Fotografia portretowa Józefa Brandta, źródło: Polona
„Józef Brandt z Warszawy” – tak sygnował swoje rozchwytywane obrazy najważniejszy malarz polskiej kolonii artystycznej w Monachium. Jego pracownia była swoistym muzeum kresowego nastroju i rycerskiego fachu: końskiego rynsztunku, broni, strojów, czapraków, instrumentów muzycznych, dywanów i innych egzotycznych rekwizytów, łącznie z namiotem tureckim.
W takim otoczeniu malował obrazy zniewalające siłą sugestii, świetlistością, doskonałością rysunku, takich, które kolorystyką odstręczają melancholie. Tamże przyjmował młodszych polskich malarzy, był on bowiem – według określenia Stanisława Witkiewicza – generałem sztabu tych coraz znakomitszych artystów, którzy nad Izarą żyli taniej niż w Krakowie czy w Warszawie, będąc w dodatku otoczeni życzliwością rdzennych mieszkańców. A działo się to w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku. Prosperity trwała do wybuchu I wojny światowej.
Fotografia Carla Teufela z 1889 roku, atelier Józefa Brandta w Monachium, źródło: Bildarchiv Foto Marburg
Józef Brandt (1841–1915) był wyjątkowym artystą. Nie musiał się troszczyć o byt. Pochodził bowiem z bogatej rodziny Niemców osiadłych w Polsce (dziadek – wybitny lekarz; dziadek macierzysty, słynny architekt Fryderyk Albert Lessel, twórca warszawskich pałaców).
Mógłby więc za młodu korzystać z życia, tworzyć raczej koncepcje niż dzieła, a jednak spośród malarzy jego pokolenia trudno, poza Matejką, znaleźć pracowitszego.
Po dwóch latach studiów w pracowni poety realistycznego malarstwa Léona Cognieta w Paryżu i pięciu w Akademii monachijskiej, od czasu, gdy krytyka zwróciła uwagę na jego Bitwę pod Chocimiem – monumentalne płótno, dzieło dwudziestosiedmioletniego artysty, jeszcze pod wpływem Franza Adama, lecz już zdumiewające maestrią materii malarskiej – Brandt co kilka lat zdobywał złote medale na światowych wystawach i zaszczytne członkostwa akademii europejskich.
Józef Brandt „Bitwa pod Chocimiem”, 1867 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Pomiędzy tymi etapami, które wyznaczały laury, malował, wykonując niekończące się zamówienia. Zachodnia Europa dzięki obrazom jego pędzla poznawała historię walk orężnych na wschodnich kresach siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Najpierw zachwyt nad smukłymi, zgrabnymi końmi rasy arabskiej, potem wzrok się przenosi na walecznych uczestników wojen kozackich, na sceny odporu najazdów tatarskich, zbliżenia zgiełku walk podczas szwedzkiego Potopu.
Józef Brandt „Czarniecki pod Koldyngą”, 1870 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Józef Brandt „Kozak i dziewczyna przy studni”, 1875 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Kielcach
A miał zostać inżynierem. Odwiódł go od tego w Paryżu starszy odeń o siedemnaście lat Juliusz Kossak. Panowie odbyli w roku 1860 podróż właśnie na Ukrainę i Podole. Brandt przywiózł stamtąd nie tylko studia akwarelowe, utrzymane w stylu i poetyce Kossaka (nie był jedynym artystą, którego Kossak inspirował), lecz także, a może przede wszystkim, gotowe wizje plastyczne, które zdawały się na niego czekać w nasłonecznionych stepach, w wodach Dniepru, szerokich jak morze, w typach ludzkich, których nie można się było napatrzyć na wschodnich bazarach. Pozostawił w pamięci artystycznej gotowe modele Lisowczyków, Kozaków, Tatarów, wreszcie polskiego rycerstwa sprzed paru wieków.
Karta ze szkicownika Józefa Brandta, 1884 rok, źródło: Salon Dzieł Sztuki Connaisseur
Sygnatura Józefa Brandta z obrazu „Powrót z targu”, źródło: Desa Unicum
Źródła:
- Marian Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław, 1958 r.
- Halina Stępień, Maria Liczbińska, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828–1914, Kraków 2000 r.
[Część II artykułu „Józef Brandt z Warszawy -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>