[Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu -> przeczytaj część I]
Wyczółkowski nie był i nie będzie ilustratorem czyjejś idei. Pozostał wierny własnej wizji ubranej w oryginalną formę. Szedł przez malarstwo z rozmachem, z haustem czystego powietrza w obrazach zatrzymanych w połowie akordu. Czy to będzie buduarowa kompozycja Ujrzałem raz, w sam raz do salonu plutokraty, trochę podniecająca, bardzo elegancka i z akcentami impresjonizmu, mało wszakże kłującymi w oczy nabywcy ceniącego rzetelność, czy wstrząsający Stańczyk, Wyczółkowski nawet nie pomyśli, że mógłby być na czyichś usługach. Stańczyk – błazen jak z obrazu Matejki (świadomy cytat), z galicyjskimi marionetkami dobytymi ze skrzyni, to z jednej strony ślad jakiejś krytyki społecznej, z drugiej – i tu nie ma wątpliwości – inspiracja dla późniejszego twórcy Wesela. Wyspiański widział ten obraz namalowany w 1898; malarska wizja przyjaciela ugruntowała wizję dramaturga.
Leon Wyczółkowski „Stańczyk (Szopka)”, 1898 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Dwie dygresje: Stańczyk, możliwe, że jedyny symboliczny obraz Wyczółkowskiego, powstał w atmosferze oczarowania większości ludzi z krakowskiej bohemy fenomenem Stanisława Przybyszewskiego, „Meteora Młodej Polski”, i jego żony Dagny Juel. Dla Dagny skończyło się tragicznie, dla Przybyszewskiego tragikomicznie, bańka sławy została przekłuta, fakt, że Wyczółkowski, acz w centrum tych klimatów, nie dał się wciągnąć w zły wir. Malarz był o kilka pięter wyżej, w pobliżu Wyspiańskiego, gdzie duch był duchem, a nie podchmielonym medium. W 1907 wraz z Laszczką i Ruszczycem niósł trumnę Wyspiańskiego z kościoła Paulinów do Krypty Zasłużonych na Skałce.
Leon Wyczółkowski „Autoportret z Konstantym Laszczką”, ok. 1901 roku, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Miał w życiu szczęście, więc jeszcze zimą 1914 w zawierusze I wojny światowej dotarł do Krakowa, gdzie szczęśliwie się przeprowadził z legendarnej pracowni przy Starowiślnej na ulicę Szlak, gdzie w komfortowej kamieniczce urządzi mieszkanie z pracownią. Teki grafik ofiaruje na rzecz towarzyszy broni po ważnym epizodzie korespondenta wojennego w kwaterze legionistów w Legionowie i jeszcze jesienią 1916 powróci do Krakowa, gdzie sześćdziesięcioczteroletni pojmie za żonę dużo odeń młodszą Franciszkę Panek, dotychczas doskonałą kucharkę artysty.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Wyczółkowski, dekorowany najwyższymi odznaczeniami państwowymi, podróżował po kraju, rysując malownicze zaułki starego Lublina, Kazimierza nad Wisłą. Ofiaruje Muzeum Wielkopolskiemu w Poznaniu zbiory sztuki wschodniej, w wyniku transakcji zakupi i niebawem wyremontuje dworek w Gościeradzu niedaleko Bydgoszczy, będzie tam niby wypoczywał. W istocie nic go nie oderwie od pracy nad teką litografii Gościeradz, do której rysunki wykonywał w głębi Borów Tucholskich, dokąd jeździł w towarzystwie zaprzyjaźnionego nadleśniczego.
Franciszka i Leon Wyczółkowscy na tle obrazu „Pogrzeb Słowackiego”, 1932 rok,
źródło: wyczolkowski.pl
Leon Wyczółkowski „Kościół Panny Marii w Krakowie”, 1904 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Ze złotym medalem, otrzymanym na Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu za odbitki graficzne Anemony i Młode dęby zjawił się u hrabiów Raczyńskich w Rogalinie, gdzie tuszem, a potem na kamieniach litograficznych stworzył cykl ekspresyjne modelowanych Dębów rogalińskich. I dalej w trasę, z ogromnym blokiem rysunkowym: Sandomierz, Baranów, Tarnobrzeg, Koprzywnica. Znów państwowe, coraz wyższe odznaczenia, pastel Marszałek Piłsudski na Wawelu podczas uroczystości pogrzebowych Juliusza Słowackiego podczas przeniesienia prochów poety, którego twórczość wywarła istotny wpływ na wczesne prace Wyczółkowskiego… i wreszcie pożegnanie z Krakowem: Teka Jubileuszowa Kościoła Panny Marii w Krakowie – wirtuozerskie litografie, z sercem.
Leon Wyczółkowski „Dąb w Rogalinie”, 1926 rok,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Leon Wyczółkowski „Anemony „, po 1924 roku,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Na stare lata zamieszkał w Poznaniu. Miał stamtąd bliżej do Gościeradza, ale… Właśnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski objął w roku 1934 katedrę grafiki w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Osiemdziesięciodwuletni doznał udaru słonecznego, kiedy malował w plenerze dęby pod Koronowem. Podleczony, odebrał zaszczytny Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury za wybitne zasługi dla sztuki Polskiej. Zmarły w Poznaniu w ostatnich dniach grudnia 1936 twórca funeralnego Welonu został pochowany z honorami na wiejskim cmentarzu we Wtelnie. Nieopodal Gościeradza i jego „świętego gaju” we Wierzchlesie, z dala od zgiełku i ludzkich próżności.
Leon Wyczółkowski „Wiosna – wnętrze pracowni artysty”, 1931 rok, źródło: Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy
Źródła:
-
Leon Wyczółkowski / Listy i wspomnienia, opracowała Maria Twarowska, Wrocław 1960.
-
Franciszek Klein, Notatnik krakowski, Kraków 1965.
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>
Dziękuję bardzo za wspaniały felieton , bardzo ciekawy ,pozdrawiam .