Konrad Krzyżanowski „Portret rosyjskiej aktorki”, 1897 rok,
źródło: Muzeum Okręgowe w Toruniu
Konrad Krzyżanowski „Portret Bronisławy Ostrowskiej”, 1901 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Konrad Krzyżanowski „Portret Dagny Juel Przybyszewskiej”, 1901 rok, obraz zaginiony,
źródło: dzielautracone.gov.pl
Mówiono o nim, że ma „dar jasnowidzenia postaci”. Najchętniej sam wybierał modeli, a gdy już przyjmował zamówienie, nie robił studyjnych szkiców, starał się natomiast przebywać w otoczeniu osoby, którą ma portretować. Obserwował bez ostentacji. Charakter postaci i jej cechy fizyczne utrwalał w pamięci artystycznej. Dopiero wtedy przystępował do malowania: na sztalugach blejtram z rozpiętym płótnem, kilka tub farb olejnych, szerokie pędzle, jeden cienki – i po paru kwadransach oczom oszołomionej modelki ukazywał się obraz oczarowujący sugestywnością, ujmujący soczystą kolorystyką, zdumiewający ryzykownymi kontrastami walorów, namalowany przez prestidigitatora. Tym niezwykłym twórcą był Konrad Krzyżanowski (1872–1922), w XX w. charakterystyczna postać warszawskiej bohemy.
Z rodziny szlacheckiej, z sieradzkiego, urodził się w wielonarodowościowym Krzemeńczuku, mieście portowym nad Dnieprem. W Kijowie, gdzie ubożejący rodzice znaleźli tańsze lokum, uczęszczał do gimnazjum, korzystał z zajęć w Szkole Rysunkowej Mykoły Muraszki. Latami składał pieniądze, rysując portrety z fotografii i plany dla geometrów. Uzbierał na studia w Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Nazwisko rektora Tomyszki poszło w zapomnienie, a to on w 1897 wyrzucił Krzyżanowskiego z uczelni. Za co? Za to, że student nie wyciągnął rąk z kieszeni na jego rozkaz. Polscy koledzy solidaryzując się z Krzyżanowskim zastrajkowali. Ich również relegowano. Archip Kuindży, świetny malarz i mentor Krzyżanowskiego, który za nim się wstawił, stracił posadę profesora.
Pół roku jeszcze tkwił w Petersburgu, czekając na oddanie paszportu, z czym władze uporczywie zwlekały. Namalował przed rozstaniem portret tej, z którą powiązała go przyjaźń miłosna. Siła wyrazu uduchowionej twarzy, oczy w finezyjnej oprawie spoglądają na inną rzeczywistość… może na nierzeczywistość. W tym Portrecie rosyjskiej aktorki, z precyzyjnie wymodelowaną głową i sylwetą, z wyznaczającą ruch, ledwo zaznaczoną dłonią – o precyzyjnie zarysowanym rysunku na pozostawionej podmalówce – występują te cechy malarstwa Krzyżanowskiego, które będą je charakteryzować do końca. W podpisie na płótnie słowa „Na razie” okażą się jednak ostatecznym pożegnaniem. Aktorka – której nazwiska malarz nie ujawni – odebrała sobie życie. Z jej portretem ruszył nad Izarę. Po dwuletnich studiach w Akademii Monachijskiej (pod kierunkiem Simona Holóssy’ego) nie skorzystał z nadarzającej się możliwości zamieszkania w Budapeszcie, osiadł nad Wisłą.
W Warszawie zyskał przyjaciół w osobach artystów. Jego pracownia sąsiadowała z atelier rzeźbiarskim Stanisława Ostrowskiego. Kontynuacją siły psychologicznej Portretu rosyjskiej aktorki, ale już z rozpoznawalną dla Krzyżanowskiego ekspresją formy, potęgującą nastrój niepokoju, jest Portret Bronisławy Ostrowskiej, żony rzeźbiarza, świetnej poetki, osoby chorowitej, nadwrażliwej, ale nie słabej! I zdecydowanie profetyczny, z niemożliwym do usunięcia zalążkiem dramatu, portret Dagny Juel Przybyszewskiej, Muzy Meteora Młodej Polski, już, by tak rzec, wydrążonej, namalowany w Warszawie tuż przez jej wyjazdem do Tyflisu na pewną, choć niespodziewaną śmierć.
Źródła:
-
Mieczysław Treter, Konrad Krzyżanowski. Seria „Monografie Artystyczne”. Tom 6, z 32 reprodukcjami. Warszawa, 1926.
-
Pia Górska, Paleta i pióro. Wspomnienia. Kraków, 1956.
[Część II artykułu „Całe życie to malarski gest” -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>
Bronisława Ostrowska bywała często przed wojną w Zarzeczu k. Niska w majątku krewnych swego męża Hofmokl – Ostrowskich. Dwór jeszcze istnieje, ale należy do jakiegoś przedsiębiorcy, który go kupił i tam mieszka. Na cmentarzu w Zarzeczu jest grobowiec rodziny Hofmokl – Ostrowskich. Ostatni właściciel zginął w czasie okupacji z rąk jakiegoś lewicowego partyzanta, który przyszedł w nocy po haracz, a ten mu odmówił. Biblioteka miejscowa nosi imię Bronisławy Ostrowskiej. Do niedawna opiekowała się grobowcem i dbała o pamięć rodziny Hofmokl Ostrowskich emerytowana bibliotekarka Aniela Ryznar.