Popychany dziewięciolatek ze złamanym nosem, czyli co wiemy o szkolnych perypetiach Jana Matejki.

Róg ulicy Siennej i Małego Rynku – pierwsza szkoła Jana Matejki

W roku 1847 mały Jan poszedł do swojej pierwszej szkoły imienia świętej Barbary, która prawdopodobnie mieściła się właśnie tutaj. Miał dziewięć lat, od trzech lat był półsierotą, a zamiast mamy miał ciotkę i liczne rodzeństwo. O tym, jak o niego dbano, może świadczyć fakt, że nikt nie zauważył, że chłopiec złamał nos. Bez interwencji lekarza nos zrósł się krzywo i tak już mu zostało do końca życia. Na szczęście starsi bracia czasem o niego dbali, na przykład, gdy temu nie powodziło się w szkole.

Marian Gorzkowski, autor najdokładniejszej biografii artysty pisze, że ta pierwsza szkoła była dla Jana trudna z dwóch względów. Po pierwsze “nie mając żadnego z natury usposobienia do suchych i pamięciowych nauk, które w szkole wykładały się, spotkał zaraz nieprzełamane w naukach trudności.” W skrócie, w szkole mu nie szło. Niestety to nie wszystko. Na dodatek był raczej słabowity, skłonny do przeziębień i nieporadny. Łatwo domyślić się jak zatem został przyjęty przez grupę rówieśniczą. Znów podpowie nam Gorzkowski: “Doświadczał nieraz od swych współtowarzyszy pewnego znęcania się nawet, a w przystępie swawoli, spotkawszy na ulicy źle ubranego, spychali go do błota albo rynsztoku, co w owych czasach niskiego wychowania uchodziło za dowcipne żarty”.

Róg ulicy Siennej i Małego Rynku, źródło: archiwum autorki

Róg ulicy Siennej i Małego Rynku, źródło: archiwum autorki

Spychanie do błota, czy do rynsztoka brzmi mało dramatycznie? Dzisiejsze błoto w centrum Krakowa to pikuś przy tym, jak mogło to wyglądać w połowie XIX wieku. Wyobraźmy sobie miasto, które wybrukowany ma tylko Rynek i zaledwie kilka ulic. Ulica bez bruku? To znaczy, że w mokrych miesiącach było tam jedno, wielkie błoto. Szczególnie w czasach sprzed kanalizacji. Nie było studzienek ani rowów, którymi deszcz mógłby spływać. Dodatkowo bardzo częstym środkiem transportu dla towarów były wozy ciągnięte przez konie. Pewnie te konie dodawały do błota coś od siebie. Popchnięcie chłopca do takiego błota mogło być widowiskowe i bardzo mało przyjemne dla pchniętego.

Na szczęście Jan miał zdolnego starszego brata, Edmunda, który pomógł mu spędzić tu nie więcej niż rok. Przygotował go do zmiany szkoły na taką, z mniejszą ilością hołoty, czyli do Liceum Świętej Anny.

Widok w kierunku ulicy Siennej z Małego Rynku, źródło: archiwum autorki

Widok w kierunku ulicy Siennej z Małego Rynku, źródło: archiwum autorki

Autor: Klaudia Ziobro

Krakuska z dziada pradziada i z zamiłowania. Poszukiwaczka miejskich szczegółów i śladów historii. Z wykształcenia manager, z wyboru przewodnik po Krakowie. Współtwórca Ciekawych Krakowa.
Ulubiony artysta: Stanisław Wyspiański

zobacz inne teksty tego autora >>