym czapeczki i ruszyli. Ktoś grał na gitarze, tłum zaczął tańczyć i śpiewać „My jesteśmy pszczółka Maja” i „My jesteśmy krasnoludki”. Zgodnie z planem do akcji wkroczyła milicja i jak wspomina Major: Przypuszczałem, że milicja będzie biegać i zdejmować ludziom z głów czapki. Milicja mnie zaskoczyła. Zaczęła aresztować krasnoludki. Przez megafony wykrzykiwali rozkazy: Proszę się rozejść! Ci co nie zdejmą czapek będą legitymowani!, na które tłum reagował śmiechem. Jakieś dziecko słusznie zapytało: Mamo, dlaczego aresztują krasnoludki?. W raportach milicji zapisano, że w akcji wzięło udział ponad 1000 „krasnoludków”. Ten happening jest uważany za przełomowy moment, pierwszy sukces ruchu, zakończony zwycięstwem nad bezradną milicją, zorganizowany z fantazją i rozmachem, o którym było głośno w całym Wrocławiu. Tak wspaniale rozpoczętą historię Pomarańczowej Alternatywy należało bez wahania kontynuować.
Rewolucja Krasnoludków w Rynku we Wrocławiu, fot. Mieczysław Michalak, źródło: Muzeum Wirtualne Pomarańczowej Alternatywy
Krasnale otaczają wóz milicyjny, fot. Mieczysław Michalak, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Kolejną głośną akcją był happening „Precz z upałami”. Latem 1987 roku miasto opanowały uciążliwe, męczące upały, co zainspirowało Majora do wyreżyserowania ulicznej akcji. Zebrawszy koszulki wśród znajomych, namalował na nich litery, dzięki którym postacie-litery ustawione w odpowiednim porządku tworzyły napis PRECZ Z UPAŁAMI. Gdy jednak człowiek z literą U odchodził na bok, powstawał napis PRECZ Z PAŁAMI. Gdy milicja nadjeżdżała litera U wracała na miejsce i taka zabawa w „kotka i myszkę” trwała całe popołudnie. Warto dodać, że w akcji wziął udział, ubrany w koszulkę z literą „R”, Józef Pinior, jeden z przywódców ogólnopolskiej Solidarności. W końcu nadjechało więcej wozów milicyjnych, do których towarzystwo zostało wniesione. Nie zabrakło przy okazji błyskotliwych dialogów: –Proszę się rozejść! –[wznosili okrzyki milicjanci] – Z kim mam się rozejść?- [odezwał się jegomość w średnim wieku] – Pan jest zbyt mądry, proszę dać dokumenty.
Pomarańczowa Alternatywa stała się sławna w całej Polsce, a jesienią 1987 napisano o niej w prasie zagranicznej „The Village Voice”, co było niewątpliwym sukcesem. Notka zagraniczna pojawiła się po akcji „Papier toaletowy”. Do akcji z udziałem tego deficytowego towaru zachęcała ulotka: Przynieśmy ze sobą papier toaletowy i działajmy, twórzmy z jego użyciem niezależne kompozycje społeczne, psychiczne, filozoficzne, kosmiczne i transparentowe. O 16.00 wyjmujemy powoli papier i rozdajemy go ludziom. Dzielmy się sprawiedliwie. Happeningów z papierem toaletowym było kilka i wszystkie zakończone sukcesem – czyli z udziałem wielu uczestników, długotrwałe (bo to było istotne dla Majora, by akcje trwały jak najwięcej godzin, a nie były duszone w zarodku) oraz wciągające w grę zrozpaczoną milicję. Istotne było również to, żeby doszło do jak największej liczby aresztowań i żeby zabawa przeniosła się na komendę. Na szczęście przesłuchania opierały się jedynie na absurdalnych dialogach i były pozbawione okrucieństwa, czego nie można powiedzieć o aresztowaniach w czasie poważnych strajków Solidarności, które często kończyły się tragicznie.
Precz z Upałami, fot. Piotr Lewiński, Moment wyjścia ze Starego Rynku na ul. Świdnicką we Wrocławiu, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Grenadierzy Pancerni. Dzień Wojska Polskiego. Z lewej w nocniku na głowie Andrzej Kielar, w centrum za czołgiem – Marecki, fot. NAF Dementi, Henryk Prykiel, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
W grudniu świat ze zdumieniem dowiadywał się, że we Wrocławiu zostali aresztowani święci Mikołaje. Happening „Mikołaje” był jednym z bardziej uroczych i zabawnych, między innymi dlatego, że oprócz happenerów zostali też aresztowani „prawdziwi” całkowicie niewinni Mikołaje. W akcji oprócz Mikołajów uwiązanych łańcuchem (by utrudnić pracę milicji) uczestniczyły też elfy i choinki. Tak wspomina to wydarzenie Major: Biegną skrzaty przebrane za choinki, kilka elfów wraz z Mikołajami rozdaje cukierki, trąbki, gwizdki. Przy aresztowaniu czwartego Mikołaja śpiewa się już „Sto lat” (…) Przy przejściu podziemnym zawieszone są bombki i gałązki świerkowe (…) Milicja zatrzymuje etatowego Mikołaja, który krzyczy, że jest prawdziwy i wynajęty. Tłum wznosił okrzyki: Ale jaja! Aresztują Mikołaja! Uczestniczące w zabawie społeczeństwo wczuło się w radosną atmosferę Świąt, a milicja po raz kolejny została wystawiona na pośmiewisko całego kraju i zagranicy (historia o aresztowaniu Mikołajów zaskakująco szybko obiegła Europę).
Pomarańczowa Alternatywa lubowała się również w organizowaniu różnego rodzaju „dni” – świąt okolicznościowych, ustalonych przez władze lub wymyślanych samodzielnie. Z okazji Dnia Wojska zorganizowano manewry pod kryptonimem „Melon w majonezie” , ośmieszając tym samym polskie manewry i operacje wojskowe. W Dzień Kobiet happenerzy rozdawali kobietom kwiaty, a pozostałym – jak zapewne łatwo się domyślić – papier toaletowy. Bardzo oryginalną akcją był Dzień Tajniaka zapowiadany ulotką: Ubierz się w czarne okulary, kapelusz, prochowiec. Weź sprzęt do podsłuchu: trąbkę, lejek lub mikrofon. Zachowuj się swobodnie, legitymuj przechodniów (…) Jeśli zaproszą Cię do wozu – wchodź, to Twoje naturalne miejsce. Nadawaj tajne znaki: drap się w nos, mrugaj, rozkładaj gazetę, jedz paluszki. Zorganizowano też zabawy z okazji Dnia Pokoju, Dnia Służby Zdrowia. W Dzień Dziecka Major powrócił do motywu krasnali: Dwadzieścia tysięcy ludzi (wielu w pomarańczowych czapeczkach krasnali) szło przez miasto krzycząc: „Ręce precz od Gargamela”.
Podczas jednego z happeningów Major został aresztowany i pozostawał w areszcie aż… trzy tygodnie. Aresztowanie miało miejsce w roku 1988 w czasie happeningu z okazji Dnia Kobiet, na którym rozdawano podpaski (kolejny, po papierze toaletowym, towar deficytowy). Sprawa przybrała dość poważny obrót, aresztowanie nie było przypadkowe – Alternatywa była wówczas tak popularna i tak niebezpieczna, że władza podjęła decyzję o aresztowaniu lidera, licząc na rozbicie ruchu, co się oczywiście nie udało. Petycję w sprawie uniewinnienia Majora podpisało kilkadziesiąt osób z elity intelektualnej, między innymi Andrzej Wajda. Po trzech tygodniach odbył się proces, utrzymujący ku rozpaczy władz wysoki poziom absurdu. Prokurator zadał pytanie: Czy oskarżony przyznaje się, że niósł imitację podpaski higienicznej – prostokąt z białego płótna wypchany gazetami, wymiary 3 metry na półtora, wysokość 20 cm, z napisem „Nie ma miłości bez namiętności”?, Major szczerze przyznał się do „winy”, po czym wprowadzano świadków, z których wszyscy przedstawiali się jako „narzeczone” i „narzeczeni” Majora. Lider Alternatywy został uwolniony, a historia jego aresztowania dodatkowo zmotywowała młodzież do działania i happeningi zaczęły być organizowane we wszystkich większych miastach Polski.
Plakat nieznanego autora na happening w związku z przebywaniem Majora w areszcie, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Inspiracji Pomarańczowej Alternatywy jako pierwsze uległo środowisko warszawskie skupione wokół NZS, na czele z Krzysztofem Płaską, Rafałem Szymczakiem i Wojciechem Sobolewskim. Zorganizowano kilkanaście happeningów, między innymi – analogicznie do Wrocławia – „Rewolucję Krasnoludków” czy mecz „KS Nędza – FC Dobrobyt”. Łódzka Pomarańczowa Alternatywa, której siłą napędową była Galeria Działań Maniakalnych, Tomasz Gaduła oraz Krzysztof Skiba, zorganizowała osiem happeningów, z których najbardziej popularne były: „Galopująca inflacja”, „Bicie piany przy okrągłym stole”, „Klepanie biedy” czy „Wyścig zbrojeń”. W Poznaniu działalność kontestacyjną podjęła tzw. grupa gorzowska wraz z wrocławskim wysłannikiem Robertem Jezierskim. Tu odbyły się trzy duże happeningi: „My kobiety polskie popieramy władzę”, „Czekamy na wiosnę – precz z bałwanami”, „Czerwone kapturki przeciwko wilkom”. Zainteresowanie Pomarańczową Alternatywą dotarło także do Trójmiasta, Krakowa, Olsztyna i kilku innych większych miast w Polsce.
Bez względu na ośrodek idea happeningów była taka sama: organizowano tłumne zabawy na największych ulicach miast, w satyryczny sposób przedstawiając przykrą peerelowską rzeczywistość, ośmieszając władzę i milicję i dając młodym ludziom szansę na swobodę wyrażenia siebie oraz poczucie przynależności do grupy o podobnych poglądach. Happeningi gromadziły tysiące ludzi, wciągając też przypadkowych przechodniów i w pewien sposób „pomagały” poważnej opozycji (która początkowo nie patrzyła przychylnym okiem na absurdalne żarty Alternatywy), przyciągając uwagę i angażując dziesiątki milicjantów, podczas gdy opozycja miała spokój i mogła swobodnie działać za plecami milicji.
Początek Karnawału Riobotniczego, fot. Mieczysław Michalak, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
Tajną bronią Pomarańczowej alternatywy był śmiech, parodia, nieprzewidywalność, oryginalność i niezwykły urok happeningów. Major udowodnił przygnębionemu społeczeństwu, że sytuacja jest zła, ale nie jest poważna i że przez niewinne, ale błyskotliwe i spontaniczne akcje można zmienić własne życie i można zmienić świat. To co wydawało się straszne na co dzień, stawało się śmieszne i komiczne, w czasie wspólnych akcji ludzie mogli poczuć się wolni i przestawali się bać. Każdy mógł być w Pomarańczowej Alternatywie, a według jednej z działaczek „być w Alternatywie” oznaczało po prostu że jest się gotowym pójść siedzieć za bycie krasnoludkiem, dokładnie tyle.
Wkrótce nastąpił upadek komunizmu, więc Pomarańczowa Alternatywa przestała pełnić swoją dotychczasową funkcję, chociaż nie zniknęła całkowicie z życia publicznego. O wszystkich zorganizowanych happeningach od początku istnienia ruchu oraz działalności po roku 1990 można poczytać na oficjalnej stronie Wirtualnego Muzeum Pomarańczowej Alternatywy, w niezliczonych publikacjach i artykułach, na czele z książką Waldemara Majora Fydrycha „Żywoty Mężów Pomarańczowych”, która przedstawia głównodowodzących: samego Majora, Zenona Zegarskiego, Roberta Jezierskiego, Andrzeja Dziewita, Wiesława Cupałę, Piotra Adamcia, Józefa Piniora i Krzysztofa Skibę.
Karnawał Riobotniczy. Marsz w rynku, fot. NAF Dementi, źródło: Wirtualne Muzeum Pomarańczowej Alternatywy
ŹRÓDŁA:
- Fydrych W., Żywoty Mężów Pomarańczowych, Warszawa 2010
- Pomarańczowa Alternatywa – Happeningiem w komunizm, pod red. B. Górska, B. Koschalka, Kraków 2011
- Dardzińska J., Wszyscy proletariusze bądźcie piękni!: Pomarańczowa Alternatywa w dokumentach aparatu represji PRL (1987-1989), Wrocław 2011
- Jaworska A., Pomarańczowa Alternatywa w bezdebitowej prasie studenckiej, we wspomnieniach i w drukach ulotnych lat osiemdziesiątych XX wieku, Toruń 2012
- Fydrych W., Misztal B., Pomarańczowa Alternatywa: Rewolucja Krasnoludków, Warszawa 2008
- orangealternativemuseum.pl
Autor: Małgorzata Bednorz
Po krótkiej przygodzie z malarstwem studiowała historię sztuki, którą rozpoczęła na UMK, a skończyła na UJ. Od czasu do czasu pisze teksty o sztuce dla kilku czasopism. Wielbicielka twórczości kaskaderów literatury, a w sztukach plastycznych – wszelkich przejawów ekspresjonizmu (chociaż ceni wielu artystów z różnych epok i nurtów).
zobacz inne teksty tego autora >>
Jan Marcin Szancer podpisany pod „Mona Lisą” Marcela Duchamp? To jest dopiero dada!
Dziękujemy za czujność! Już poprawione.
pozdrawiamy z Krakowa,
Sztuki Piękne