[Poniższy tekst jest kontynuacją artykułu -> przeczytaj część I]
Od 1866 miał więc Brandt pracownię w Monachium, lato spędzał we wzniesionym mu w posagu przez żonę pałacu w Orońsku [dziś Centrum Rzeźby Polskiej]. Tylu adeptów było w wakacje przyjmowanych i podejmowanych przez Brandta, że wkrótce najzdolniejsi zjeżdżali w wakacje do domu mistrza i to miejsce spotkań, pracy twórczej z korektami czynionymi przez Brandta nazwano półżartem Wolną Akademią Orońską.
Błyskawicznie zdobył powodzenie i odnosił – zupełnie jak nie malarz – sukcesy finansowe. Sławny, modny, od 1875 także w Monachium prowadził nieformalną szkołę dla młodych, głównie polskich malarzy. Do uczniów Brandta należał – studiujący równolegle w Akademii – Alfred Wierusz-Kowalski, godny następca mistrza.
Józef Brandt „Odbicie jasyru”, 1878 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Trzon tej kilkudziesięcioosobowej polskiej kolonii artystycznej, nazwany sztabem, dziś określany mianem Polskiej Szkoły Monachijskiej, stanowili skupieni wokół Brandta malarze, głównie niedawni uczestnicy powstania styczniowego, z Galicji, z Kongresówki: Aleksander Gierymski, Franciszek Streitt, Antoni Kozakiewicz, krótko Adam Chmielowski (późniejszy święty Brat Albert), Ludomir Benedyktowicz, ponadto wybitny pejzażysta Władysław A. Malecki, Tadeusz Ajdukiewicz (niebawem nadworny portrecista dworu Franciszka Józefa), Władysław Czachórski, Ludwik Kurella.
Wojciech Kossak, Józef Chełmoński – spędzili nad Izarą najwyżej po kilka lat, przed lub po uzupełnieniu studiów w Paryżu. Nie należeli wszakże do wyjątków malarze, którzy w spokoju, pracując i dobrze sprzedając obrazy, mieszkali w Monachium do końca długiego życia… i to nie widząc potrzeby nauczenia się języka niemieckiego.
Józef Brandt „Modlitwa na stepie”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Artysta malarz Józef Brandt, serdeczny opiekun kolegów, którzy mieli mniej szczęścia, komandor hiszpańskiego Orderu Izabeli Katolickiej, odznaczony za Odsiecz Wiednia Orderem Franciszka Józefa i bawarskim Orderem Maksymiliana, nie zasypiał gruszek w popiele. Eksperymentował; nie zlekceważył pleneryzmu, jakże istotnego dla impresjonistów – i choć jego paleta nie od tego momentu była rozjaśniona, wprowadził do swego malarstwa gry barwne związane z wzajemnym wpływem kolorów w zależności od oświetlenia. Mało tego – po roku 1880, kiedy migawkowa fotografia juz na dobre wspomagała malarzy realistów, nie każąc im w nieskończoność szkicować, posługują się nią, wręcz obsesyjnie studiował konie w ruchu.
Zdaje się, że nie musiał żyć z malarstwa, ale fenomenalnie sprawny warsztatowo, już nie tworzył, lecz produkował niezliczoną ilość obrazów wciąż pięknych, ale cóż… tak bardzo podobnych jeden do drugiego.
Józef Brandt „Walka o sztandar turecki”, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Skończyła się tak pięknie rozpoczęta epoka. Wybuch I wojny światowej zastał państwa Brandtów w Orońsku. Wskutek działań wojennych zmuszeni do opuszczenia pałacu, ograbionego przez wojska niemieckie, znaleźli schronienie w nieodległym Radomiu. Malarz, który uwieczniał na swoich płótnach przepyszne w uchwyceniu ruchu, tak kolorowe, że zachęcające do życia, sceny bitewne, porażony bezwzględnym okrucieństwem wielkiej wojny XX wieku, wyzuty z nadziei, zmarł 12 czerwca 1915 roku. Tłumy radomian żegnały malarza. Bo to był jeszcze czas – wprawdzie schyłkowy – kiedy kochano artystów.
Józef Brandt „Spotkanie na moście”, 1884 rok, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie
Józef Brandt „Orońsko – zagrody”, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
Źródła:
- Marian Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław, 1958 r.
- Halina Stępień, Maria Liczbińska, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828–1914, Kraków 2000 r.
Autor: Marek Sołtysik
Prozaik, poeta, dramaturg, krytyk sztuki, edytor, redaktor, artysta malarz i grafik, ilustrator, był pracownikiem w macierzystej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której ostatnio sporadycznie wykłada. Od roku 1972 publikuje w prasie kulturalnej. Autor kilkudziesięciu wydanych książek oraz emitowanych słuchowisk radiowych, w tym kilkunastu o polskich artystach, prowadzi także warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ulubiony artysta: Rafał Malczewski.
zobacz inne teksty tego autora >>