[Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu -> przeczytaj część I]

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa "Ulica Unter der Linden w Berlinie", 1890 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Ulica Unter der Linden w Berlinie”, 1890 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Zanim niemal na resztę życia zatrzyma się w Paryżu, będzie od roku 1882 towarzyszyć w podróżach po Europie pannie Krassowskiej, osobie cierpiącej fizycznie. Monachium, Salzburg, Rzym, kurorty na południu Włoch, wreszcie Wiedeń.

W Wiedniu poznała nie tylko obrazy starych mistrzów w Pinakotece, lecz także Wojciecha Grabowskiego. O osiem lat starszy od niej, więc i opiekuńczy, artysta malarz, skromny ilustrator, w swej twórczości przedkładający nad inne barwne sceny rodzajowe i baśniowe, był bratem wybitnego portrecisty, kolegi i konkurenta Matejki, Jędrzeja Bronisława Grabowskiego. Wojciech, tak jak starszy brat urodzony w Krakowie na Zwierzyńcu i tak jak on osiadły we Lwowie, stał się powiernikiem malarki, a choć po pierwszych uczuciowych uniesieniach wiosną 1882 musieli się często rozstawać z prozaicznych powodów (on, aby opędzić pierwsze potrzeby, gonił za zamówieniami po Europie, ona prowadziła pracownię w Akademii Juliena), to przecież korespondowali.

Wojciech Grabowski był realistą, nie oponował więc na totalną krytykę prac pierwszych impresjonistów, głoszoną przez ukochaną w prywatnych listach. Anna zdawała się nie doceniać ważnych spostrzeżeń i niewątpliwych osiągnięć impresjonistów, możliwe, że drażniło ją reklamiarstwo grupy wchodzącej przebojowo na rynek sztuki. A może po prostu ceniła dobre rzemiosło malarskie, lekceważone przez tych dziwnych francuskich kolegów, kiedy pisała: „Trudno sobie coś bardziej śmiesznego, dziecinnego i niedołężnego wyobrazić”. Inna rzecz, że jednak w końcu skorzystała ze zdobyczy impresjonistów: stała się bardziej wyczulona na gry barwne, na rolę światła dziennego w konstruowaniu form. Świadczy o tym obraz namalowany z natury (pewnie przez okno, jak w warszawskim konserwatorium u początków twórczości) Unter den Linden w Berlinie, pyszna weduta, świetlistością przywodząca na myśl płótna Pissarra.

Możliwe, że to właśnie w Monachium zobaczyła studium twarzy Murzynki pędzla Antona Ažbego, nad Izarą prowadzącego cenioną pracownię [za: H. Stępień, M. Liczbińska, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828-1914, 1994]. I ona niebawem namaluje Murzynkę; zarówno ruch postaci, jak i kolorystyka obrazu przywodzą na myśl malarstwo Delacroix. Nie sam temat, nie egzotyka. Wyraz! (Płótno, zaginione podczas II wojny światowej, zostało odzyskane dzięki staraniom MKiDN w roku 2012 i odtąd znajduje się w zbiorach państwowych).

Murzynka powstała w roku 1884, kiedy artystka opłakiwała ojca i pannę Krassowską. Śmierć ojca oznaczała kres pomocy finansowej (doktor Biliński nie miał majątku, utrzymywał się z praktyki, doraźnie wspierał córkę). Śmierć przyjaciółki oznaczała dla artystki wyzwolenie od kłopotów materialnych: Klementyna Krassowska w testamencie zabezpieczyła ją finansowo (i przeto powinna mieć choćby karteluszek w historii sztuki polskiej).

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa "Murzynka", 1884 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Murzynka”, 1884 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Anton Ažbe "Zamorka", źródło: Słoweńska Galeria Narodowa

Anton Ažbe „Zamorka”,
źródło: Słoweńska Galeria Narodowa

W 1885 roku umarł we Lwowie Wojciech Grabowski. Żył 35 lat. Odkąd go przed trzema laty poznała, był chory na gruźlicę. A snuł plany o wspólnym życiu, przekonywał przyjaciółkę do macierzyństwa, do urządzania ogniska domowego. Jak to pogodzić z wolnością twórczą? Jak to zrealizować w obliczu choroby? Nie pojechała na pogrzeb. Rozstrojoną nerwowo uratowała ją Normandia, gdzie wyjechała na zaproszenie malarki, dobrej znajomej, Marii Gażycz. Z tamtego okresu, z czasu leczenia ran, pochodzi obraz Bilińskiej Nad brzegiem morza, nastrojowa scena figuralna z nutą symbolizmu.

Koleżanki, adeptki malarstwa, wspominają ją, panią asystent, jako postać inspirującą. I – mimo ciosów od losu – promienną. Odbywały wspólne wycieczki ze szkicownikami daleko za Paryż. Duża swoboda, na szóstym kilometrze już bez gorsetów.

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa "Nad brzegiem morza", 1886 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Nad brzegiem morza”, 1886 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

„Niosłem z panną Bilińską (brzydka jak noc) wieniec od artystów polskich” – pisał Wojciech Kossak 28 czerwca 1890 roku, relacjonując żonie uroczystość przeniesienia prochów Mickiewicza z podparyskiego cmentarz Les Champeaux w Montmorency, przed eksportacją do Krakowa na Wawel. „Brzydka jak noc”? Kwestia gustu. Możliwe, że Kossak kosztem malarki chciał nieco dowartościować stęsknioną a zaniepokojoną żonę. Jest natomiast pewne, że wtedy właśnie, we Francji, zadzierzgnęła się więź uczuciowa artystki i Antoniego Bohdanowicza, lekarza medycyny, rodem z Litwy. Bohdanowicz był w Mickiewiczowskim komitecie honorowym i przemawiał na cmentarzu nad trumną wieszcza.

Ślub z doktorem Bohdanowiczem w Paryżu, uroczystość z udziałem wybitnych postaci polskiej emigracji, miał od roku 1892 rozpocząć nowy etap w życiu Anny. Państwo młodzi znaleźli się w Warszawie; on otworzył praktykę, ona – z doświadczeniem – urządzała szkołę malarstwa dla kobiet. Odezwały się lata spędzone w nie ogrzewanej paryskiej pracowni, bóle artretyczne, niebezpieczna choroba serca. W warszawskiej pracowni mąż zainstalował dla niej specjalne łoże, by mogła wypoczywać w przerwach w pracy. Zmarła 8 kwietnia 1893 roku. Nie dokończyła ostatniego Autoportretu, malowanego dla słynnej kolekcji Ignacego Korwin-Milewskiego, w której znalazło się kilkanaście autoportretów najwybitniejszych polskich artystów epoki. Twarz namalowana szeroko, z prawdą psychologiczną. Ręka z pędzlami, kibić, biodra, ledwo narysowane pędzlem… Ale jak narysowane! Popatrzmy.

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa "Portret własny (niedokończony)", 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Portret własny (niedokończony)”, 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Źródła:

  • Antoni Bohdanowicz, Anna Bilińska, kobieta, Polka i artystka w świetle jej dziennika i recenzyj wszechświatowej prasy, Warszawa 1928.
  • Halina Stępień, Maria Liczbińska, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 18281914, Kraków 2000.
  • Wojciech Kossak, Listy do żony i przyjaciół 18831942. Opracował Kazimierz. Olszański, Kraków 1985.
  • Marian Minich, Andrzej Grabowski 18331886. Jego życie i twórczość, Wrocław 1959.
  • Andriolli, świadek swoich czasów. Lity i wspomnienia. Redakcja i opracowanie: Janina Wiercińska, Ossolineum 1976.

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>