Zdjęcie portretowe Maurycego Gottlieba,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Maurycy Gottlieb (1856–1879), idealista doskonalący warsztat, romantyk powściągający kolor, był pośród malarzy polskich pochodzenia żydowskiego pierwszym tak otwartym na problemy nurtujące współczesnych. Jako gimnazjalista we Lwowie studiował rysunek w prywatnej pracowni Michała Godlewskiego. Umuzykalniony, nie opuszczał żadnego przedstawienia teatralnego, dużo czytał, rysował.
Cały jego potężny dorobek musiał się zmieścić w ostatnich ośmiu latach życia. Rzucał na płótno pomysł, nagle węsząc inny trop podejmował decyzję o wyjeździe, jechały z nim pozaczynane obrazy. Wykańczał je w rodzinnym Drohobyczu, do którego droga z Rzymu, Monachium lub z Wiednia wiodła przez Kraków. A w Krakowie był mistrz Matejko.
W piętnastym roku życia rozpoczął studia w Akademii Wiedeńskiej. Rysował pilnie aż do momentu, kiedy w zbiorach cesarskich zobaczył Rejtana Matejki. Zachwycił go rozmach i siła wizji tego i innych płócien mistrza z Krakowa Zapowiedział: „Zostanę polskim artystą!”. W 1873 opuścił Wiedeń, ponieważ Matejko zgodził się go przyjąć na drugi rok kursu w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie.
Maurycy Gottlieb „Ahaswer”, 1876 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Maurycy Gottlieb „Autoportret w stroju szlachcica polskiego”, 1874 rok, (rotograwiura),
źródło: Warszawski Dom Aukcyjny
Malował, jak w transie, przyciągający wzrok autoportret Ahaswer i na przemian kompozycje historyczne; czasy świetności Rzeczypospolitej, potęgi politycznej Zygmunta Starego, romantycznych uniesień Zygmunta Augusta, przygotowywał szkice to z dziejów Polski okresu Piastów, to z Insurekcji Kościuszkowskiej, stał się ulubieńcem Matejki. Któryś z zawistnych rzucił w stronę pupila uwagę o wydźwięku antysemickim. Gottlieb naszkicował pędzlem Autoportret w stroju szlachcica polskiego, policzek dla ksenofobów, spakował płótna i wrócił do Wiednia. Wykańczał „krakowskie” obrazy. Studiował już w szkole mistrzowskiej – u Carla Wurzingera. Lecz tu w 1875 na zarzut Wurzingera, że robi takie same błędy jak Matejko, Gottlieb odparował: – „Wprawdzie naśladuję Matejkę, lecz mimo to należę do najlepszych w Akademii, co sam pan profesor stwierdził w moim świadectwie!”.
Zanim uda się na dalsze studia do Monachium, tych Aten nad Izarą, zahaczy o rodzinny Drohobycz, pięknie położone miasto, zabałaganione prowizoryczną zabudową szybów naftowych, woniejące olejem skalnym, szminką prostytutek, dymem z cygar, winem i okowitą, oblazłe tłustym błotem. To zło nie przenikało ścian dostatniego domu, mógł tam portretować bliskich. Z Drohobycza jechało się na Zachód przez Kraków. Tam Matejko dał mu list polecający do dyrektora Akademii Monachijskiej, Carla von Piloty’ego.
Maurycy Gottlieb z siostrami prezentujący obraz „Shylock i Jessica”, źródło: prabook.com
W dziewiętnastym roku życia otrzyma brązowy medal i sto guldenów za studium aktu. Będzie odtąd świadomie działał twórczo. Mistrz ze świetnym warsztatem: z konturem niepowtarzalnym, cienkim jak włos, ale zdecydowanie wyznaczającym formę, z przejrzystym laserunkiem na partiach twarzy, pod widocznymi splotami płótna, na którym błysną oczy portretowanego, z farbą nakładaną grubo na pół palca tam, gdzie w półmroku, pośród kobiecych włosów, piersi czy w zagłębieniu sukni ma zabłysnąć biżuteria, z tłem zaznaczonym z nieomylną decyzją kompozytora całości.
Maurycy Gottlieb „Salome z głową św. Jana”, (szkic),
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Maurycy Gottlieb „Shylock i Jessica”, 1876 rok, obraz zaginiony
Maurycy Gottlieb „Portret żydowskiej narzeczonej”, 1876-1877,
źródło: Muzeum Izraela w Jerozolimie
Czułość, którą wydobywał malarstwem – o, to sporadycznie zdarza się w sztuce! Świadectwem arcymistrzostwa, okazała się ukończona jesienią 1876 scena z Kupca weneckiego Szekspira – Shylock i Jessica. Chciwy starzec przestaje być na tym obrazie podstępnym ciemiężcą, pod pędzlem Gottlieba staje się ojcem, który zrobi wszystko, by córce nie spadł włos z głowy. Temat ważny, ale to pretekst. Para połączona uczuciem tworzy i rzeczywistość, i głębię tego obrazu… rysy twarzy, ustawienie głowy, spojrzenie wielkiej miłości artysty, Laury Rosenfeld, pojawiają się tu – i już nigdy nie znikną – w innych postaciach kobiecych Maurycego Gottlieba. Zaręczyny zerwane. Z przyczyn rodzinnych. Laurę niebawem wrysuje w wielki obraz Żydzi modlący się w Jom Kippur, na którym jest dramatyczna inskrypcja autorska: „Ofiara za zbawienie duszy zmarłego Maurycego Gottlieba – błogosławiona jego pamięć”.
Maurycy Gottlieb „Żydzi modlący się w Jom Kippur”, 1878 rok,
źródło: Muzeum Sztuki w Tel-Awiwie
Źródła:
- Józef Sandel, Maurycy Gottlieb, uczeń Matejki, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, Nr 4 / 1953.
- Andrzej Ryszkiewicz, hasło „Maurycy (Moses) Gottlieb” w II tomie Słownika artystów polskich, Wrocław · Warszawa · Kraków · Gdańsk, 1975.
- Marek Sołtysik, Klan Matejków (Wydawnictwo ARKADY, książka w druku).
[Część II artykułu „Żar Maurycego Gottlieba” -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>