Nazwano go, na razie potocznie, czwartym wieszczem, jego zasług dla polskiego dramatu nie da się przecenić, już wiemy więc, że mowa o Stanisławie Wyspiańskim (1869-1907). Jego twórczość stała się potężną inspiracją zarówno dla reżyserów i aktorów, jak i dla poetów. Nie miał właściwie ani uczniów, ani kontynuatorów. Nie zdążył. To jedno. A po drugie – któż miałby odwagę wejść na tę wyboistą drogę, która obrał twórca Wesela.

Na wskroś związany z Krakowem, podobnie jak Matejko, który się nim, chłopcem jeszcze, co nieco opiekował w sensie artystycznym, nieraz stawał przed murem obojętności ze strony miejskich decydentów. „O, kocham Kraków, bo nie od kamieni / Przykrości doznał, lecz od żywych ludzi…” – napisze. Miał, na szczęście, oddanych przyjaciół, którzy subtelnie pomagając w sprawach doczesnych odstawili odeń kielich goryczy.

Stanisław Wyspiański z cygankami w Paryżu, 1893 rok, źródło: Polska Akademia Nauk

Stanisław Wyspiański z cygankami w Paryżu, 1893 rok, źródło: Polska Akademia Nauk

Stanisław Wyspiański z żoną, ok. 1901 roku, źródło: iskry.com.pl

Stanisław Wyspiański z żoną, ok. 1901 roku, źródło: iskry.com.pl

Jaki był jako artysta plastyk? Znamy rewelacyjnie skomponowane, czule interpretowane i za życia wysoko nagrodzone pejzaże z okien ostatniego krakowskiego mieszkania, rozliczne portrety dzieci, wreszcie różne wersje Macierzyństwa, oryginalne dzieła, które jednak wskutek milionów reprodukcji spetryfikowały się w świadomości widzów. Z cienia wydobędę olejny obraz  Śmierć matki.

Malowany z przypomnienia przez dwudziestopięcioletniego artystę, zdaje się, że miał tylko jedno zadanie: oddać ten straszny a metafizyczny nastrój, jaki towarzyszy świadkowi każdej śmierci, a w tym wypadku śmierci matki, widzianej i każdym fibrem odczuwanej przez siedmioletniego chłopca. Zgaszone czerwienie, srebrzyste biele i różowawe błękity w kompozycji niełatwej do opanowania, z założenia nieefektownej, wtapiają się w sucho malowane płótno, odsłaniając przed widzem twarz umierającej młodej kobiety i jej rękę na ramieniu syna, który klęcząc wtulił głowę w pościel. Jest na pierwszym planie jeszcze jedna kobieca dłoń.

Stanisław Wyspiański (1869-1907) "Śmierć matki", 1894 rok, źródło: Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu

Stanisław Wyspiański (1869-1907) „Śmierć matki”, 1894 rok, źródło: Zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu

Stanisław Wyspiański (1869-1907) "Kobieta w opasku góralskim", 1900 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Stanisław Wyspiański (1869-1907) „Kobieta w opasku góralskim”, 1900 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Podobny temat – z większym ładunkiem emocji – podejmie w ekspresyjnym płótnie Dziecko i umarła matka – niezwykle odważny norweski malarz Edvard Munch (także rozdrapując ranę osłabiał traumę narosłą wskutek osobistego przeżycia). Munch – z którego twórczością Wyspiański niebawem się spotka jako kierownik artystyczny tygodnika „Życie” pod redakcją Stanisława Przybyszewskiego – namalował swój obraz kilka lat po Wyspiańskim.

W czasie, kiedy przejmujące płótno Muncha powstawało w Oslo, Wyspiański, po powrocie z kilkuletniego studyjnego pobytu w Paryżu i po nie przyjęciu do realizacji jego projektów kurtyny dla nowo otwartego Teatru im. Słowackiego, projektów witrażów dla katedry we Lwowie, wreszcie po sumiennych pracach restauratorskich w kościołach Świętego Krzyża i Dominikanów, w roku 1897 pokazał lwi pazur. Wstrząsająca w wymowie, nie do odparcia sugestywna, monumentalna a żywa postać ascetycznej kobiety w projekcie witraża Błogosławiona Salomea stała się początkiem autorskich dzieł Stanisława Wyspiańskiego w gotyckim, w XIX wieku odrestaurowanym po pożarze, kościele Franciszkanów.

Witraż z Błogosławioną Salomeą projektu Stanisława Wyspiańskiego, źródło: Archiwum Klasztoru św. Franciszka z Asyżu w Krakowie

Witraż z Błogosławioną Salomeą projektu Stanisława Wyspiańskiego, źródło: Archiwum Klasztoru św. Franciszka z Asyżu w Krakowie

Stanisław Wyspiański (1869-1907) "Błogosławiona Salomea", fragment, (litografia), źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur

Stanisław Wyspiański (1869-1907) „Błogosławiona Salomea”, fragment, (litografia), źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur

Zanim dominantą tych prac stanie się na blisko 10 metrów wysoki, wizyjny, awangardowy formalnie witraż z przedstawieniem Boga Ojca pt. Stań się, artysta w swoim „Zielniku” (szkicowniku, z którym się nie rozstawał) wykona setki szkiców i studiów roślin, rysunków niezbędnych do skomponowania zarówno stylizowanych polichromii, jak i ważnych fragmentów witrażów.

Mówiło się w Krakowie, że modelem Boga Ojca był tu krewny artysty, bojownik o wolność ojczyzny, po ćwierćwieczu z Sybiru z trudem kontaktujący z otoczeniem – ale czego to się w Krakowie nie mówiło!

Witraż z Bogiem Ojcem ("Stań się") projektu Stanisława Wyspiańskiego, źródło: Archiwum Klasztoru św. Franciszka z Asyżu w Krakowie

Witraż z Bogiem Ojcem („Stań się”) projektu Stanisława Wyspiańskiego, źródło: Archiwum Klasztoru św. Franciszka z Asyżu w Krakowie

Źródła:

  • „Czas”, numery dziennika od 29 listopada do 10 grudnia 1907 r.
  • Marek Sołtysik, Gdyby Wyspiański miał skrupuły, nie mielibyśmy Wyspiańskiego, pierwodruk w miesięczniku „Palestra, nr 7-8 2012 (liczne przedruki).
  • Stanisław Wyspiański Opus Magnum, praca zbiorowa, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2000.

 

[Część II artykułu „Czy nie wiemy czegoś o Wyspiańskim?” -> przeczytaj]

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>