[Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu -> przeczytaj część I]

 

Spowiedź, co rusz zamieniająca się w oczach widza w rozmowę z Bogiem, powstała w pracowni młodego, ale w pełni świadomego artysty. Studia w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych rozpoczął w czternastym roku życia, przeszedł tam m.in. przez pracownie Malczewskiego, Wyczółkowskiego i Jana Stanisławskiego, po czym, po czterech latach, kontynuował studia w Paryżu u Jeana-Léona Gérôme’a – artysty i pedagoga, który wprawdzie nie należał do zwolenników impresjonizmu, ale go nie potępiał – a gdy w 1901 wrócił do kraju, wciąż jeszcze próbował, czego się można nauczyć w krakowskim gmachu przy Placu Matejki.

Wlastimil Hofman "Koncert", 1910 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Wlastimil Hofman „Koncert”, 1910 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Owocem nieustającej pasji malarskiej, popartej gruntownymi studiami, była omawiana tu, ascetyczna formalnie, przebogata w wyrazie Spowiedź. Nieco późniejsza kompozycja figuralna Koncert, z akcentami zagadkowości, choć nie jest ani w pełni obrazem symbolicznym, ani realistycznym z nutą krytyki społecznej, ani nostalgicznym portretem zbiorowym, wywołuje głębokie wzruszenie, co jak świat światem, a sztuka sztuką nie wydaje się reakcją od rzeczy. Siłą sugestii, gula w gardle, a potem dopiero pytania:
– Dlaczego dwie młode panny w czarnych i fioletowych strojach stoją hieratycznie po bokach kompozycji?
– Dlaczego dzieciątko w centralnym punkcie obrazu gra w taki ziąb na fujarce?
Można byłoby jeszcze zadać więcej pytań, na przykład: czy artysta namalował śnieg śniegiem? Dlaczego śnieg namalowany się nie topi i czemu nami, którzy obraz oglądamy w ciepłym, suchym pomieszczeniu, wstrząsają dreszcze?

Wlastimil Hofman "Autoportret z przyszłą żoną", 1916 rok, źródło: kolekcja Krzysztofa Musiała

Wlastimil Hofman „Autoportret z przyszłą żoną”, 1916 rok, źródło: kolekcja Krzysztofa Musiała

Tak, to siła sugestii i trafienie w sam środek tarczy czasu przysporzyły Hofmanowi popularności. Artysta deklarując swoją polskość, po roku 1918 „V” w imieniu zamienił na „W”, usunął z nazwiska ostatnie „n”.

Uporządkował swoje sprawy: po kilku latach I wojny światowej spędzonych w Pradze, gdy Kraków był austriacką twierdzą chłodną i głodną, artysta młodopolskiej formuły odebrał żonę kuzynowi, wziął z nią ślub w Paryżu, wrócił z tą swoją już najukochańszą Adą do Krakowa, do niepodległej Polski, malował wiele, obrazy szły jak woda, zamieszkał we własnym, wygodnym domu na Zwierzyńcu. I to było, po perypetiach, najżyźniejsze dwudziestolecie Wlastimila Hofmana.

Wlastimil Hofman "Madonna ze szpakiem", 1909 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Poznaniu

Wlastimil Hofman „Madonna ze szpakiem”, 1909 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Poznaniu

Otaczał się, podobnie jak Jacek Malczewski (którego od lat 20. XX niejako zastąpił na rynku sztuki) dziećmi-modelami. W przeciwieństwie do mistrza nie malował jednak nagich kobiet. Malował anioły. Wzniosłego ducha i religijny, kontemplację traktował jako jeden z najistotniejszych etapów tworzenia dzieła. Spośród Madonn, powstających od roku 1908 kompozycji z ubranymi z wiejska młodymi matkami, siedzącymi w pejzażu z głodnymi, wymarzniętymi dziećmi o pięknych twarzach, wyróżnia się Madonna ze szpakiem. Stanisław Przybyszewski, Meteor Młodej Polski, samymi pokusami podszyty, zachwycony jednak sztuką Hofmana, nazwał artystę polskim Fra Angelico.

Wlastimil Hofman "Niezawiedzione nadzieje", 1922 rok, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur

Wlastimil Hofman „Niezawiedzione nadzieje”, 1922 rok, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur

Wlastimil Hofman "Pod opieką anioła", lata 20. XX wieku, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur

Wlastimil Hofman „Pod opieką anioła”, lata 20. XX wieku, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur

W marcu 1939 roku, kiedy wojska niemieckie wkroczyły do Czechosłowacji, Hofmanowie w swym krakowskim domu przyjęli prominentnych czeskich uchodźców. Dlatego po napaści Niemiec na Polskę zostali zmuszeni do opuszczenia domu.

Przez Tarnopol i Stambuł dotarli do Jerozolimy, tam Hofman, schorowany, malował na tekturach i blaszkach, które na składowiskach znajdowała mu Ada. Po tułaczce w 1946 roku wrócili do Krakowa. Wagonem Czerwonego Krzyża dotarły skrzynie wypełnione dwustoma jego obrazami, pełne szkiców. Wystawił dzieła. Nie miały dobrej prasy. Hofmanowie za namową poety Jana Izydora Sztaudyngera opuścili Kraków. Artysta ostatnie ćwierćwiecze spędził w Szklarskiej Porębie, mieszkając, malując i pisząc w skromnej poniemieckiej willi, już formalnie nazwanej Wlastimilówką od roku 1961, gdy w ślad za najwyższymi odznaczeniami państwowymi rząd przekazał mu willę na własność. Wcześniejsze lata były dlań czasem niepewności materialnej. Malował portrety w zamian za porady lekarskie, za usługi rzemieślników. Ozdabiał kościoły. Jego obrazy nie na sprzedaż, ze sfery ducha, przesycone były goryczą. Jak ten, z roku 1951, malowany w czasie, gdy poza jego azylem szalał socrealizm. Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom to autoportret z czarną opaską zsuniętą z zasmuconych oczu na czoło, z zarysem Wawelu w tle.

Wlastimil Hofman "Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom", fragment tryptyku, 1952 rok, źródło: Muzeum Dom Hauptmannów

Wlastimil Hofman „Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, fragment tryptyku, 1952 rok, źródło: Muzeum Dom Hauptmannów

Źródła:

  • Jestem malarzem myśli i przeżyć: Wlastimil Hofman 1881-1970, red. Małgorzata Ruszkowska-Macur, Gdańsk 2013 r.

Autor: Marek Sołtysik

Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.

zobacz inne teksty tego autora >>