[Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu -> przeczytaj część I]

Narysował dla prasy grube setki malowniczych zaułków. Także Wisłę. Piaskarzy. Motywy rodzajowe. Ale brzeg nadwiślański – to łęg, to oszalowany – nie dawał mu spokoju. Malował, jeden po drugim, krajobrazy olejne ze sztafażem: służące z konwią, rybacy, odpoczywający tragarze, wreszcie coś nieporównanie ważniejszego niż sztafaż –  modlitwy Żydów o zachodzie słońca. Święto Rosz-ha-Szana. Żydowski Nowy Rok, przypomnienie o sądzie Bożym, strząsanie grzechów w połyskliwą taflę rzeki. Znamy z oryginałów dwie wersje Święta Trąbek: pierwsza, z 1884 roku, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie; trzecia, z roku 1890, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Druga w kolejności wersja (1888 r.), o formacie jak dwie poprzednie razem wzięte (101×132 cm) należy do dzieł nie odnalezionych po II wojnie światowej. Czy Gierymskiego tak frapował ten motyw? Nie on sam. Wystarczy podejść w muzeum do obrazu i przypatrzyć się z bliska grze wirujących drobin to miękkich uderzeń pędzla, to ostrych, drobnych konturów, wyskakujących z tłustego impastu na powierzchnię płótna i osadzonych przez artystę inteligentnym zestawieniem kolorystycznym, wynikającym nie tylko z warsztatowej wprawy, lecz także – niby wielkie słowo – z talentu.

Aleksander Gierymski „Święto Trąbek”, 1884 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Święto Trąbek I”, 1884 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Święto Trąbek III”, 1890 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gierymski „Święto Trąbek III”, 1890 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gierymski „Święto Trąbek II”, 1888 rok (obraz zaginiony), źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Święto Trąbek II”, 1888 rok (obraz zaginiony),
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Wielokrotnie powtarzając motyw – z istotnymi zmianami topografii, z innymi grupami postaci drugoplanowych, to z mostem kolejowym, to z przystanią na Solcu, zawsze hipnotyzuje klimatem pierwszego kwadransa zapadającego zmierzchu, ową „godziną Leonarda”, ujawniającą prawdę o dziele, Gierymski, rzecz jasna, nie myślał wyłącznie o sztuce. Obraz miał amatorów i był to dodatkowy powód do malowania nie replik, lecz kolejnych, oryginalnych wersji. Zdarzały się sytuacje paradne, jak ta, gdy pewien miłośnik sztuki, odurzony siłą wyrazu Święta Trąbek, wyraził chęć zamówienia u artysty identycznej sceny, lecz „bez Żydów”. Z korespondencji wynika, że Gierymski przyjął obstalunek. Możemy się nawet domyślać, jak wyglądał ten obraz, istnieje bowiem fotografia szybkiego szkicu olejnego, w którym w z pejzażu identycznym jak w pierwszej wersji, stoi wpatrzony na tratwy i płaskodenne berlinki tylko jeden człowiek.

Dyscyplina kompozycyjna i nieodwołalnie doskonała precyzja formy to jeszcze nie wszystkie zalety składające się na arcydzieło, którym są zarówno wszystkie znane nam wersje Święta Trąbek. Potężną zaletą jest tu zarówno indywidualność w wyborze tematu, jak i nieskrępowana swoboda twórcza, nieoglądanie się na boki ani w trakcie prac koncepcyjnych, ani podczas tworzenia dzieła. Żeby nie było to takie proste: artysta, owszem, „wąchał swój czas”, miał przekonanie, że nie powinien się zasklepić w starych murach akademickich, miał ważny epizod młodopolski (i to będzie temat osobny).

Aleksander Gierymski „Szkic - Święto Trąbek”, 1884 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Szkic – Święto Trąbek”, 1884 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Wnętrze bazyliki św.Marka w Wenecji", 1899 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Wnętrze bazyliki św.Marka w Wenecji”, 1899 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Ostatnim akordem nurtu luministycznego w twórczości Aleksandra Gierymskiego jest Wnętrze bazyliki św. Marka w Wenecji – płótno powstałe w roku 1899, po próbach leczenia nerwów poszarpanych dramatycznymi zdarzeniami w Krakowie, Bronowicach i w Krynicy. Ten obraz – bezwzględne w szlachetnym wyrazie arcydzieło luminizmu – płótno jakoś tam odważne w wyborze ogranego, nie da się ukryć, motywu – poraża sugestywnością. Dwie kobiety w centrum obrazu żadną miarą nie mogły być umieszczone ani pół centymetra w górę, ani dwa milimetry w bok. Absolutna precyzja. Przedwczesny, choć we właściwym momencie sporządzony testament artystyczny. W dwa lata później, po perypetiach artystycznych, uczuciowych i zmaganiach z chorobą duszy, Aleksander Gierymski w pięćdziesiątym drugim roku życia wyrwie się na zawsze z gorączki tworzenia włoskich pejzaży hiperrealistycznych z uwzględnieniem kolorystyki już nawet nie tyle impresjonistów, ile fowistów… Zmarł po ataku nerwowym. Koledzy artyści z kolonii Polskiej wystawili mu pomnik na cmentarzu Campo Verano w Rzymie. Popiersie jest dziełem Antoniego Madeyskiego (twórcy pomnika na sarkofagu św. Jadwigi Andegaweńskiej w katedrze na Wawelu). Rzeźbiarz oddał zmarłemu własne ubranie do trumny. Dziś nawet zamożnych nie stać na jego obrazy.

Źródła:

  • Stanisław Witkiewicz, Aleksander Gierymski, Lwów 1903
  • Marian Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław 1958
  • Marek Sołtysik, Syndrom mniejszego brata, „Palestra”, Nr 3-4 2006
  • Maksymilian i Aleksander Gierymscy. Listy i notatki, Wrocław 1973

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>