Ludwik de Laveaux "Autoportret", 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Ludwik de Laveaux „Autoportret”, 1892 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Wstrząsnęła mną pozytywnie odwaga kolorystyczna konwencjonalnego na pozór obrazu, kiedy w roku 2006 po raz pierwszy stanąłem oko w oko z naturalnej wielkości Autoportretem Ludwika de Laveaux – dotychczas znanym mi z reprodukcji.

Większość dzieł malarskich tego legendarnego poety pędzla, zebranych wówczas z różnych zbiorów na wielką wystawę w Kamienicy Szołayskich Muzeum Narodowego w Krakowie, została wprawdzie poddana pieczołowitym zabiegom konserwatorskim i w ten sposób płótna zyskały drugą młodość, ale pewnie nawet bez nowych werniksów i bez umiejętnie zastosowanego oświetlenia byłby podobny efekt wizualny, przenikający do wnętrza.

Tak to bywa podczas obcowania z wybitnymi dziełami: nie wiadomo kiedy i nie wiadomo dlaczego widz, czytelnik czuje, że został obdarowany szczególnego rodzaju przeżyciem.

O, trzeba było być kimś już do cna wyjątkowym, żeby zrobić wrażenia na Stanisławie Wyspiańskim! A żeby zaistnieć w jego literaturze, w najsłynniejszym dramacie Wesele, no, na to mógł sobie zasłużyć wyłącznie ktoś, kto zdaje się być przybyszem z innego świata. W Weselu Ludwik de Laveaux jawi się jako Widmo. Zjawa zmarłego narzeczonego.

Nie do końca wiadomo, czy młody, utalentowany malarz – jeden z tych, którzy nad majsterszulę Matejki przedkładali „bajecznie kolorowe” pejzaże Bronowic ze sztafażem z młodych chłopek – czy więc darzył szesnastoletnią Marysię Mikołaczykównę potężnym uczuciem, czy panna ze słynnej bronowickiej rodziny wpisała się doskonale w jego młodopolskie widzenie świata i swojego w nim życia,  dość, że po wielekroć przezeń rysowana – czekała, jako narzeczona, na powrót umiłowanego artysty ze świata, z artystycznych podróży.

Tymczasem Ludwikowi de Laveaux w Paryżu przestało wystarczać malowanie stimmungów – nastrojowych wedut wielkomiejskich, studiowanych nocą, pozostających w pamięci artystycznej, tych pejzaży w świetle latarń, w których celował jego starszy kolega Aleksander Gierymski, mentor, a niebawem przyjaciel.

Ludwik de Laveaux "Moulin Rouge nocą", 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Poznaniu

Ludwik de Laveaux „Moulin Rouge nocą”, 1892 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Poznaniu

Ludwik de Laveaux "Kawiarnia paryska w nocy", źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Ludwik de Laveaux „Kawiarnia paryska w nocy”,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Ludwik de Laveaux "Marysia Mikołaczykówna, narzeczona artysty, siostra Panny Młodej z ‘Wesela’ Wyspiańskiego", 1892 rok, źródło: własność prywatna

Ludwik de Laveaux „Marysia Mikołaczykówna, narzeczona artysty”, 1892 rok,
źródło: własność prywatna

W nocy można było spotkać Ludwika na komisariacie policji, gdzie obserwował przestępców i „sergentów różnych”, to jest pokątnych adwokatów. Zawsze z niewielkim szkicownikiem, rysował te charakterystyczne postacie, nabierające upiornych kształtów w świetle gazowych lamp.

Nie starczało na utrzymanie, coraz częściej głodował. Plenipotent rodziny de Laveaux, człowiek, którego nazwisko starł na proch bieg dziejów, z sobie tylko znanych powodów uporczywie wstrzymywał wypłaty świadczeń dla młodego artysty, należne mu z zapisu testamentowego rodziców.

Żeby było artystycznie i magicznie, wróćmy do pozostawionej w Bronowicach Marysi, siostry słynnych już Rydlowej i Tetmajerowej. Po śmierci narzeczonego wyjdzie za mąż za magistrackiego diurnistę czyli „pisarza” nieetatowego. Ten Wojciech Susuł, ojciec dzieci Marysi, zmarł na gruźlicę, tak jak opłakiwany narzeczony, Boy nazwał „trupim ciągiem” to, co snuło się wokół Marysi. Żeby relacja nie była papierowa, wspomnę, że jedna z córek z tego stadła była babcią mojej sympatii i w połowie lat 60. XX w. odwiedzałem ją w przedmiejskim wówczas obejściu na Woli Duchackiej. Nie muszą dodawać, że miałem w rękach rysunek artysty. Takie to nasze krakowskie i podkrakowskie dzieje.

Ludwik de Laveaux (1868–1894), z polskiej rodziny szlacheckiej, z francuskimi korzeniami po mieczu, urodzony w rodowym majątku matki w Jaronowicach pod Jędrzejowem, jako kilkunastolatek malował olejno konwencjonalne portrety rodzinne. Już wtedy dobrze rysował i można mniemać, że miał opinię cudownego dziecka. Po przedwczesnej śmierci rodziców kształcił się w Krakowie w najlepszych szkołach. Od szesnastego roku życia studiował w Szkole Sztuk Pięknych, od osiemnastego przez dwa lata pogłębiał studia w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, po czym wrócił pod Wawel i do 1890 studiował w klasie mistrzowskiej prowadzonej przez Jana Matejkę.

Ludwik de Laveaux "Ulica paryska w nocy", 1892-1893 rok, źródło: Muzeum Sztuki w Łodzi

Ludwik de Laveaux „Ulica paryska w nocy”, 1892-1893 rok, źródło: Muzeum Sztuki w Łodzi

Źródła:

  • Ferdynand Hoesick, Powieść mojego życia […] Pamiętniki, Wrocław 1959.
  • Tadeusz Boy-Żeleński, Plotka o ‘Weselu’ Wyspiańskiego
  • Marian Trzebiński. Pamiętnik malarza, Wrocław 1958.
  • Aleksandra Melbechowska-Luty, [hasło „Laveaux Ludwik de”] w IV tomie Słownika Artystów Polskich…], Polska Akademia Nauk, Instytut Sztuki, 1986.

 

[Część II artykułu „Widmo Ludwika de Laveaux” -> przeczytaj]

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>