Dlaczego Kościół Mariacki w Krakowie stoi nierówno względem Rynku Głównego? Dlaczego od strony północnej świeci się jakaś lampka na zewnątrz?

Kościół Mariacki w Krakowie i obraz o tym tytule Aleksandra Gryglewskiego.

Widok z obrazu namalowanego mniej więcej sto pięćdziesiąt lat temu niewiele się różni od współczesnego. Skoro zawsze tak było, to rzadko zastanawiamy się, dlaczego jest tak, a nie inaczej. A czy kiedyś budowano bez sensu? Zawsze był jakiś powód. Zacznijmy od ustawienia kościoła. Dlaczego nie wchodzi się do niego pod kątem prostym z Rynku Głównego?

Aleksander Gryglewski (1833-1879) "Kościół Mariacki w Krakowie", 1865 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Aleksander Gryglewski (1833-1879) „Kościół Mariacki w Krakowie”, 1865 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Czasami przestrzeń miejska jest częścią większego planu. Dobrym przykładem jest stara część Nowej Huty. Kwadratowość Rynku Głównego i piękny szachownicowy układ ulic podpowiada, że tu też budowano według pewnego pomysłu, a nie tak jak współcześni deweloperzy. Chociaż i Kościół Mariacki i Rynek Główny stawiano (czy wytyczano) dawno temu, to jednak nie w tym samym momencie. Najpierw wybudowano kościół. Wyglądał inaczej niż dzisiaj, ale miał dokładnie taki sam kierunek. Ołtarz skierowany na wschód. To nie przypadek i większość starych kościołów się tak budowało, by wierni wraz z księdzem, modlili się w kierunku wschodzącego słońca, symbolu (między innymi) dobra pokonującego zło. Pierwsze wzmianki o kościele Mariackim pochodzą z 1222 roku, więc zakładamy, że wtedy już stał lub go budowano. Rynek Główny natomiast wytyczano po 1257 roku. Dlaczego nie dostosowano ustawienia najważniejszego placu do najważniejszego kościoła? Nie wiadomo. Za to trzeba przyznać, że odchylone ustawienie pozwala majestatycznie ująć główną parafię Krakowa na obrazie czy zdjęciu.

Widok z Rynku Głównego na kościół Mariacki, źródło: archiwum autorki

Widok z Rynku Głównego na kościół Mariacki, źródło: archiwum autorki

Na obrazie Gryglewskiego widać pewien szczegół mało zauważalny w dzień. Na północnej ścianie kościoła, od strony ulicy Floriańskiej wisi obraz, a pod nim ciągle paląca się lampka. Obraz przedstawia Maryję trzymającą w rękach połamane strzały. Jest to wizerunek Matki Bożej Łaskawej z Faenzy w północnych Włoszech. W Kościele Katolickim panuje tradycja, żeby z konkretnymi problemami zwracać się o pomoc do wybranych świętych czy wizerunków maryjnych. Taka kościelna specjalizacja. Matka Boża Łaskawa z Faenzy specjalizuje się w ochronie przed zarazą. Podczas zarazy, która nawiedziła miasto w pierwszych latach XVIII wieku, zaczęto modlić się o wstawiennictwo i ratunek od choroby. Zaraza minęła, a rajcy miejscy w podziękowaniu zdecydowali się na umieszczenie tego wizerunku i w środku kościoła i na zewnątrz. Co więcej, pod obrazem na północnej ścianie umieszczono lampę, która ma się palić nieprzerwanie. Miastu tak zależało na tym świetle, że pieniądze na utrzymanie płomienia miały być zapewnione przez miejskich rajców, a nie przez kościół.

Niezmienny od wieków widok może wydawać się po prostu pasujący i zwyczajny. Jednak czyż nie fajnie jest dostrzegać szczegóły budynków wznoszonych przez przodków? Czyż nie fajnie jest rozumieć, dlaczego i dzisiaj i na obrazie sprzed stu pięćdziesięciu lat świeci się lampka na ścianie kościoła?

Autor: Klaudia Ziobro

Krakuska z dziada pradziada i z zamiłowania. Poszukiwaczka miejskich szczegółów i śladów historii. Z wykształcenia manager, z wyboru przewodnik po Krakowie. Współtwórca Ciekawych Krakowa.
Ulubiony artysta: Stanisław Wyspiański

zobacz inne teksty tego autora >>