Wlastimil Hofman „Dziewczyna w pejzażu ze św. Sebastianem”, 1914 rok, źródło: Agra-Art
Leader grupy „Maanam” Marek Jackowski, znajomy jeszcze z początków grupy „Osjan”, muzyk, współautor żelaznych przebojów, spotkany, pamiętam, w 1997, w jednym z krakowskich salonów sztuki, wyznał, że jest miłośnikiem malarstwa Wlastimila Hofmana. W którym miejscu kryła się przyczyna tęsknoty za autentycznym liryzmem u dzielnego gitarzysty spod znaku mocnego uderzenia?
Oczywiście, nie zapytałem. O gustach się nie dyskutuje. Zresztą kto mógł wiedzieć, że to ostatnie spotkanie? Gdyby jednak poszperać w pamięci, Marek Jackowski – który stale uzupełniał swą kolekcję obrazów Wlastimila Hofmana – jest także autorem i wykonawcą lirycznego w gruncie rzeczy przeboju z leitmotiwem: „Oprócz błękitnego nieba nic mi więcej nie potrzeba”…
… I oprócz obrazów młodopolskiego mistrza – można dodać.
Wlastimil Hofman ([pierwotnie Vlastimil Hofmann] 1881–1970) był oryginalnym twórcą. Starannie wykształcony w dziedzinie malarstwa, oprócz opanowania warsztatu osiągnął wysoki poziom świadomości artystycznej; mówiąc prosto, wiedział, czego nie powinno być na obrazie i znał moment, w którym trzeba na zawsze przerwać pracę i złożyć na płótnie podpis.
Wlastimil Hofman „Apoteoza sztuki (Autoportret z modelami)”, 1920 rok, źródło: Rempex
Jego autentyczność wiązała się z całkowitą odpornością na modę. Paradoksalnie jednak – jako że Hofman rozpoczął swoją piękną przygodę z malarstwem w okresie młodopolskiego symbolizmu i zżył się z poetyką dominującą na ziemiach polskich z początkiem XX w. – większość widzów i krytyków, opierając się na zewnętrznym oglądzie nowych płócien powstających w jego pracowni, nazwała go konserwatystą… Czy nad tym ubolewał? Raczej przechodził do porządku dziennego, nie sprzeniewierzał się ani własnej palecie, ani wizji, reagował w sposób praktyczny, przełamując trudności wynikające ze zniżki prosperity.
Malczewski wyrafinowany (bogaty, w stronę baroku, po Matejce), Hofman ascetyczny, można by rzec, bogobojny. W każdym razie bez śladu wygłupu.
Wlastimil Hofman „Zgubione szczęście”, 1919 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Był jednym z najpłodniejszych malarzy. Niezliczone, nie skatalogowane obrazy pozostawił nie tylko w Europie, ale i na Bliskim Wschodzie; w sumie miało ich być trzy tysiące.
Urodzony na peryferiach Pragi, syn Czecha i Polki, pokochał Kraków, a miał po temu dodatkowe powody; gdy, ośmioletni, przeniósł się tutaj w rodzicami, jego ojciec, jubiler, założył sklep z półszlachetnymi kamieniami nie gdzie indziej, tylko w Sukiennicach, w sercu Krakowa. Żył jeszcze Matejko, który raz nawet zajrzał do zakładu starego Hofmanna, twórczo prosperował uczeń Matejki, Jacek Malczewski – i to właśnie autor Zatrutej studni, jako profesor w Szkole Sztuk Pięknych, znalazł we Wlastimilu, uczniu o gorejących oczach, nie następcę, nie kontynuatora, ale przyjaciela; kogoś, kto gasi pragnienie u tego samego źródła.
Wlastimil Hofman „Tryptyk z Jackiem Malczewskim i Janem Matejką”, 1954 rok, źródło: spojrzenie-z-prowincji.blogspot.com
Spowiedź namalował dwudziestoczteroletni artysta – i tam, na obrazie przedstawiającym wiejskiego nędzarza w drelichach, modlącego się do sfatygowanej figury Chrystusa Frasobliwego, poza tym, że nie ma nic zbędnego, jest wszystko, co podnosi malowidło do rangi dzieła sztuki: powietrzność, przejrzystość kolorystyczna, działania linearne określające formy, kreska żywa, bez secesyjnej nachalności – i ta kreska, z pozoru może nerwowa, w efekcie okiełznana i służąca malowniczości, rozsiała się także na namalowanej łące. Obraz powstał w tym samym czasie, kiedy w Petersburgu Krwawa Niedziela potężnie wpłynęła na bieg dziejów świata. Zbyt łatwo nasuwa się refleksja, że jest on anachroniczny. Tyleż łatwo, ile fałszywie: sformułowanie „anachroniczny” nie może się odnosić do arcydzieła.
Wlastimil Hofman „Spowiedź”, 1906 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Źródła:
- Jestem malarzem myśli i przeżyć: Wlastimil Hofman 1881-1970, red. Małgorzata Ruszkowska-Macur, Gdańsk 2013 r.
[Część II artykułu „Uniwersalność konserwatysty” -> przeczytaj]
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>
słowa u Soltysika, jak kreska u Hofmana, i obraz.
I klimat wypowiedzi.
Ładnie ujęte! Dziękujemy 🙂
Pięknie dziękuję.
My również dziękujemy! 🙂