Portret Aleksandra Gierymskiego, ok. 1881-1884, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Portret Aleksandra Gierymskiego, ok. 1881-1884,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski (1850-1901) miał niecałe trzydzieści lat, kiedy wrócił na dłużej do rodzinnej Warszawy po studiach artystycznych w Monachium. Wcześniej, w 1871, podczas przelotnych wizyt, towarzyszył starszemu bratu, sławnemu Maksymilianowi, w wędrówkach ze sztalugami nad Wisłę, na Solec. To Maksymilian, korzystając z robionych gwaszem studiów z natury stworzył w pracowni płótno Modlitwa Żydów w dzień szabasu. Więc to nie Aleksander pierwszy podjął ten temat…? Temat – określenie nieprecyzyjne w odniesieniu do licznych wersji nadwiślańskich pejzaży, ujętych przez Aleksandra w tym niezwykłym momencie złotobrązowej harmonii, kiedy słońce u horyzontu jeszcze nie dopuszcza mroku.

Najdalszy od czułostkowości, choć z nerwami na wierzchu, miał odwagę powiedzieć: „Od śmierci brata stałem się artystą”. Po ostatnim pożegnaniu Maksymiliana Gierymskiego  na cmentarzu w sanatoryjnym Bad Reichenhall, Aleksander, już bez balastu jego sławy, odnalazł w sobie niezbędną dla artysty malarza świadomość twórczą.

Neurotyk – zniechęcony, łatwo zrywał kontakty – nie mógł być jednak człowiekiem o mrocznej naturze, ponieważ tworzył obrazy świetliste, pełne przejrzystości. Kategorie, w jakich można je rozpatrywać, należą do sfery estetyki. Żadnych ideologii! Stanisław Witkiewicz powie, że twórca Trąbek przetapia farbę na blask światła, na drganie, przenikanie się barw okolonych powietrzem.

Aleksander Gierymski "W altanie", 1882 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „W altanie”, 1882 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski "Studium do obrazu "W altanie" (z cylindrem)", 1875 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Studium do obrazu „W altanie” (z cylindrem)”, 1875 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Jaka była droga do samookreślenia się artysty? Oto Aleksander, syn intendenta koszar mirowskich w służbie zaborcy, brat uczestnika powstania styczniowego przeciw zaborcy – z jednej strony autor malowanych w Rzymie, po studiach w Warszawie i Monachium, realistycznych, chłodno rejestrujących scen z życia włoskiego ludu we wnętrzach austerii, z drugiej – zadziwiająco zmysłowej kompozycji W altanie, fantastycznej, bo z postaciami w rokokowych strojach, lecz w słonecznym świetle z ducha i duktu pędzla impresjonistów – w Warszawie poszedł śladami zmarłego brata. Czy to był przypadek, że po wyczerpaniu zgromadzonych przez Maksymiliana środków na utrzymanie Aleksander w poszukiwaniu gwarancji płatnego zajęcia podjął się pracy ilustratora? Rysował, precyzyjnie cieniując przejścia walorowe, na klocku drzeworytniczym z bardzo twardego drewna, sceny rodzajowe w najbardziej malowniczych, a zarazem aż piszczących od biedy, dzielnicach Warszawy: na Starym Mieście, na Powiślu, na Solcu, na ulicy Rybaki. Znakomici fachowcy, drzeworytnicy reprodukcyjni, finezyjnie wycinali kreski artysty i metodą sztorcową, z zastosowaniem szrafowania, uzyskiwali efekty malarskie, i takie ukazywały się w druku w warszawskich czasopismach.

Aleksander Gierymski "Brzeg Wisły przy Solcu (Żydzi modlący się w święto Trąbek)", drzeworyt sztorcowy z "Kłosów" z 1886 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Aleksander Gierymski „Brzeg Wisły przy Solcu (Żydzi modlący się w święto Trąbek)”,
drzeworyt sztorcowy z „Kłosów” z 1886 roku,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Gdyby nawet przyjąć, że harówka rysownika Lewentalowskich „Kłosów” i „Tygodnika Ilustrowanego” zaowocowała Świętem Trąbek, jednym z arcydzieł malarstwa luministycznego, to trzeba pamiętać, że nigdy nie był to w zamierzeniu obrazek rodzajowy, ani dokumentalny. To płótno dosłownie wciąga. Co jest pod warstwą werniksu? Nie tajemnica, lecz kongenialne połączenie wizji i malarskiego warsztatu. Ono to stwarza nieodwracalne istnienie przyrody, żywiołów i ludzi, połączonych powietrzem i światłem.

Tę mistrzowską jednolitość wizji malarskiej miał za złe Gierymskiemu Jan Matejko. W mowie inauguracyjnej, jako dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, sam już w 1883 roku zaczynając się gubić, w ostrych słowach wyraził żal, że twórca Żydówki z cytrynami rzuca tak wielki talent na pastwę tak pospolitych tematów.

Źródła:

  • Stanisław Witkiewicz, Aleksander Gierymski, Lwów 1903
  • Marian Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław 1958
  • Marek Sołtysik, Syndrom mniejszego brata, „Palestra”, Nr 3-4 2006
  • Maksymilian i Aleksander Gierymscy. Listy i notatki, Wrocław 1973

[Część II artykułu „Aleksander Gierymski. Nikt nie liczył na arcydzieło” -> przeczytaj]

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>