Zbliża się zima, niedługo drzewa stracą liście. Nocne spacery po Plantach będą wyglądać jak w scenerii pastelu Stanisława Wyspiańskiego. Czyli wśród czego? Co artysta namalował na swoim obrazie, który dziś nazywamy “Chochoły”?
Krakowskie Planty i “Chochoły” Stanisława Wyspiańskiego.
Jesień się rozkręca, lada moment, jak co roku, kierowców zaskoczy jej zmiana w zimę. Co bardziej roztropni i zapobiegliwi ogrodnicy będą lada chwila ochraniać swoje delikatne rośliny przed mrozem. Otulą słomą krzewy. Większość przechodniów pewnie nie zobaczy w tym nic niezwykłego. Może jedynie absolwenci szkół imienia Stanisława Wyspiańskiego zobaczą w nich Chochoła z “Wesela”.
Stanisław Wyspiański (1869-1907) „Chochoły”, 1889 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Ci, co lubują się w dziełach plastycznych tego wszechstronnego artysty, pewnie przypomną sobie mroczny pastel przedstawiającą Planty nocą. Niektórzy tytułują ją “Chochoły”. Tylko że ten tytuł nadano już po śmierci artysty, nawiązując do postaci jego najsłynniejszego dramatu “Wesele”. Pierwotny tytuł brzmiał “Pałuby na Plantach tańczące”. Czym różni się “chochoł” od “pałuba” i jak się ma do nich “diduch”?
Dzisiaj widząc ten obraz, wielu odbiorcom przypomina się scena z dramatu “Wesele”. W końcu to ten sam autor, a sztuka wałkowana jest do matury. We wspomnianej scenie (przypomnę tym, którzy maturę zdawali już jakiś czas temu), chochoł, czyli fantastyczna postać – żywa konstrukcja ze słomy, rzuca zaklęcie na weselników i zmusza ich do tańca. Dobrze jednak wiedzieć, że obraz powstał przed napisaniem dramatu, więc ciężko interpretować wcześniejsze dzieło przez pryzmat późniejszego. Do tego ten inny tytuł…
Wyjaśnię więc słowa, które wymieniałam, a nie są już używane w języku polskim. Chochoł, to konstrukcja ze słomy, zakładana zimą na delikatne rośliny. Pałub, to niezgrabna lalka lub figurka, a także osoba, która taką kukiełkę przypomina. Czyli zatem autor, tytułując obraz “Pałuby na Plantach tańczące”, widział w otulonych krzewach tańczące figurki lub osoby je przypominające. Czy mógł widzieć w nich coś jeszcze? Może diducha?
Planty w promieniach popołudniowego słońca, źródło: archiwum autorki
Chciałabym jeszcze dodać jedno trudne słowo, które może dodać kolejną warstwę doświadczania tego dzieła. Stanisław Wyspiański żył w czasach, w których tradycje ludowe były dużo bardziej żywe niż dzisiaj. Na pewno w wielu domach, a zwłaszcza prostych, można było w święta Bożego Narodzenia spotkać diducha. Diduch to snop zboża ustawiany w kącie pomieszczenia, w którym odbywa się wieczerza świąteczna. Był to w zasadzie poprzednik choinki. Zapewniał dobrobyt w kolejnym roku, był talizmanem przeciwko złym mocom, a także był związany z kultem przodków. Diduch pierwotnie znaczy tyle co ‚dziad’ – ustawiano go zatem nieopodal stołu, po to by zmarli przodkowie mogli ucztować wraz z rodziną.
Spacerując zimowym wieczorem po Plantach lub widząc krzewy opatulone słomą przed zimnem, możemy przypomnieć sobie ten mroczny pastel Stanisława Wyspiańskiego. Dzieło żyje w naszych głowach i niezależnie od założeń artysty może pchać nasze myśli i skojarzenia w różne kierunki. Czy w obrazie zobaczymy figurki? Czy przypomnimy sobie swoją naukę przed maturą? Czy może zobaczymy taniec snopków, które symbolizują naszych zmarłych przodków?
Jesień na krakowskich Plantach, źródło: archiwum autorki
Autor: Klaudia Ziobro
Krakuska z dziada pradziada i z zamiłowania. Poszukiwaczka miejskich szczegółów i śladów historii. Z wykształcenia manager, z wyboru przewodnik po Krakowie. Współtwórca Ciekawych Krakowa.
Ulubiony artysta: Stanisław Wyspiański
zobacz inne teksty tego autora >>