Niewielu mieliśmy w Europie takich poetów malarstwa jak Eugeniusz Zak (1884 – 1926). Dzieło? Zwiewne sylwetki ludzi o nieważnej płci, rzec by można, o twarzach albo uduchowionych, albo do cna zżartych nałogiem, to w półmrocznych, oszczędnych dekoracjach, kojarzących się z miejscach czyśćca aktorów, to znów w szeroko ujętych pejzażach, wykrojonych może z bezpiecznego snu, może z baśni. W tle kózki biegają, zdarzy się jednak i jednorożec. Sama sztuka; trochę baletu, ale przede wszystkim w tych kolorach – niekoniecznie słonecznych – ciepła materia malarska, pewność ręki malarza, warsztat doskonalony do perfekcji, zatrzymana ulotność i wdzięk.
Artysta, urodzony w Mogilnie na Mińszczyźnie [obecnie w Białorusi], syn Saula Zacka i Adeliny z Kroneblechów, przeszedł niezłą szkołę malarstwa. Ze świadectwem ukończenia gimnazjum kupieckiego w Warszawie, dokąd rodzina się przeniosła w 1892 po śmierci ojca, wyjechał do Paryża jako osiemnastolatek i podjął studia w Akademii Sztuk w pracowni Jeana-Léon Gérôme’a, po czym w Académie Colarossi pod kierunkiem Alberta Besnarda. Zanim w Monachium wstąpił do prywatnej szkoły malarskiej znakomitego słoweńskiego artysty Antona Ažbe, gwarantującej zaznajomienie się z ekwilibrystyką warsztatową, w 1903 odbył podróż do Włoch, gdzie w rzymskich i florenckich muzeach oglądał dzieła mistrzów renesansu. Studiował – raczej epizodycznie – w Akademii monachijskiej. Zawiązał przyjaźnie na całe życie z Alfonsem Karpińskim i Leopoldem Gottliebem, do cna malarzami, jak on.
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Autoportret”, 1916 rok, źródło: Agra-Art
Fotografia portretowa Eugeniusza Zaka, fot. F. Biondo
Monachium to jednak nie były jego klimaty. Za mało twórczej swobody. Wciąż poszukiwał formy dla świata swych wyobraźni, dla wyklarowanej wizji.
W 1904 wrócił do Paryża. Rozpoczął życie zawodowego artysty malarza debiutując na Salon d’Automne od razu dziesięcioma płótnami! Dla nabrania oddechu wyjeżdżał w latach 1906 – 1908 na plenery do Bretanii. Zadzierzgnął przyjazne więzy z Romanem Kramsztykiem, Wacławem Borowskim, Leopoldem Gottliebem, Jerzym Merklem, Eliem Nadelmanem, Melą Muter, Tytusem Czyżewskim i Zygmuntem Menkesem. Dalej potoczyło się aż tak znakomicie, że artysta przez dekadę pozostał we Francji.
Muzeum Luksemburskie w Paryżu, wybredna instytucja kultury, zakupiło w 1912 jego “Głowę kobiety”, co odnotowano jako ogromny sukces – nie pierwszy przecież. Rok wcześniej bowiem odbiła się głośnym echem indywidualna wystawa Zaka w paryskiej Galerii Druet. W roku 1913 dwa obrazy szybko uznanego artysty eksponowano na wystawie objazdowej Armory Show [słynnego, acz kontrowersyjnego Salonu Zbrojowni] w Nowym Jorku, Detroit oraz Chicago. (Dwóch tylko polskich artystów prezentowało tam dzieła: Zak i Nadelman). Płótna – był wśród nich rewelacyjny “Pasterz” – natychmiast zarezerwowane, przeszły do rąk prywatnych kolekcjonerów.
Portret Zaka – malarza – w pracowni Montparnasse w Paryżu, fot. Henri Manuel, 1910-1911 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Pasterz”, lata 1910-1911, źródło: The Art Institute of Chicago
Zak wszedł w skład jury Salon d’Automne, od kilku lat korzystał z zaproszeń na wystawy elitarnego Stowarzyszenia Artystów Polskich „Sztuka”, kształcił adeptów, mianowany profesorem w Académie de la Palette… i był wielką tajemnicą dla krytyki. Z palety barwnej można wnosić, że postimpresjonista, ze względu na tematykę symbolista, satynowa powierzchnia i elegancja półtonów wskazywałaby na związki z Art Deco, z powodu pewnych eksperymentów konstrukcyjno-geometrycznych wychodzi na to, że i kubista, modelunek wskazywałby na bliskie kontakty z Nową Rzeczowością. Kto to właściwie jest ten malarz, którego płótna wywołują pożądanie niespotykane w kontaktach publiczności z większością również świetnie malowanych obrazów kolegów z kręgu Montparnasse?
Nazywany nad Sekwaną po prostu „Eugène”, był Zak postacią tak popularną w rejonach kawiarni La Rotonde, gdzie gromadzili się rodacy, że nie mógł się nie zgodzić na przewodniczenie zakładanemu właśnie Towarzystwu Artystów Polskich w Paryżu. Udawało mu się żyć – podobnie jak Mojżeszowi Kislingowi – z malarstwa. Taka sytuacja była wyjątkowa w kręgach Montparnasse, a już szczególnie w środowisku École de Paris. Niewiele by pewnie pomogły peany głośnych, towarzyszących jego dokonaniom krytyków Adolfa Baslera i André Salmona, gdyby nie to coś, co emanowało ze skromnych płócien Eugeniusza Zaka.
Nie tylko urok osobisty i jasna twarz artysty zafascynowała studentkę malarstwa Edvige [Jadwigę] Kohn rodem z Częstochowy. Także jego twórczość, na którą, jedyną w swoim rodzaju, zdawały się składać odpryski światów innych, wcześniej żyjących artystów. Uduchowione twarze jak z Botticellego, ich ruchy jak z Pouvisa de Chavannesa, pejzaże jak z dekoracji letnich scen objazdowych, oczy jak migdały – no, to już tylko jego, Eugene’a, dziedzina. W 1913 zostali małżeństwem. Odtąd, gdyby nawet się skończył run na jego obrazy, nie musieli się troszczyć o finanse. Jadwiga była właśnie „z tych Kohnów”, częstochowskich właścicieli potężnej fabryki papieru i drukarń.
Rok później, po wybuchu I wojny światowej, nie stanowił dla nich problemu pobyt na południu Francji, z długimi przystankami w Nicei, Vence, Saint-Paul-de-Vence. Ze Szwajcarii, gdzie bardzo im się podobało w Lozannie, w 1916 przyjechali do Polski. W ten czas wojenny w rodzinnej Częstochowie Jadwigi było bezpiecznie. Właśnie utworzono tam półniezależne Królestwo Polskie z polskimi władzami samorządowymi pod kontrolą trzech dotychczasowych zaborców. To ciekawy, jeszcze nie zbadany okres życia Eugeniusza Zaka.
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Portret chłopca”, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Muzykant”, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Włóczykij”, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości malarz działał między Częstochową a Warszawą. Przeżywał, jak inni, to, co Juliusz Kaden-Bandrowski nazwał „radością z odzyskanego śmietnika”, należał do współzałożycieli Stowarzyszenia Artystów Polskich „Rytm”, utworzonego przez malarzy i grafików, których niegdyś połączył los emigrantów na Montparnasse. Stowarzyszenie – neutralne, jeśli można tak rzec, w sensie artystycznym, ideowo sympatyzowało z obozem piłsudczyków. Jeśli wziąć pod uwagę, że najbardziej reprezentacyjne były trzy nazwiska, Stryjeńska, Skoczylas, Zak, można wywnioskować, że „Rytm” płynął z nurtem sztuki dekoracyjnej. Dwa pierwsze zjawiska to zdeklarowane nawiązywanie do folkloru. U Zaka nie było ani dekoracyjności pur-sang, ani folkloru, przeciwnie, na początku drugiej dekady XX w. w miejsce idyllicznych scen w arkadyjskich pejzażach pojawiły się w na jego obrazach pełne dramatyzmu dziwnie poskręcane postacie pijaków, pijaczek, a także ludzi, którzy najlepiej czują się w odosobnieniu. W piwnicznych korytarzach, w labiryntach pomieszczeń otaczających jakieś pokątne kabarety, w murach z perspektywą na jeszcze głębsze zakamarki, tkwią, spozierając a to wyzywająco, a to z kompletną obojętnością, nowe osoby dramatu tworzonego przez Eugeniusza Zaka, wcześniej wyhodowane przez Wielką Wojnę.
“Pijaczki”, “Pijacy”, “Wdowy” wchodzą zdecydowanie na nowe płótna, zajmując miejsce bukolicznych, romansujących pasterzy i pasterek, idyllicznie nastawionych zda się od rana do nocy rodzin rybackich, Ondyny plażującej w towarzystwie arkadyjskiego palacza fajki… Zdarzy się jeszcze Pierrot, tancerz, oczywiście w kontrapoście, pajac wodzony przez damę ze świata cyrku, przykuje wzrok wieloznacznym wdziękiem młody akrobata, ale pojawią się obok wykwintnie wykończonych płócien rysunki Zaka ukazujące inną stronę życia z wartościami plastycznymi nowymi dla tego księżycowego artysty: twarze mężczyzn steranych ciężką najemną pracą, wyniszczonych używkami, rujnowanych mocnymi wrażeniami i… i skutkami wojny. Nie ma żartów. Prace stają się mniej linearne, gdzie tylko to możliwe zanika kontur, zastępowany miękkim światłocieniowym modelunkiem, tak jest na przykład w zupełnie już nie teatralnym motywem macierzyństwa, malowanym nie tylko z wyczuciem małego realizmu, ale z czułością, jakiej nie można zaprogramować. Rodzina we wnętrzu, ich czworo i marionetki: bliscy sobie ludzie bawią się w teatr lalek. Nie warto inaczej, nie można lepiej, gdy poza murami Wielka Wojna i jej następstwa.
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Tancerz”, 1921 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Eugeniusz Zak (1884-1926) „W winiarni”, 1922 rok, źródło: kolekcja prywatna
Wystawiał, głównie z polskimi ekspresjonistami, we Lwowie, Krakowie, Zakopanem i w Warszawie. Podkreślając, że synkretyczna twórczość Zaka bierze się z rozlicznych kulturowych inspiracji, zespolonych przez artystę w harmonijną całość, wybitny krytyk sztuki Mieczysław Wallis pisał, że „Zak traktował obraz jako pewien zamknięty w sobie układ dekoracyjny, dbał o piękny rytm linii i płaszczyzn”. Głośny w dwudziestoleciu międzywojennym krytyk i marszand Mieczysław Sterling, już wtedy wysunął na plan pierwszy „osobność twórcy”, a malowane przezeń postacie nazwał wręcz „arabeskami”, zaznaczając pośrednio, ze sztuka Zaka nie załatwia po drodze żadnych innych spraw. Tak, w tym pierwszym etapie to była sztuka czysta. I tą czystością przyciągała. Podniecała tajemnicą niezależności
Zła aura polityczna, coraz mniej sprzyjająca demokracji, skłoniła Jadwigę i Eugeniusza Zaków do opuszczenia Polski w roku 1922. Chyba z deszczu pod rynnę, zatrzymali się bowiem w Niemczech. Artysta był tam dosyć popularny w środowisku przed wojną. A teraz? Po odwiedzeniu Berlina, miasta już ze śladami wewnętrznych waśni, zatrzymali się w Bonn i tam Zak udekorował swoimi obrazami wnętrza willi architekta Fritza Augusta Breuhausa. W periodyku „Deutsche Kunst und Dekoration” publikował felietony o sztuce artystów, których cenił. Rok wytrzymali w Niemczech.
W 1923 z ulgą przywitali Paryż i przyjaciół: poznanych w Berlinie Zygmunta Menkesa i Joachima Weingarta, którzy właśnie także zjechali do Francji, oraz zadomowionego Marca Chagalla. Zamieszkali po sąsiedzku. Rozjaśniona tonacja, poszerzona gama kolorystyczna, nie poprzestawanie na laserunkach, stosowanie drapieżnych niekiedy impastów to cecha nowego, ostatniego etapu twórczości Eugeniusza Zaka.
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Teatr kukiełek”, źródło: Christie’s
Krytyk, pisarz i biograf artystów Maximilien Gauthier napisze, że twórczość malarska Zaka „ma w sobie coś z nauki o ukojeniu. Gorzkim doświadczeniom realnego istnienia przeciwstawia ono inne istnienie: przetworzone siłą wyobraźni. Jego czar napełnia ludzkie dusze ufnością, a serca dobrocią”.
Pod koniec roku 1925 Eugeniusz Zak, w pełni sławy i powodzenia, rozważał otrzymaną propozycję objęcia dyrekcji wydziału malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Kolonii. Ten zaszczyt wiązałoby się jednak z koniecznością opuszczenia Paryża, miasta, które wiązało się dlań ze szczęściem i z sukcesami, i osiedlenia się w Niemczech. W rozterce, wyrwany z rytmu domu i dobrej pracy zmarł na atak serca 15 stycznia 1926 roku w swym mieszkaniu przy rue du Faubourg-Saint-Jacques. Miał 41 lat.
Wdowa, Jadwiga Zak, kontynuowała działalność Gallerie Zak – placówki wspaniałej w sensie wartości – którą od kilku lat prowadziła wspólnie z mężem. Tam, przy rue de l’Abbaye 16, w Saint-Germain-des-Prés w lewobrzeżnym Paryżu, odbyła się pierwsza indywidualna wystawa Vassily Kandinsky’ego w w Europie Zachodniej. Stale eksponowano dzieła Marca Chagalla, Amedeo Modiglianiego, Julesa Pascina, artystów z kręgu École de Paris, a później członków Komitetu Paryskiego, kapistów. Po wybuchu II wojny światowej kolaboranci spustoszyli galerię. Madame Zak, wywieziona do hitlerowskiego niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, została zamordowana wraz z synem w roku 1944. Dwa lata później marszand Vladimir Reikiss, wykonawca testamentu Jadwigi, reaktywował działalność Gallerie Zak. Od tamtej pory przez szesnaście lat prosperowała ona pod szyldem z nazwiskiem przedstawiciela najlepszej niezależnej sztuki polskiej.
Eugeniusz Zak (1884-1926) „Pejzaż z wędrowcem”, 1916 rok, źródło: Muzeum Sztuki w Łodzi
Źródła:
- Mieczysław Wallis, Sztuka polska dwudziestolecia, Warszawa, 1959.
- Mieczysław Sterling, Eugeniusz Zak 1884 – 1926, „Sztuki Piękne”, rocznik 2, 1925/1926, nr 12, s. 496-497).
- http://www.all-art.org/art_20th_century/zak1.html [dostęp 10 listopada 2020]
- Notatki z kwerend.
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>