16 kwietnia 1942 roku artysta malarz i grafik Jan Rubczak wyszedł z domu po raz pierwszy po długotrwałej chorobie serca. Kraków był wówczas o wiele mniejszy niż obecnie, znajdował się pod okupacją niemiecką i był siedzibą Generalnego Gubernatorstwa. Na ulicach trzeba było uważać, a w lokalach… Rubczak, bliski sześćdziesiątki, postanowił odpocząć po wiosennej przechadzce. Na Łobzowskiej wstąpił do Kawiarni Plastyków. Była ona prowadzona legalnie przez kolegów w byłej siedzibie Związku Polskich Artystów Plastyków, instytucji zdelegalizowanej przez okupanta. Tego popołudnia – w ramach kontynuacji akcji likwidowania polskiej inteligencji twórczej – wysypał się z samochodu oddział żołnierzy gestapo. Wpadli do lokalu. Nie stawiających oporu gości, oderwanych ze zbędną brutalnością od stolików, doprowadzili pod ścianę, po sprawdzeniu dokumentów niektórym kreślili kredą na marynarce krzyż. Jednym z kilkudziesięciu mężczyzn naznaczonych kredowym krzyżem na plecach był Jan Rubczak, który, popychany przez Niemców, zanim stanął twarzą do ściany, zdołał opróżnić trzymany w dłoni kieliszek wódki. Gest człowieka, który nie uznaje przymusu, rodzaj miękkiego oporu ze strony przedstawiciela wyginającego gatunku nazywanego cyganerią artystyczną. Aresztowany, jak pozostali, z więzienia na Montelupich znalazł się w transporcie do KL Auschwitz. Tam, podobnie jak stu sześćdziesięciu siedmiu artystów z tej łapanki, został rozstrzelany przez Niemców.
Jan Rubczak (1884-1942), „Wawel – widok na katedrę”, ok. 1913 roku, źródło: Rempex
Jan Rubczak (1884-1942), „Kraków. Skałka”, źródło: Rempex
Pozostał na kartach historii sztuki. Jan Rubczak (1882 [1884?] –1942), początkowo noszący nazwisko Dubczak, Polak wyznania grekokatolickiego, urodził się w Stanisławowie (dziś Iwano-Frankiwsk w Ukrainie). Po ukończeniu seminarium nauczycielskiego odbywał przez siedem lat gruntowne studia malarskie i graficzne w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Był jednym z tych polskich artystów, którzy – za sugestią profesora Józefa Pankiewicza – w Paryżu kontynuowali kształcenie plastyczne i nabierali świadomości twórczej. Wystawiał i sprzedawał swoje prace już w czasie studiów. W 1907, po przyznaniu mu stypendium artystycznego decyzją grona pedagogicznego ASP, wyjechał do Paryża, przywiózł stamtąd kilka nadspodziewanie znakomitych akwafort (odbitek graficznych wklęsłodrukowych, trawionych na pokrytych werniksem płytach miedzianych), będących impresjami na temat wedut nadsekwańskiej stolicy, wrócił do Krakowa, tam nie wytrzymał długo, po wytrawieniu i odbiciu akwaforty „Skałka” znów się znalazł w Paryżu, gdzie z przerwami przebywał do końca pierwszej dekady XX wieku. Stamtąd robił wypady do Italii: z podróży do Wenecji. Florencji i Neapolu przywoził szkice i studia motywów, które niebawem, artystycznie przetworzone, znalazły się na jego grafikach, drukach wklęsłych i płaskich. Wykorzystywał możliwości kształcenia się nie tylko w czystej sztuce, lecz także w projektowaniu książki i w rzemiośle graficznym, studiując w lipskiej Akademie für Graphische Künste und Buchgewerbe, ciągnął go jednak Paryż, wrócił tam, uzupełniał studia w Acadêmie Colarossi. Mieszkał nad Sekwaną – z przerwami – do trzydziestego siódmego roku życia.
Jan Rubczak (1884-1942), „Most nad Sekwaną”, źródło: Muzeum Narodowe w Szczecinie
Jan Rubczak (1884-1942), „Pejzaż z Lannion”, ok. 1914 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Dlaczego w historii sztuki pozostał Jan Rubczak? Dlaczego nie na przykład Józef Chlebus, także sprawny pejzażysta, który podzieli los Rubczaka i zostanie rozstrzelany w KL Auschwitz? Gdzie się mieści ten cudowny złoty środek, który działając (czyżby magicznie?) sprawia, że twórca zapisuje się na tych kartach? Trochę już pisano o cechach indywidualnych grafik i prac malarskich Rubczaka, o fascynacji artysty plastyką japońską, o wpływach mistrza Jana Stanisławskiego, rzadko się mówi natomiast o niezrównanych gradacjach szarości, o dominantach aksamitnej czerni i akcentach bieli, lekko przygaszonej gdzieniegdzie, wibrującej w akwaforcie złożonej z tysiąca kresek, stawianych pewną ręką, dobytych z mądrej głowy mistrza szczególnych kompozycji, rzeczywistości widzianej nie z lotu ptaka, nie z perspektywy żabiej, może nawet nie wiadomo skąd; zza gałązek krzewu przesłaniającego fragment krajobrazu, z ławki, na której się półleży w pozycji spoczywającego pijaka? A może z punktu widzenia przelatującego anioła? Jan Rubczak nie ilustrował poezji, to poezja wydobywała się z jego bezpretensjonalnych kompozycji.
I właśnie tu, w tym miejscu, był blisko artystów z kręgu École de Paris, przybyszów głównie z Europy Wschodniej i Południowej, młodych, utalentowanych i śmiałych malarzy, którzy przenosili na płótno własne widzenie świata bez względu na reprezentowany kierunek, nie żałując efektownych barw i w rezultacie radosnych zestawień kolorystycznych. Znalazł się zresztą w polu widzenia rzutkiego i obdarzonego znakomitą intuicją artystyczną marszanda Leopolda Zborowskiego (tego samego, który promował wyłącznie rzeczy wartościowe i wylansował Modiglianiego, Chagalla, Soutine’a, wreszcie Picassa), z przyczyn złożonych Rubczak nie mieścił się wprawdzie w ramach École de Paris, w każdej jednak chwili mógł liczyć na udaną transakcję ze Zborowskim. Był członkiem założycielem paryskiego Towarzystwa Artystów Polskich, w 1913 jego sekretarzem.
Jan Rubczak (1884-1942), „Motyw z francuskiego Południa”, źródło: Rempex
Jan Rubczak (1884-1942), „Nad kanałem w Martigues”, ok. 1920 roku, źródło: AgraArt
W życiu preferował nieokiełznaną wolność. Małżeństwo, które wtedy zawarł z malarką Marią Anastazją z Wieczorkiewiczów, wystawiająca pod pseudonimem Guy Bertin, okazało się nietrwałe; młodo zmarł Grzegorz, owoc ich związku, lecz to już po rozstaniu małżonków i po ich powrocie do kraju. Lecz wcześniej wybuchła I wojna światowa (jako że nie spodziewano się, ze kiedyś powtórzy się to złowrogie szaleństwo, nazwano ja wówczas Wielką Wojną). Rubczak uczestniczył w organizacji akcji w paryskim Towarzystwie Bratniej Pomocy Artystom Polskim, pełnił nawet funkcję skarbnika, prowadził nad Sekwaną własną szkołę graficzną. Radził sobie, dbał o założoną rodzinę, pomagał kolegom. Wykazywał się talentem wokalnym; niewysoki, krępy, czarnowłosy i czarnooki, śpiewał basem, występując w amatorskich przedstawieniach teatralnych i w szopkach artystycznych, w tym patriotycznych, organizowanych przez Polskie Stowarzyszenie Czci i Chleba, tematycznie związanych z patriotycznymi zrywami niepodległościowymi.
Wystawiał regularnie w Europie, na Wyspach Brytyjskich, w USA. Wyspecjalizował się w akwaforcie i akwatincie, eksperymentował udatnie z techniką miękkiego werniksu, dla efektu i łatwiejszej sprzedaży podmalowywał gwaszem odbitki swych litografii ukazujących motywy polskiej zabytkowej architektury, mogące chwycić za serce polskich patriotów, a za granicą Polonusów. Podróżował, pracując twórczo, na północy Francji, w Hiszpanii, Holandii i Anglii. Wyrobił sobie markę i nabrał przyzwyczajeń wagabundy.
Jan Rubczak (1884-1942), „Pejzaż w pełnym słońcu”, ok. 1912 roku, źródło: Muzeum Śląskie w Katowicach
Jan Rubczak (1884-1942), „Skały na morzu”, źródło: Sopocki Dom Aukcyjny
Po czterdziestce wrócił do Polski, wprawdzie niepodległej od sześciu lat, ale jeszcze nie bardzo zorganizowanej. Mieszkał, a właściwie pomieszkiwał w Krakowie, co kilka lat zmieniał dzielnice. Działał nadal w środowiskach plastyków, należał do założycieli Cechu Artystów Plastyków „Jednoróg”. Cech? Nie dało się ukryć, że chodziło głównie o ochronę interesów twórców, którzy wskutek wrodzonej, rzec by można, niezależności cienko przędli. Do pewnego momentu artysty nie opuszczało szczęście; w niepodległej Polsce jego stryjeczny brat, J.B. Rubczak, był dyrektorem banku w Grodnie, lubił jego obrazy i kupował je dla siebie i dla przyjaciół na prezenty.
Studenci, a głównie studentki krakowskiej Wolnej Szkoły Malarstwa i Rysunku Ludwiki i Wilhelma Mehofferów, gdzie Rubczak prowadził pracownię, mieli go za „atrakcyjnego profesora”. Robił swoje, czyli udzielał korekt, lecz prócz tego, obdarzony vis comica, ze swadą opowiadał o życiu artystycznym w Paryżu, sypał anegdotami z życia wielkich malarzy, z którymi się stykał, działając i tworząc w pracowni tuż przy Ogrodzie Luksemburskim; wzniecał żar w adeptkach, ośmielał, otwierał drogę. Po kilku latach rozpoczął pracę jako starszy asystent w Katedrze Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, lecz rychło popadł w spór kompetencyjny z profesorem Janem Wojnarskim, kierownikiem katedry; musiało to się zakończyć odejściem Rubczaka. Nagradzany medalami, członek dyrekcji krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, wytworny grafik i odważny malarz, ale wciąż młodopolski cygan, nie bywał na odpowiednich salonach i przeto za życia nie znalazł należnego miejsca na mapie artystycznej Polski. Dobrze, że wysublimowane życie pośmiertne jest alternatywą dla autentycznych twórców.
Jan Rubczak (1884-1942), „Drzewa w zimie”, źródło: Muzeum Sztuki w Łodzi
Jan Rubczak (1884-1942), „Dworzec Kolejowy Kraków Płaszów”, ok. 1930 roku, źródło: Agra Art
Jan Rubczak (1884-1942), „Kraków. Brama Floriańska”, źródło: Sopocki Dom Aukcyjny
Źródła:
- Anna Wierzbicka, Jolanta Różalska, hasło „Rubczak Jan” w Słowniku Artystów Polskich, Warszawa 2013
- Juliusz Kydryński, Był potrzebny. O Ludwiku Pugecie, Kraków 1972
- Juliusz Kydryński, 16 kwietnia 1942 na Łobzowskiej, „Życie Literackie” 1954, nr 18
- Franciszek Siedlecki, Grafika polska w świetle krytyki zagranicznej, Warszawa 1927
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>