Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Autoportret”, 1887 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Pięć metrów kwadratowych to od roku 1881 cała jej pracownia w Paryżu. Anna Bilińska, pod koniec życia Bohdanowiczowa (1857–1893) kończyła studia malarskie w sławnej Akadémie Julian, już wtedy pełniąc funkcję asystentki założyciela uczelni, profesora Rodolphe’a Juliana. Była młoda, utalentowana i konsekwentna. Dwa metry na dwa i pół! By zdobyć konieczne minimum swobody twórczej, zrezygnowała z wygód w sensie udogodnień cywilizacyjnych, czyli ze wspólnego mieszkania z ciotką i kuzynką. A żeby zyskać odrobinę miejsca, spiętrzała sprzęty w jednym kącie i malowała siedząc na przewróconym tłumoku. Urodzonej w Złotopolu (obecnie na Ukrainie) córce lekarza, Polaka, herbu Sas, praktykującego w głębi Rosji, takie warunki wystarczały, żeby odłączyć się od zgiełku. I tworzyć dzieła – zawsze warsztatowo na wysokim poziomie i z piękną cechą indywidualności.
Co takiego jest w jej Autoportrecie? Co sprawia, że widz sam na sam z płótnem w nobliwej galerii staje przed wizerunkiem zmęczonej wytężoną pracą młodej kobiety, która przed chwilą odgarnęła – bezskutecznie – włosy z czoła? Co sprawia, że ten widz nie może odejść, uzyskując ten rodzaj skupienia, który sprawia nieodparte wrażenie wejścia w namalowaną rzeczywistość? Tak bliski magii stan między obrazem a widzem to najlepszy sprawdzian najwyższej klasy dzieła, gdy nie wątpimy, że artysta otworzył dla nas drzwi do nowej, stworzonej przezeń rzeczywistości.
Obraz został nagrodzony srebrnym medalem na wielkiej Wystawie Światowej w Paryżu w roku 1885. Pięć lat później zachwycano się nim, wystawionym z innymi płótnami artystki, w Royal Academy of Art. W Londynie Autoportret zrobił furorę na międzynarodowej ekspozycji w Berlinie, skąd w 1891 roku wrócił do autorki z małym złotym medalem.
W roku 1893, już śmiertelnie chora, lecz jeszcze przed sztalugami, przeczyta, co z okazji wystawy w Lipsku pisał Alfred Gotthold Mayer: „Anna Bilińska przysłała takie same świetne portrety, jakie na berlińskiej wystawie jubileuszowej przydały jej nazwisku nowego blasku, a obok niej stanęli na równi Wierusz-Kowalski, Badowski i Podkowiński” (dodając informację o „obiecującej pracy Olgi Boznańskiej”, której sława niebawem przytłoczy Bilińską). Wracamy do recepcji Autoportretu.
Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Portret damy z lornetką”, 1884 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Bretonka na progu chaty”, 1889 rok,
źródło: Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Przecież werdykt, wydany przez znakomitych artystów i krytyków, nie był tylko wynikiem zachwytu nad ukazaniem przedstawicielki płci pięknej w stroju niedbałym, gdybyż to tylko „po domowemu” – więcej: przy pracy. Owszem, mogło to w jakiś sposób podniecać, ale rzecz chyba w czymś innym: w psychologicznej sugestywności, uzyskanej z pomocą doskonałego realistycznego warsztatu.
Sugestywność w dziele. Co się na nią składa oprócz czynników nie podlegających miarom i wagom? Wirtuozerska technika użyta w celu przekazania wizji. A może także umiejętność komponowania plus muzykalność. Anna Bilińska, zanim trafiła do warszawskiej Szkoły Rysunkowej Wojciecha Gersona, a potem do paryskiej Akadémie Julian, studiowała pianistykę w Konserwatorium w Warszawie. Rozprażone mury miasta, przygaszane deszczem, minimum zieleni, maksimum rozpychającego się kapitalizmu, kontra wciąż żywa pod powiekami żyzność przyrody i nieskażone niebo okolic Złotopola, to już jest powód do myślenia obrazami. Ale bez nauki byłyby to wyłącznie niekontrolowane fantazje. Myśleć obrazami nauczył ją wybitny rysownik, jeden z najbieglejszych europejskich ilustratorów, warszawianin Michał Elwiro Andriolli. Zesłany do Wiatki w wyniku represji za udział w powstaniu styczniowym, okazał się pierwszym i od razu znakomitym nauczycielem dwunastoletniej córki praktykującego tam lekarza.
Anna Bilińska-Bohdanowiczowa „Widok z okien konserwatorium (Saska Kępa zimą)”, 1877 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Nie uważała się za emancypantkę, ruch sufrażystek nie robił na niej wrażenia, a jednak sposób jej bycia ująłby ultrapostępowe niewiasty. Zaczęło się od momentu, kiedy, dziewiętnastoletnia, po zajęciach w konserwatorium, została sama w sali sama, tylko z kasetką farb, i w ciągu kilku godzin namalowała pejzaż warszawski obserwowany przez okno. I to wtedy, nie bacząc na opory rodziny, usamodzielniła się w ten sposób, że wynajęła tylko dla siebie pracownię przy Nowym Świecie 2. Utrzymując się z lekcji rysunku i muzyki, zdoła przez prawie dwa lata zachować to miejsce, gdzie w każdej wolnej chwili będzie rysować, malować, ćwiczyć. I w ten sposób walczyć o prawa.
Źródła:
- Antoni Bohdanowicz, Anna Bilińska, kobieta, Polka i artystka w świetle jej dziennika i recenzyj wszechświatowej prasy, Warszawa 1928.
- Halina Stępień, Maria Liczbińska, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828–1914, Kraków 2000.
- Wojciech Kossak, Listy do żony i przyjaciół 1883–1942. Opracował Kazimierz. Olszański, Kraków 1985.
- Marian Minich, Andrzej Grabowski 1833–1886. Jego życie i twórczość, Wrocław 1959.
- Andriolli, świadek swoich czasów. Lity i wspomnienia. Redakcja i opracowanie: Janina Wiercińska, Ossolineum 1976.
[Część II artykułu „Piętnaście lat z życia polskiej malarki” -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>
Bardzo dziękuję za te wspaniałe teksty Pańskiego autorstwa.Lekkość pióra,wiedza i przenikliwość.finezja ..dziękuję
Dziękujemy za opinię! Zapraszamy do lektury opublikowanych już tekstów i do śledzenia portalu i profilu na Facebooku – nowe artykuły pojawiają się regularnie 🙂