To, co Władysław Podkowiński zrobił w Warszawie 24 kwietnia 1894 roku, wywołało burzę komentarzy, ale nie wyjaśniło motywu jego postępku. Nie ustaliło granicy, za którą dzieło sztuki przestaje należeć i do artysty, i do jego natchnienia, a w tym wypadku – do innej jeszcze osoby: do tej, która będąc wyobrażona na płótnie, nie była jednocześnie modelką.

Modelką bowiem, pozującą do aktu nagiej kobiety na rozbuchanym koniu, mogła być każda dobrze zbudowana dziewczyna, jedna z tych, których malarz specjalnie nie musiał szukać, aby za opłatą skłonić do rozebrania się i żmudnego stania (jak w rozświetlonym, malowanym impastem, akcie Konwalia ), lub w trwania trudnej pozie (jak w Szale).

Władysław Podkowiński "Konwalia", 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Władysław Podkowiński „Konwalia”, 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Władysław Podkowiński "Szał", szkic, 1893 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Podkowiński „Szał”, szkic, 1893 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Naga modelka była, cóż, środkiem pomocniczym do powstania obrazu, równie  ważnym jak pędzle, farby, spoiwa, sztalugi, blejtram, malsztok i światło z oszklonego sufitu. Może lafirynda, a może porządna, jedyna zdrowa osoba w rodzinie bezrobotnych – dawała malarzowi możliwość przekazania wizji kołatającej nie tylko w głowie.

Nim stworzył kolosalny Szał uniesień, Podkowiński (1866–1895) namalował płótno Oddaj mi serce. Oba dzieła ze wszech miar osobiste. Kto jego serce zawłaszczył?

Ewa.

Jedno spojrzenie – i stało się. Więc po to były te studia w warszawskiej Klasie Rysunkowej Gersona, po to miesiące głodu i chłodu podczas studiów w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, żeby do tego stopnia nie móc wyzwolić się spod wpływu feromonów? Żeby podczas prawie rocznego pobytu w Paryżu z renomą znakomitego rysownika nie zabiegać o posadę ilustratora!?

Władysław Podkowiński "Widok na Nowy Świat w Warszawie zimą", 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Władysław Podkowiński „Widok na Nowy Świat w Warszawie zimą”, 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Panu Władysławowi śpieszyło się do Warszawy, a konkretnie do majątków Chrzęsne i Mokra Wieś w radzymińskim powiecie, gdzie spędzały lato siostry de domo Koskowskie: Ewa Miłoszowa Kotarbińska i Stanisława Julianowa Maszyńska – żony malarzy ustawionych towarzysko i łagodnych. Dwudziestotrzyletni, po raz pierwszy zobaczył panią Ewę w roku 1889, gdy już była matką trzyletniego Tadeusza (potem znanego filozofa).

Kotarbiński i Maszyński zapraszali do dóbr, wniesionych w posagu przez żony, modnego Podkowińskiego, niepomni, że ten goło przybyły z Paryża emisariusz impresjonizmu już wcześniej w pani Ewie zakochany, miał ich za filistrów.

Władysław Podkowiński "Krajobraz zielony ze strumykiem ", 1891 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Podkowiński „Krajobraz zielony ze strumykiem „, 1891 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

24 kwietnia 1894 roku „Kurier Warszawski” doniósł: „Od dzisiaj wystawa obrazu Władysława Podkowińskiego pt. Szał uniesień została zamknięta. Stało się to z następującego powodu. Artysta, przybywszy dziś rano na wystawę, zniszczył obraz przez pocięcie płótna w kawałki”.

A czemuż to? Przecież ta wystawa w była sensacją! Plotki, otoczka sprawy… Szał w miesiąc obejrzało w Zachęcie 12 tysięcy osób! Jeżeli się należało do towarzystwa, można było autora opluwać, ale jego  Szał  trzeba było zobaczyć.

Władysław Podkowiński "Marsz żałobny", 1894 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Władysław Podkowiński „Marsz żałobny”, 1894 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

W jakich kategoriach rozpatrywać akt publicznego targnięcia się na własne dzieło?

Dramat odczuła dotkliwie Zachęta – która na czas wystawiania przejęła nad dziełem opiekę – Podobnie jak publiczność, była zainteresowana dalszym biegiem wypadków. Podkowińskiego ktoś śledził, znalazł się ślad donosu, że artysta, kiedy już zszedł z drabiny (zażądał jej, tłumacząc, że zamierza ad hoc poprawić fragmentu obrazu, lecz już na górze odrzucił pędzel wyjął z kieszeni nóż), krążył bezładnie zaułkami Warszawy, aż o zmierzchu wyczerpany padł na murawę. Tylko szpicel mógł spokojnie patrzeć, jak delikwent kisi się w mgielnych oparach, aż do wiosennego przedświtu, kiedy kaszląc powlókł się do siebie.

Władysław Podkowiński "Studium szkieletu", 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Podkowiński „Studium szkieletu”, 1892 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Nazajutrz do pracowni Podkowińskiego – w której niedawno powstawały słoneczne widoki z okna na Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście – zaszedł Urbanus z „Tygodnika Ilustrowanego”. Widok go zmroził. Opisał ściany pokryte kirem, rysunkowe studia kościotrupów, czaszek i kości, wreszcie szkice do Tańca szkieletów. Artysta nie był w stanie wracać w rozmowie do „śmierci obrazu”, właśnie nazwanej „nowym objawem zwyrodnienia sztuki”. Dzięki staraniom kolekcjonera Feliksa Mangghi-Jasieńskiego, opiekuna artystów, Podkowińskiego, z odnowioną gruźlicą, codziennie odwiedzał lekarz. Podobno Szał miał być krzykiem; wołaniem o pomoc – do jedynej kobiety, którą artysta  pokochał.

Czy była to miłość z wzajemnością…? Tu się nie plotkuje.

Władysław Podkowiński "Szał", 1894 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Władysław Podkowiński „Szał”, 1894 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Źródła:

  • Wiesława Wierzchowska, Władysław Podkowiński, Warszawa 1981.
  • Marek Sołtysik, Poza granicą kreacji, Palestra, 9-10 / 2004; Miłość w ogrodzie i śmierć w atelier w: Marek Sołtysik, Piękni szaleńcy, Warszawa, 2006.

 

[Część II artykułu „Modelki Podkowińskiego i klątwa Szału” -> przeczytaj]

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>